35🌼

3K 501 63
                                    

Następny poranek był dla Żanety torturą. Całą noc żałowała tego, że powiedziała Tezeuszowi to, co powiedziała i wydawało się jej, że wcale go nie pocieszyło. Poza tym, zdawała sobie sprawę z tego, że jej problemy dopiero się zaczynały - zwłaszcza z ogarniającym ją poczuciem winy za to, co do niego czuła. Nie zamieniła z nim słowa, gdy rano wszyscy prędko zbierali się, by deportować się do Hogwartu.

Cała grupa udała się tam razem z Traversem jeszcze wczesnym rankiem. Kiedy wszyscy stanęli na moście prowadzącym do zamku, Żaneta nawet nie potrafiła się cieszyć wspaniałym widokiem. Stała pomiędzy Tezeuszem, a Traversem i próbowała się uspokoić.

- Cholera. Tęskniłam - powiedziała Jenna, przyglądając się zamczysku z uśmiechem.

- Czyli to jest Hogwart? - zapytała Porpentyna, patrząc na budynek z otwartą buzią.

- Mówiłam. Najlepsza szkoła na świecie - odparła Jenna dumnie. Pod największym wrażeniem był Jacob, on jednak na zewnątrz pokazywał tylko smutek.

Do całej grupy zmierzała jedna osoba, którą dawni uczniowie rozpoznawali doskonale. Albus Dumbledore szedł przez most w ich kierunku, a na jego widok Newt od razu wyszedł mu na spotkanie. Travers chciał ruszyć za nim, jednak zatrzymał go Tezeusz.

- Lepiej będzie, jeśli sam z nim porozmawia.

Newt nagle zawrócił i zwrócił się do Jenny:

- Pójdziesz ze mną?

Tamta bez zawahania ruszyła za nim, a następnie zaczęli prowadzić rozmowę z Dumbledorem na tyle daleko, że grupa nie była w stanie ich usłyszeć. W pewnym momencie mężczyzna uniósł ręce i z daleka spojrzał wymownie na Tezeusza, który westchnął, a następnie machnął różdżką, by zniknęły założone przez Traversa kajdany. Na ten widok sam Travers pokręcił głową; niechętnie przyznawał, że Dumbledore był niewinny.

- To nasza robota tu jest raczej skończona - stwierdził mężczyzna, ustawiając się naprzeciw dwojga Aurorów. - Poza tym, z tego co widzę, to trochę im zejdzie, więc nic tu po mnie. A wy dwoje... Możecie na razie wziąć wolne. - Mówił surowo, ale jednak z pewną łagodnością. - Moje kondolencje, Tezeuszu - dodał na koniec, klepiąc go po ramieniu. Tezeusz skinął głową w cichym podziękowaniu.

- A co będzie ze mną? - zapytała Nagini, kobieta, którą również zabrali ze sobą z Paryża. Żaneta widziała, że wyglądała na przerażoną, lecz nie mogła jej się dziwić. Porpentyna wyjaśniła jej wcześniej, że wraz z Jenną widziały ją w klatce dla osobliwości...

- A, tak... Ciebie trzeba przenieść w jakieś bezpieczne miejsce...

- Ja mam dobre miejsce dla...

- Po procedurach, Tezeuszu - przerwał mu Travers. - Chodźmy - dodał w kierunku kobiety, a ta spojrzała na Aurorów, jakby pytając, czy to było bezpieczne. Żaneta skinęła zachęcająco głową, chcąc ją jakoś uspokoić.

Porpentyna i Jacob przyglądali się temu z boku, a kiedy Travers zniknął wraz z Nagini, sami podeszli do dwojga Aurorów.

- Im chyba naprawdę trochę zejdzie, co? - powiedziała Porpentyna, na co Tezeusz pokiwał głową.

- Jak chcecie, to pójdźcie po prostu pozwiedzać zamek. Ja... Chyba wrócę do domu - odparł, a Żanetę ścisnęło w gardle. Musiała z nim jeszcze porozmawiać, zanim zdążyłby odejść...

- Co ty na to, Jacob? Chcesz zobaczyć magiczną szkołę? - zapytała Tina, a Jacob, pomimo ponurej miny, nie chciał odmawiać.

- W sumie czemu nie... - Wzruszył ramionami.

- No to... Do zobaczenia, w takim razie... Miło było was poznać - powiedziała Porpentyna.

