19🌼

2.8K 527 369
                                    

- Mnie? - powiedziała zaskoczona Żaneta, śmiejąc się pod nosem. - A co to, obowiązkowy pierwszy taniec z szefem?

Tezeusz wzruszył ramionami, choć się uśmiechał. Żaneta widziała, że był szczególnie szczęśliwy tamtego dnia.

- Poza Letą to w zasadzie ciebie znam tu najlepiej. To jak? - Wyciągnął do niej swoją rękę, a Żaneta już chciała ją ująć, gdy nagle się wycofała.

- Twojej narzeczonej nie będzie się to podobało.

Tezeusz nieznacznie spojrzał za siebie, gdzie Leta tańczyła już z panem Irvingiem.

- Cały czas jej pokazuję, że jej ufam, więc niech ona też pokaże to mi. Poza tym, nie robimy nic złego. - Tezeusz ponownie wyciągnął swoją rękę. - Zapraszam, polecenie służbowe.

- Och, no naprawdę. - Żaneta przewróciła oczami, ale z radością przyjęła jego zaproszenie. To, co mówił, było dla niej bardzo sensowne.

Zaczęli sunąć po parkiecie razem, a wtedy Żaneta prędko zauważyła, że Aurorem był znacznie lepszym niż tancerzem.

- Och, wolniej, panie Scamander, wolniej... - Zaśmiała się, próbując go poprowadzić. - To nie walc wiedeński.

- Mówisz to, jakbym znał różnicę - odparł jej Tezeusz, również się śmiejąc. - Skąd tak dobrze tańczysz?

- Coś kiedyś liznęłam, ale nie lubię tańczyć.

- Czyli też zabrałem cię w paszczę lwa? - powiedział, by ją przedrzeźnić, a Żaneta po prostu nie potrafiła uwierzyć w to, że tak zachowywał się jej szef.

- Nie, bo tańczysz gorzej niż ja - odgryzła się, co wymalowało zdradę na jego twarzy. Chcąc jakby udowodnić, że nie miała racji, obrócił ją niespodziewanie, co pięknie zakończył, lekko się przed nią kłaniając.

- No to było ładne, tyle ci dam - przyznała, nie mogąc przestać się szczerzyć, bo dawno nie czerpała już takiej przyjemności z tańca.

- Świetny tancerz, świetny szef, jestem po prosty wybitny - powiedział dumnie, na co Żaneta przewróciła oczami.

- Niech już pan tak sobie nie schlebia, panie Scamander.

- Skąd nagle to panie? - zapytał zdumiony, przyciągając ją minimalnie bliżej siebie, by wyminąć pobliską parę.

- Okoliczności aż się o to proszą. - Żaneta spojrzała nieznacznie do tyłu, wskazując w ten sposób na cały ten bal. - I w zasadzie tak powinnam mówić, nie? Jesteś moim szefem... I chyba starszy niż ja.

- Cóż, nie wypada pytać mi o twój...

- Trzydzieści sześć - przerwała mu Żaneta pewnie, co go zaskoczyło, ale odparł:

- Trzydzieści dziewięć.

- Oj, czyli to już starość, nie radość. - Zaśmiała się po raz kolejny; dobry humor jej nie opuszczał.

- No wiesz? - zapytał Tezeusz, tylko udając oburzonego.

- Mnie to nawet cieszy. Powiem mamie, że jest ktoś starszy ode mnie, kto nie ma jeszcze domu, gromadki dzieci i psa.

- Żenię się z Letą w przyszłym roku - powiedział Tezeusz, choć, zdawało się Żanecie, bez entuzjazmu. Obrócił ją ponownie, i ponownie mu to wyszło, za co dostał od niej minę pełną uznania.

- To będzie czterdzieści - zauważyła Żaneta, ponownie ustawiając się z jedną ręką na jego ramieniu, a drugą w jego dłoni. - To nadal mam parę lat, by nie brać ślubu później niż ty.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now