Rozdział LII 27.09.1943r.

41 7 0
                                    

-Ta akcja to kompletna klapa. No nie liczmy Evie, która za tą akcję dostała order Virtuti Militari, gdybyś nie rzuciła tym granatem to byłoby więcej zabitych, ale tak poza tym akcja beznadziejna.-powiedział Długi.

-To prawda Evie. Byłaś najlepsza. Gdyby Cię nie odznaczyli tym orderem to bym poszedł do komendanta.-powiedział Anoda

-Przestańcie w kółko powtarzać, że dostałam order. Przez to czuję się głupio.-powiedziała Evie

-Jak sobie panienka życzy.-powiedział Anoda kłaniając się teatralnie i powodując śmiech kilku osób.

-A wracając do tematu akcji to faktycznie była ona słabo zaplanowana. Do tego są ogromne straty w ludziach.-powiedział Jerzy. Dowódca batalionu.

-Tak. Zośka, Alek i Rudy to się pewnie teraz w grobach przewracają.-powiedziała Mal

-Słuchajcie. Po co to rozwlekać. Po prostu jako batalion "Zośka" nie zaczęliśmy najlepiej. Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość.-powiedział Morro

-Racja, ale ja i Carlos też wypadliśmy nieźle. W końcu to dzięki nam udało się złamać opór strażników.-powiedział Jay

-Racja.-zgodził się z nimi Morro

-No dobra. To może zagrajmy w bierki.-zaproponowała Mal

-Świetny pomysł.-poparł ją Carlos i już po rozrzuceniu bierek wszyscy zaczęli grać.

~~~

-Nie ma to jak świeże powietrze.-powiedziała Mal idąc wraz z Evie. Różowowłosa odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że nie będą musiały zabierać ze sobą wszystkich. Cudem też udało się Mal odciągnąć Anodę od kolejnego zamiaru odprowadzenia Evie i jej. Nie, żeby go nie lubiła. Nic z tych rzeczy. Po prostu chciała pogadać z przyjaciółką.-Mam pytanie...-zaczęła Mal

-Jakie?-spytała Evie

-Eee...

-No mów.

-Czy Ty i Anoda coś...

-No co Ty? Jesteśmy przyjaciółmi, ale nic poza tym. Czemu pytasz?

-Bo... Wraz z Umą zauważyłyśmy, że najprawdopodobniej mu się podobasz i to dlatego...

-Mal. Jak dla mnie ta teoria jest bez sensu.

-To w takim razie kiedy w końcu otworzysz oczy? Jak Cię niespodziewanie pocałuje?-spytała Mal

-Kochana przecież nic takiego się nie zdarzy.

-Jasne.-powiedziała sarkastycznie Mal. Tak rozmawiając obie doszły do mieszkania. Weszły do niego i zamknęły drzwi na klucz. Mieszkanie, w którym mieszkały dziewczyny jest mieszkaniem, w którym w 1942 roku zamieszkali Evie i Alek. Evie po śmierci Alka Evie na początku nie lubiła tu przebywać. W tym mieszkaniu wszystko przypominało jej o chłopaku. Teraz było już z tym lepiej mimo, że nadal miała wewnętrzną żałobę po chłopaku. Najczęściej w dzień udawała szczęśliwą, a w nocy cicho płakała. Czuła, że nigdy nie przestanie go kochać. Zamyślona siedziała w swoim pokoju, gdy nagle wbiegła tam Mal.

-Evie!

-Co się stało?

-Moi "rodzice" tu byli.-powiedziała Mal robiąc znak cudzysłowu przy słowie "rodzice".

-Coś mówili.

-Tak. Moja "matka" powiedziała coś takiego: "Mamy nadzieję, że dostałaś nauczkę. Jeśli będziesz robić to co do tej pory to kolejne osoby na tym ucierpią" i wyszli. Nic z tego nie rozumiem.-powiedziała Mal

-A ja tak. Mal to jasne jak słońce! To oni stoją za aresztowaniem Rudego!

-Co?

-Musieli Cię jakoś namierzyć i dowiedzieć się, że on jest w konapiracji. Donieśli na niego Gestapo, a Ci go aresztowali.

-Tak myślisz?

-Ja nie myślę. Ja to wiem. Chodź. Idziemy do Orszy.

-Mam donieść na...

-Mal przypomnij sobie o tym co Ci zrobili. Nie powiedzieli Ci, że Cię znaleźli. Ukryli przed Tobą prawdziwą torsamość.

-Dobrze już dobrze. Chodźmy.-powiedziała Mal. Po chwili obie dziewczyny wyszły z mieszkania.

~~~

Hejka! Oto kolejny rozdział. 💜 Podoba Wam się? Jak myślicie? Jak zakończy się ta sytuacja z "rodzicami" Mal? Odpowiedź już w następnym rozdziale, który wstawię być może jeszcze dzisiaj. 😊

Buziaki 😘

_Wicked_descendants_ ❤️

🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️Where stories live. Discover now