Rozdział XXI 11.02.1942r

66 9 2
                                    

Mal i Evie pogadały jeszcze chwilę, a potem niebieskowłosa poszła naszkicować ubranie dla Harrego. Dziewczyna była świetną projektantką, a jej ubrania były niesamowite. Może i były nietypowe jak na tamte czasy, ale to wyróżniało dziewczynę z tłumu.

Mal cicho podeszła do drzwi wejściowych.

-Alek, wiem, że tam jesteś.-powiedziała

-Masz mnie.-zaśmiał się chłopak wychodząc zza drzwi.

-Ile słyszałeś?-spytała Mal

-No eee...-zaczął jąkać się chłopak

-Wiedziałam! Wiedziałam, że podsłuchiwałeś!-wykrzyknęła Mal

-To było przypadkiem.

-Akurat! To, że słyszałeś moją kłótnie z Evie to też przypadek?-spytała Mal krzyżując ręce, żeby wyglądać poważniej.

-Eeee...

-Nie wykręcaj się. Widziałam Cię za drzwiami!

-No dobra. To byłem ja.

-Słyszałeś wszystko?-spytała Mal

-Tak.

-O nie! Evie mnie zabije!

-Spokojnie. Jeśli już to zabije mnie.

-Dobra. Mam pytanie.

-Jakie?

-Kochasz Evie?-spytała Mal wprost.

-Jaa...nie wiem.

-Jak to nie wiesz?

-No, bo myślę o niej często i bardzo ją lubię. Zależy mi na niej...

-Brawo! Czyli się zakochałeś! Jak już to zrozumiesz to daj mi znać, a i jeszcze jedno! Jeśli ją skrzywdzisz to przysięgam, że Cię zastrzelę.-powiedziała Mal.

Wyglądało to dosyć komicznie. Niska dziewczyna mająca wzrost około półtora metra grożąca chłopakowi mającemu prawie dwa metry. Tak samo stwierdzili Carlos z Benem, którzy obserwowali to wydarzenie.

-Zabawnie to wygląda.-stwierdził Ben

-Co?

-No ta sytuacja. Mal przy nim wygląda jak krasnal.

-No w sumie. Masz rację. To trochę zabawne.

-Myślisz, że oni...

-Nie! To raczej Evie się w nim zakochała. Mal widzę z nim pierwszy raz.

-A no w sumie. Ja to bym się martwił o tego co z nim mieszka. Często ze sobą gadają.-powiedział Ben

-Racja, ale to chyba dlatego, że są razem w drużynie.

-Dokładniej mówiąc to ona jest w jego drużynie.

-Lepiej już chodźmy pod mieszkanie Alka.

-Po co?

-Boże! Po to, żeby u nich zamieszkać! Evie na pewno dochowa tajemnicy.-powiedział Carlos

-Na pewno to Kopernik nie żyje.

-Siedź już cicho.

~~~

Kilka godzin później dwoje młodych ludzi szło ulicą. Wyglądali na typowych Warszawiaków, ale w rzeczywistości nimi nie byli. Codziennie narażali swoje życie po to, żeby namalować rysunki, lub napisy, żeby podnieść Polaków na duchu. Szli i rozmawiali na różne tematy. W końcu po jakimś czasie udało się im dojść do drzwi mieszkania. Jednak nie spodziewali się, że na schodach spotkają osobę, której nie spodziewali się już ujrzeć.

-Carlos?-spytała Evie

-Eee... Cześć.

-Hej! Ja też tu jestem.-powiedział Ben machając ręką

-Kim jesteś?-spytała Evie

-Jestem Ben. Musicie nam pomóc.

~~~

-I tak oto znaleźliśmy się tutaj.-powiedział Carlos kończąc wypowiedź.

-I nie spotkaliście żadnego patrolu?-spytał Alek niedowieżając

-Mieliśmy masę szczęścia.-powiedział Ben

-Wiecie. Miałem tam w więzieniu chwilę sadysfakcji.-powiedział Carlos, a po chwili dodał.-Jeden ze szkopów mówi do mnie "Gadaj Polski psie", a ja mu odpowiadam: lepiej być Polskim psem, a nie Niemieckim mordercą." Oczywiście oberwałem za to, ale warto było.

-I miałeś odwagę im tak po prostu powiedzieć...

-Tak Evie. Miałem tyle odwagi, żeby im to powiedzieć. Ale lepiej gadaj co u Ciebie i pozostałych. Mam nadzieję, że za mną nie płakaliście.-zaśmiał się białowłosy

Ten wieczór był bardzo długi. We czwórkę opowiadali sobie o tym co się wydarzyło w ich życiu. Potem zjedli kolację z mamą Alka i jego siostrą Marylą, a na końcu każde z nich po umyciu się poszło spać.

~~~

Hejka! Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. ❤️ Następny rozdział będzie być może dzisiaj. 😊💕

Buziaki 😘

_Wicked_descendants_ ❤️

🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️Where stories live. Discover now