- Was również - odparła Żaneta. Tezeusz nie odpowiedział, oparty o barierkę mostu i zapatrzony gdzieś przed siebie.

Kiedy i oni odeszli w stronę Hogwartu, Żaneta ostatecznie została sama z Tezeuszem. Pomimo wielkiego strachu, nie zamierzała odpuszczać rozmowy z nim. Cichymi krokami zbliżyła się do niego, a następnie również oparła się o barierkę tuż przy nim, a jednak na tyle daleko, by go nie dotykać.

- Tezeusz... Wiem, że pewnie nie jesteś teraz w nastroju na rozmawianie ze mną, ale... Przepraszam cię za wczoraj. Nie chciałam, żebyś zrozumiał mnie, jakbym miała ciebie dość, bo tak nie jest.

Tezeusz zaśmiał się żałośnie, spuszczając głowę.

- Proszę, a to ja chciałem cię przeprosić, że poprosiłem cię o zbyt wiele...

- Nie, to w ogóle nie o to chodzi, to tylko ja... - Urwała, bo zdała sobie sprawę, jakie było zakończenie.

Tezeusz po raz pierwszy uniósł wtedy głowę i spojrzał na nią wyczekująco, lecz Żaneta za nic w świecie nie zamierzała dokończyć tamtego zdania zgodnie z prawdą. Przełknęła ślinę, po czym sama spojrzała przed siebie na potężną przepaść, nad którą znajdował się most.

Tezeusz czekał jeszcze chwilę, lecz ona wciąż milczała, a on nie miał wtedy siły dopytywać.

- Sądzę, że nikt z nas nie myślał wczoraj racjonalnie - powiedział wreszcie. - W zasadzie... Nie obwiniajmy się, bo to nie ma sensu.

- Cieszę się, że tak uważasz - powiedziała Żaneta, odetchnąwszy z ulgą, choć tylko na moment. Przecież dla niej największym problemem w całej tej sytuacj nie było to, o czym mówili, a to, co ona w sobie skrywała.

- Muszę chyba wrócić do domu, poukładać sobie jakoś to wszystko... - Tezeusz przejechał dłonią przez włosy. - Tak, muszę iść. Ale... Dziękuję ci jeszcze raz, że zostałaś, Janet.

- Nie ma za co - wyszeptała.

Tezeusz spojrzał na nią ostatni raz, po czym bez dalszych słów deportował się do domu. Kiedy tylko tam wszedł, zrzucił z siebie płaszcz, a wtedy zrozumiał, że w mieszkaniu była pustka, i że odtąd już tylko pustka będzie mu odpowiadać.

Wszedł do sypialni, gdzie wszędzie widać było jeszcze rzeczy Lety... I wtedy go złamało.

Opadł na łóżko i ukrył twarz w dłoniach, po czym rozpłakał się niczyn dziecko, tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Nie wiedział, co bardziej łamało mu serce: to, że stracił narzeczoną, to, że był już pewien, że go nie kochała, to, że czuł się tak cholernie winny przez to, że sam nie tęsknił za nią już jak za ukochaną...

Wyprostował się, by otrzeć łzy, przy czym kręcił głową sam do siebie. Pożałował powrotu do domu, gdzie każda rzecz mu o niej przypominała. Potrzebował pomocy, jakiejkolwiek, jakiegokolwiek wsparcia i od razu pomyślał ponownie o Żanecie, która przecież przez ostatnie ponad pół roku nieustannie mu pomagała. Nie chciał jednak jej wykorzystywać, nie kolejny raz, za bardzo wziął sobie do serca to, jak powiedziała, że już tak nie może, nawet jeśli go przeprosiła...

Pomyślał o Newcie, ale on przecież sam był w rozsypce, nie mógł go o nic prosić... Nie wiedział nawet, kogo poprosić o pomoc w wyniesieniu rzeczy Lety z mieszkania - wiedział, że sam sobie z tym nie poradzi.

Znowu pomyślał o Żanecie, i znowu pokręcił głową. Karcił się za to, że o niej myślał najwięcej w tamtej chwili, że przed momentem ją widział, a chciał wrócić, kolejny raz się wypłakać i usłyszeć, że przecież jakoś się ułoży, nawet jeśli Leta nie żyła, nawet jeśli wciąż byli w niebezpieczeństwie...

A niczego nieświadoma Żaneta wciąż stała w tym czasie na moście, wpatrując się w ogrom Hogwartu i zastanawiając się, co będzie dalej.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now