26🌼

2.7K 486 111
                                    

Przez Franię, która niestety musiała wracać do Polski jeszcze wieczorem tamtego dnia, Żaneta nie mogła zmrużyć oka. Spędziła z przyjaciółką wspaniały dzień, a jednak wciąż myślała o tym jednym momencie, o rozmowie o Tezeuszu.

Nie potrafiła przestać myśleć o nim i nie analizować tego, co mogła do niego czuć. Chciało jej się płakać, kiedy orientowała się, że w istocie robiła czasem to samo, co niegdyś przy Waldku. Żałowała po części, że Frania jej to wszystko uświadomiła - bała się teraz pójść do pracy, spojrzeć w ogóle Tezeuszowi w oczy, spotkać jego narzeczoną...

Nie możesz, powtarzała sobie Żaneta. Nie możesz nic do niego czuć.

Po weekendzie Żaneta czuła się chora na samą myśl powrotu do pracy. Jej sumienność nie pozwalała jednak na to, by tam nie przyjść, więc jak zawsze stawiła się tam wcześnie i, mimo wszystko, przygotowała mu herbatę. Czekała na przyjście Tezeusza w ogromnym poczuciu winy, nawet jeśli jeszcze nie zamieniła z nim słowa od czasu, gdy zrozumiała, że polubiła go za bardzo.

Żaneta o mało nie podskoczyła, gdy tamtego dnia otworzyły się drzwi do biura.

- Dzień dobry - powiedział Tezeusz, wchodząc do środka w wyjątkowo dobrym humorze. Żaneta uniosła wzrok znad papierów, gapiąc się na niego wielkimi oczami i już chciała mu odpowiedzieć, gdy on się zaśmiał.

- A co ty tak na mnie patrzysz w szoku? - zapytał, kładąc swoją teczkę na biurku. - Mam coś na twarzy?

- Nie, nie... Przepraszam. Dzień dobry - odparła zmieszana Żaneta, miejąc ochotę zapaść się pod podłogę. Zastanawiała się, dokąd tak nagle uciekł jej rozum.

- Widzę, że moja kolej na pocieszanie. - Tezeusz usadowił się połowicznie na biurku. - Wszystko w porządku?

- Tak, tak, nie przejmuj się - odpowiedziała najszybciej, jak tylko umiała. Czemu musiał być tak miły tamtego dnia, by pogorszyć jej sprawę? Zaczynała czuć, że częste słowa jej babci, że jak coś może się popsuć, to się popsuje, ziszczały się przed jej oczami.

- Mówił ci ktoś, że nie umiesz kłamać? - zapytał Tezeusz ze śmiechem, brzmiąc jak Frania i dobijając swoją rozmówczynię jeszcze bardziej. - Bo zupełnie nie umiesz kłamać.

- Panie Scamander, wszystko w porządku - odparła jak najbardziej spokojnie i poważnie, chcąc się od niego zdystansować, ale już jego kolejne słowa uświadomiły jej, że to niemożliwe.

- Panie Scamander dawno nie było. Coś zrobiłem? - Zaśmiał się ponownie, a Żaneta spuściła głowę, by nie patrzeć na jego uśmiech. - Dziękuję za herbatę - dodał jak zawsze, na co ona posłała mu krótki uśmiech.

- Jak poszło przesłuchanie brata? - zapytała z grzeczności, bo wiedziała, że Tezeusz się tym denerwował. Liczyła też, że przestanie w ten sposób dopytywać o to, co z nią się działo.

Wtem mina mężczyzny znacznie mu zrzedła.

- Nie udało się, choć spodziewałem się tego - przyznał Tezeusz. - Nie to najgorsze. Pokłóciłem się z Letą o to wszystko, ona twierdzi, że powinienem z Newtem inaczej... Jakby znała go lepiej. - Ostatnie zdanie wypowiedział z pewną goryczą.

Na wspomnienie o jego narzeczonej Żaneta westchnęła. Kolejny raz słyszała o ich sprzeczce i zastanawiała się, jak on to w ogóle znosi. Nie skomentowała tego jednak, nawet jeśli wtedy zaczynała myśleć tylko o tym, że zasługiwał na więcej... A zaraz po tym kręciła do siebie głową, powtarzając sobie, że to przecież nie był konkurs na narzeczoną, a ona nie była nawet kandydatką na kandydatkę.

- Przykro mi - powiedziała dyplomatycznie.

Dość zmarnowany Tezeusz chciał jej odpowiedzieć, kiedy ktoś wpadł do pomieszczenia bez pukania.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz