Rozdział LXIII 11.07.1944r.

36 8 2
                                    

Mal, Evie i Carlos siedzieli w Krakowie. Tak dobrze widzicie. W Krakowie. Dzisiaj miała się odbyć akcja zamordowania kolejnego zbrodniarza Hitlerowskiego. Od słynnej kłótni z Morro Minęło już dużo czasu, a sytuacja między przyjaciółmi nadal nie uległa zmianie. Cała trójka była w Krakowie już od czerwca, więc dawno nie widzieli już reszty paczki. Nie wiedzieli też co tam się dzieje. A działo się dużo, a do tego jeszcze dojdziemy. Wróćmy teraz do akcji. Wszyscy zajęli już swoje pozycje.

"Chyba nas tu już wszyscy znają."-pomyślał Carlos zauważając, że ludzie się na nich patrzą.

Trudno byłoby się temu nie dziwić. W końcu już trzeci dzień stoją w tych samych miejscach.

-Oby teraz się udało.-szepnęła Mal do Evie

-Też mam taką nadzieję.-odszepnęła jej przyjaciółka.

Nagle wszyscy dostają sygnał. Samochody jadą. I faktycznie. Nadjechały. Zgromadzeni żołnierze zaczynają ostrzeliwać auto. Udaje im się zabić kilkunastu Niemców. Niestety nie tego, którego by chcieli zabić.

-No nie wierzę.-jęknęła Mal rozgoryczona.

-Zwijamy się stąd.-szepnął do niej Carlos i odbiegli zabierając po drodze rannego dowódcę akcji. Wsiedli do aut i pojechali.

~~~

-Wiecie. Ja to się nie mogę doczekać powrotu. Stęskniłam się za wszystkimi.-powiedziała Evie

-Ja też już chcę być w Warszawie. Zaraz!-krzyknęła Mal

-Co?

-Widzę kilku Szkopów!-krzyknęła Mal

Zaczęła się strzelanina. Niestety nie skończyło się to dobrze. Evie dostała nabojem w nadgarstek.

-Evie!-krzyknęła Mal i zaczęła opatrywać ranę.

Na szczęście oprócz rannej Evie więcej strat nie było. Musieli wracać do Warszawy.

~~~

-Nareszcie jesteśmy w... Aaaaa!-krzyknęła Mal

-Co jest?-spytał Carlos

-Dostałam szczurem!-krzyknęła różowowłosa

-Anoda! Wiem, że to Ty.-powiedziała stanowczo Evie

-Macie mnie.-zaśmiał się chłopak wychodząc zza drzwi.

-A gdzie reszta?-spytała Mal

-Mal! Zabieraj ich ode mnie!-krzyczała Uma

-No to będzie wesoło.-mruknął Carlos

Uma wbiegła do pomieszczenia. Za nią przybiegł Harry z Jayem, Benem i Gilem. Po wyściskaniach i przywitaniach Anoda spytał:

-Słyszeliście już?

-Niby co?-spytała Mal

-Morro złożył na siebie karny raport i wyjechał.

-Niemożliwe!-krzyknął Carlos

-A jednak.-mruknęła Uma

-Pogodziliście się?-spytała Evie

-Nie było okazji.-powiedział Jay

-Aha. Mam nadzieję, że zmądrzeje przez ten urlop.-powiedziała Mal

-On chyba już zmądrzał.-powiedział Anoda

-Uwierzę jak zobaczę.-mruknęła Mal.

-A co z powstaniem?-spytał Carlos

-Ma być w tym miesiącu.-powiedział Harry

-Niemożliwe.-powiedziała Mal

-Możliwe.-powiedział Gil.

-Tak! Tak! Tak!-krzyknęła Mal

-A i jeszcze jedno. Puki nie ma Morro Ty Mal obejmujesz dowódstwo kompanii "Rudy".-powiedział Ben

-Czyli wracam do "Zośki"?

-Tak.

-No dobra. Niech będzie.

~~~

Hejka! Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że Wam się podoba. ❤️

Buziaki 😘

_Wicked_descendants_ ❤️

🔫Na wojennej ścieżce🔫 ❤️~Marlos~~Huma~~Descendants~~Kamienie Na Szaniec~❤️Where stories live. Discover now