Rozdział XVI 09.01.1942r

77 10 2
                                    

Evie szła z Alkiem przez Warszawę wesoło z nim rozmawiając.
Jej torby dźwigał chłopak dlatego, bo zaoferował jej ich noszenie. W jednej z toreb siedział Stary z pyszczkiem na wiesz hu.

-Z kim mieszkasz?-spytała Evie

-Z matką i siostrą.-odpowiedział

-A co z Twoim ojcem?-spytała, a chwilę później pożałowała tego pytania.

-Na początku wojny zabrali go Niemcy w 1940r. Go zastrzelili.-powiedział cicho. Zbyt cicho jak na niego. Evie również posmutniała, bo przypomniała sobie jak na początku wojny również zabrano jej ojca. Potem przyszła informacja, że został roztrzelany.

-Ja miałam tak samo. Mój ojciec został aresztowany za działanie na rzecz Polski. Potem go zabili.-powiedziała cicho Evie, a potem poleciała jej jedna łza.

-Nie płacz.-szepnął chłopak, a potem ją przytulił. Wyglądało to dosyć dziwnie, bo Evie była niższa od niego. Znacznie niższa.

-Dziękuję.-powiedziała Evie, kiedy już ją wypuścił z uścisku.

-Nie ma za co Evie.-powiedział i się uśmiechnął, a Evie odwzajemniła uśmiech.-O nie! Już zaraz godzina policyjna. Chodź tędy. Będziemy szybciej w mieszkaniu.-powiedział Alek po czym pociągnął Evie w znanym sobie kierunku.

~~~

-To jaki jest ten Carlos?-spytał Rudy idąc z Mal chodnikiem

-Jest bardzo inteligentny i bardzo przystojny.-powiedziała różowowłosa.

-Jest Ci przykro, że musiałaś go zostawić w Siedlach?-spytał chłopak

-Bardzo, ale nie gadajmy już o tym. Porozmawiajmy o czymś innym. Widziałeś jak Evie i Alek na siebie patrzyli? Coś czuję, że moja przyjaciółka się zakochała.-powiedziała Mal. Nie miała ochotę na rozmowę o Carlosie co mogłoby doprowadzić ją do płaczu, a nie miała ochoty płakać na środku ulicy.

-Też to zauważyłaś panienko?

-Tego się nie da nie zauważyć.-powiedziała Mal

Lubiła tego chłopaka. Oczywiście nie tak jak Carlosa, ale była pewna, że oboje mogą się zaprzyjaźnić. Kiedy już weszli do mieszkania Rudego różowowłosa skierowała się do łazienki, a tam do końca dnia już tylko płakała.

~~~

-Gdzie mam iść?-spytał Ben idąc z Carlosem na rękach.

-A skąd ja mam wiedzieć! To Ty wpadłeś na tak idiotyczny pomysł jak wyskoczenie z okna!-krzyknął Carlos

-Przestań już! W ogóle gdzie my jesteśmy?-zadał to pytanie sam do siebie Ben

-Najpewniej w jakiejś wsi.-powiedział już spokojniej Carlos na co Ben odetchnął z ulgą.

-To dobrze, bo na wsi jest mniej szkopów, a przynajmniej tak mi się zdaje.

-Mam nadzieję, że Ci się dobrze zdaje.-westchnął Carlos

~~~

-Czemu Uma nie mogła zamieszkać z nami?! No czemu pytam się!-wrzeszczał Harry na całe mieszkanie

-Słyszałeś co mówił Zośka. Taki był rozkaz. Evie jest u Alka. Mal u Rudego, a Uma u niego.-powiedział Jay

-Zabawne, że akurat wypadło na Umę.-powiedział Harry

-No tak wypadło. Zresztą jakby nie mieszkała u Zośki to mieszkałaby u kogoś innego. Poza tym jest tam jego rodzina.-powiedział Jay

-Czemu ona się we mnie nie zakocha.-westchnął Harry

-Przestań! Przecież ona się w nim nie zakochała!-powiedział Gil

-Ta, ale za niedługo to nastąpi. Zobaczcie jak do nich mówią. Panienko i panienko.-powiedział Harry

-Ej! To może Ty też się tak naucz. Ja jutro idę na koropetycje do Rudego. Pójdziesz tam że mną.

-Jay, ale ja się nie będę uczył fizyki.

-Ale nauczysz się dobrych manier. Chodźmy już lepiej.-powiedział Jay

-Miej na nich oko.-powiedział Harry do Gila

-Weś przestań.-powiedział Gil i wraz z Jayem poszli do domu

~~~

Hejka! Oto kolejny rozdział. Podoba Wam się? 🤔 Jak myślicie? Czy teoria Harrego jest słuszna czy on jest po prostu przewrażliwiony? Piszcie w komentarzach. 😊

Buziaki 😘

_Wicked_descendants_ ❤️

🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️Where stories live. Discover now