-To już dziś! To już dziś!-krzyczała podekscytowana Mal.
-Uspokój się.-powiedziała Evie stawiając śniadanie na stole.
Mowa tu oczywiście o Powstaniu, które miało wybuchnąć o godzinie siedemnastej.
-Nie mogę się już... Zaraz! A Ty dokąd idziesz?-spytała Mal, kiedy zauważyła, że jej przyjaciółka podchodzi do drzwi.
-Wychodzę na chwilę. Za godzinę wrócę.-powiedziała Evie i wyszła z mieszkania.
-Pewnie poszła na grób Alka.-powiedziała cicho Mal, a potem zaczęła jeść posiłek. Cały czas patrzyła się na wskazówki, lecz te uparcie nie chciały się szybciej przesuwać. Jest godzina ósma.
~~~
-Jest mało broni.-powiedział Carlos. Był wraz z chłopakami na zebraniu. Mal, Evie i Umy tam nie było, gdyż to było zebranie tylko dla chłopaków, a dziewczyny były łączniczkami. Jest godzina dziesiąta.
-Większość wcześniej oddano na wschód.-powiedział Morro
-To jak mamy się bronić jak mamy tak mało broni?-spytał Jay
-Nie słuchałeś? Mamy zdobyć punkty, w których mamy się dozbroić.-powiedział Anoda
-Oby nam się udało.-powiedział Harry
-No dobra chłopaki. To o godzinie szesnastej spotykamy się na Woli.-powiedział Morro
-Tak jest!-krzyknął Jay. Wszyscy się zaśmiali.
~~~
Godzina dwunasta. Evie od kilku godzin siedzi przy grobie Alka. Jakby nie mogła stamtąd odejść o własnych siłach.
-Tu jesteś.-usłyszała głos Anody. Obróciła się w jego stronę.
-Co Ty tu robisz?-spytała
-Wszyscy Cię szukają. Nie wiedzą gdzie jesteś. Tak myślałem, że Cię tu znajdę.-powiedział chłopak. Usiedli na ławeczce obok grobu. Zapadła cisza.
-Tęsknisz za nim?-spytał Anoda przerywając ciszę.
-Tak. Chciałbym, żeby tu teraz z nami był.-powiedziała niebieskowłosa
-Nadal go kochasz?-spytał chłopak
-Tak. Pewnie nie to chciałeś usłyszeć, ale taka jest prawda.-powiedziała Evie
-Słuchaj, a mogłabyś mi w czymś pomóc?-spytał Anoda zmieniając temat
-Jasne, a w czym?-spytała dziewczyna
-Muszę znaleźć swoją czapkę ułańską.-powiedział chłopak
-Ech ta Twoja czapka. Dobrze. Pomogę Ci.-powiedziała Evie wstając z ławki.
-Ale musimy się pośmieszyć. Mamy na to cztery godziny, a trochę może zająć dojście do mojego mieszkania.-powiedział chłopak
~~~
Godzina szesnasta. Wszyscy już są na miejscach. Mal, Evie i Uma też przyszły. Nagle nadjechał wielki niemiecki ciągnik. Trzeba było go zatrzymać.
Carlos, Jay i Harry wychylają się z bramy i krzyczą coś do Niemców. Niemcy nic sobie z tego nie robią.
-Uwaga!-wrzeszczy Kołczan.
Nagle coś wybuchło. Mal spogląda w górę. Widzi Bonawenturę chwytającego się za krwawiącą rękę.
"Zapewne to wyglądało tak. Rozbił szybę raniąc się w rękę i rzucił granatem. Niestety zraniona ręka dała się odczuć we znaki i nie udało się mu dorzucić."-pomyślała Mal biegnąc po schodach na pierwsze piętro budynku. Wpadła do pomieszczenia gdzie znalazła chłopaka. Potem zaczęła mu przemywać ranę.
-Świetny pomysł miałeś, wiesz? Po prostu świetny.-powiedziała Mal sarkastycznie przemywając ranę. Na szczęście nie było to groźne.
-A Ty byś lepiej to wymyśliła. Co nie?-spytał chłopak
-No może i nie, ale spójsz co narobiłeś! Powstanie zaczęło się o godzinę za wcześnie.-powiedziała Mal
~~~
Tymczasem wszyscy budowali barykadę. Evie biegnąc dostaje w nogę.
-Evie!-krzyknęła Uma. Następnie podbiegła do przyjaciółki i zawinęła jej nogę w bandaż.-Będziesz żyć.-szepnęła. Przy pomocy Anody odciągnęła dziewczynę w bezpieczne miejsce.
-Jak na razie dla Ciebie walka się skończyła.-powiedział cicho Anoda.
-Niestety tak.-powiedziała Evie, a następnie westchnęła ciężko.
~~~
Hejka! Oto kolejny rozdział. Pierwszy dzień Powstania. Jak widzicie Evie jest ranna. Jak myślicie? Przeżyje? 🤔 Piszcie w komentarzach. ♥️
Buziaki 😘
_Wicked_descendants_ ❤️
![](https://img.wattpad.com/cover/209143343-288-k292976.jpg)
YOU ARE READING
🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️
FanfictionPewnego dnia, kiedy wszyscy mają iść do liceum, albo do szkoły niespodziewanie wybucha II wojna światowa. Jak bohaterowie poradzą sobie w nowej rzeczywistości? Miłość Przyjaźń Cierpnienie Ból Walka Szczęście Radość Śmierć Z tym wszystkim będą musiel...