63🌼

1.3K 254 33
                                    

Żaneta nie rozdzieliła się jednak z Tezeuszem na zbyt długo. Choć robiła to, co nakazywał plan, czyli starała się krążyć i mylić drogę pomiędzy budynkami u stóp świątyni, trudno uciekało się od popleczników Grindelwalda, którzy znaleźli się niemal na każdym dachu. Otaczały ją niezwykłe, zielone góry, powietrze było świeże i ostre, a ona co chwilę mijała tłumy skandujące nazwiska poszczególnych kandydatów na Najwyższą Szychę... Ona była skupiona na misji, ale zostanie złapanym okazało się nie do uniknięcia.

Błyskawicznie zorientowała się, że była śledzona. Natychmiast zaczęła mylić im drogę, ale gdy pierwsze zaklęcie przeleciało tuż obok jej głowy, zabawa się skończyło. Zaczęła trochę walczyć, trochę uciekać, mocno ściskając walizkę, której zawartości sama nie znała. Merlin wiedział - może to ona akurat złapała tę najcenniejszą? Musiała ją ochronić.

Zdawała sobie sprawę, że wrogowie byli wszędzie. W pewnym momencie zaczęła iść tyłem, wymachując różdżką przed sobą, gdy nagle zderzyła się plecami z czymś...

Miękkim?

Odwróciła głowę do tyłu. To był, choć sama w to nie wierzyła, Tezeusz.

- Cześć, Scamander. Kopę lat. - Zaśmiała się, widząc jego absolutnie skołowaną minę. On już otwierał usta, by jej odpowiedzieć, gdy oboje poczuli, jak ktoś przystawia im różdżki do karków. Zostali otoczeni z każdej strony.

- Walizki proszę - powiedział groźny głos gdzieś zza nich, a oni wymienili spojrzenia. Bez słów wiedzieli, że to był moment na poddanie się.

Nie było wyboru. Posłusznie stanęli przy ścianach budynku, bo wciąż w nich celowano, podczas gdy sługusy Grindelwalda odebrały im walizki... Na czele z Helmutem, tym, którego Tezeusz przecież znał.

- Poczekajcie. Otwórzcie je, upewnijcie się, że jest w środku.

Żaneta i Tezeusz po raz kolejny spotkali się wzrokiem. Sami nie mieli pojęcia, co było w ich walizkach, lecz zaczynali denerwować się coraz bardziej.

Wieka zostały odchylone i...

Walizka Żanety była po brzegi wypełniona stokrotkami, a z walizki Tezeusza nagle wyleciał Złoty Znicz, który prędko oddalił się w tylko sobie znanym kierunku. Dwoje Aurorów nie mogło się nadziwić, nie zdążyli nawet otworzyć ust, zanim walizka kobiety jakby wybuchła. Setki, a właściwie tysiące stokrotek zaczęły wysypywać się ze środka z długimi łodygami, które owijały się wokół nóg zbirów, przewracając jednego po drugim.

Wkrótce dołączyły do nich także inne części quidditchowego ekwipunku - tłuczki. Aurorzy spojrzeli po sobie z uznaniem dla pomysłu Dumbledore'a, po czym Tezeusz prędko podbiegł do Żanety, złapał ją za rękę i oboje wykorzystali zamieszanie, by zniknąć z pola widzenia.

Biegnąc szybko zauważyli, że nie tylko ich walizki miały w sobie niespodzianki. Inna grupa popleczników Grindelwalda walczyła z wężami, jeszcze inna z gryzącymi książkami, wreszcie gdzieś mignęła im też cała sterta bułek - to, czyje walizki zostały otwarte, było jasne jak słońce.

Zatrzymali się w jednym z zaułków, by odetchnąć, a tam nawet nie puścili swoich dłoni. Żaneta spojrzała w górę, na świątynię, w której kierunku zmierzało coraz więcej ludzi.

- Cholera, Tezeusz... Grindelwald może za moment zostać władcą naszego świata. Gdzie jest ten qilin?

- Na pewno jest bezpieczny - przekonywał Tezeusz. - Musimy teraz tylko zaczekać na Kamę i wszystko będzie dobrze. Na pewno.

- Nie wiem dlaczego, ale ci wierzę - powiedziała, a potem spojrzała na ich wciąż złączone ręce i nagle go puściła, speszona. - Dobrze, chodźmy w stronę mostu.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderDonde viven las historias. Descúbrelo ahora