Rozdział XXXVII 01.04.1943r.

74 8 22
                                    

Evie rozejrzała się wokoło. Nikogo nie było. Uma, Harry i Ben  chyba poszli się napić. Gil gdzieś sobie poszedł. Natomiast pozostała część paczki miała przyjść za jakąś godzinę. Idealny moment na samobójstwo. Evie nie widziała innego wyjścia. Czuła, że nie poradzi sobie bez Alka. Wzięła pistolet. Bóg jeden raczy wiedzieć skąd go wzięła. Potem przyłożyła go sobie do głowy. Nie dawała rady. Nie było Alka tylko jeden dzień, a ona już nie dawała rady. Nie wytrzymywała tego psychicznie. Jeszcze chwilę i będzie po wszystkim, a dokładniej mówiąc to byłoby po wszystkim gdyby nie...

-Evie!-do sali wbiegł Zośka. Tak w sumie to nikt nie wiedział jakim cudem on się tak szybko znalazł, ale to nie było najważniejsze. Niebieskowłosa nadal trzymała pistolet przy swojej głowie.-Evie! Nie rób tego!-krzyknął chłopak.

Evie walczyła ze swoimi nerwami aż w końcu opuściła broń. Tadeusz podbiegł do niej i ją przytulił. Wiedział, że to jest dla niej ciężkie. To dla nich wszystkich było ciężkie. Śmierć dwóch bardzo ważnych osób. Wszystkimi to bardzo wstrząsnęło. Jednak niektóre osoby poczują konsekwencje Akcji pod arsenałem.

~~~

Gil szedł sobie ulicą. Wyszedł kiedy akurat nikt nie patrzył. Nagle ludzie zaczęli uciekać. Chłopak natychmiast zrozumiał o co chodzi. Łapanka. Natychmiast rzucił się w kierunku pierwszego lepszego sklepu. Niestety nie zdążył tam dobiec. Złapali go. Załadowali do wozu wraz z innymi ludźmi i odjechali. Ucieczka nie wchodziła w grę, gdyż siedział w samym środku wozu. Nie zdołałby się przedrzeć na początek, a nawet jeśli by się to mu udało to na początku siedziały dwa szkopy. Potem wysiedli na stacji kolejowej, a następnie wsadzili ich do więźniarek. Wagonów wiozących do najgorszego obozu pracy w Oświęcimiu. Auschwitz. Z tamtąd nikt nie wyszedł żywy.

~~~

-Gdybyśmy odbili go za pierwszym razem żyłby! Alek też, a Buzdygan nie byłby rany!-krzyczała Mal

-Najpewniej tak. Trzeba było wtedy robić akcję.-powiedział Zośka

-Właśnie! Mogliśmy się wtedy ich nie słuchać!-krzyknął Jay

-A tak w ogóle to gdzie Gil?-spytał Carlos

-Może jest na zewnątrz?-spytała cicho Evie

-Sprawdzę.-powiedziała Uma i zajrzałam na zewnątrz.-Pusto.

-Oby jemu się nic nie stało.-powiedział smutno Ben

-Przestań tak gadać. Na pewno nic mu nie jest.-powiedział Harry

-Ja sprawdzę toalety. Jeśli tam go nie ma to w takim razie jest na zewnątrz.-powiedział Jay i wyszedł.

-Oni nie zasłużyli na taki los.-westchnęła Mal

-Zgadzam się. Zbyt cudowni ludzie to byli.-dodał Harry

-Słuchajcie! Gil chyba ma kłopoty!-krzyknął Jay

-Co?!

-Nie ma go w toalecie, a za oknem widziałem, że jest łapanka.-powiedział

-O nie!-krzyknęła Mal

-To zapewne odwet za akcję.-westchnął Zośka

-Ale nie martwcie się. On żyje. Był załadowany do wozu.

-Czyli, albo jedzie na Pawiak, albo do obozu.-powiedziała Evie

-Boże! On tam dnia nie wytrzyma!-krzyknęła Uma

-Tyle nieszczęść w przeciągu kilku dni.-szepnęła Mal

~~~

Hejka! Oto kolejny rozdział. Podoba Wam się? Jak myślicie? Gil przeżyje obóz koncentracyjny? Piszcie w komentarzach.

Buziaki 😘

_Wicked_descendants_❤️

🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon