65🌼

1.4K 270 48
                                    

- Porpentyna, koleżanko moja... Kopę lat! - zawołała Jenna, wchodząc do mieszkania sióstr Goldstein w Nowym Jorku, dokąd grupa przeniosła się zaaranżowanym przez Dumbledore'a świstoklikiem.

- Cześć wam wszystkim - odpowiedziała Porpentyna ze szczerym uśmiechem, patrząc na swoich gości. - Lally!

- Cześć!

Porpentyna i Eulalie wymieniły uściski, po czym ta pierwsza odsunęła się, by pozwolić im wejść dalej do środka.

- Wchodźcie, wchodźcie. - Zachęcała, zamykając drzwi za Jenną, Żanetą i Eulalie. - Ja muszę wracać do Queenie. Zaczyna panikować z tą swoją suknią... Ale wy się rozgośćcie, szykujcie się.

- Fajnie jest mieć znowu siostrę, co? - zapytała Jenna, na co Tina pokiwała głową.

- Nawet sobie nie wyobrażasz.

Jej wygląd też się zmienił, szczególnie fryzura, która teraz była nieco dłuższa i bardziej kobieca, co nie umknęło uwadze Jenny.

- Ty też odstawiona jesteś, Goldstein. Ale do twarzy ci.

- A dziękuję.

Tina zniknęła za białymi drzwiami do kolejnego pokoju, podczas gdy Jenna opadła na fotel.

- Przygotowanie na ślub to była ostatnia rzecz na mojej liście potencjalnych zadań na dzisiaj. Nawet nie wiem, od czego zacząć, pomijając, że z sukienką jakąś też krucho.

- Tak, u mnie też - przyznała Lally, rozglądając się po pokoju. - Trzeba będzie coś wyczarować na szybko.

- O to się nie martwcie. - Żaneta machnęła ręką. - Moja mama jest magiczną krawcową i pomagałam jej w tym latami. Umiem wyczarować trochę bardziej zaawansowane kreacje... Więc mogę pomóc, jeśli chcecie.

- Byłoby wspaniale - przyznała Eulalie. - To ja pójdę przypudrować nosek - dodała i zniknęła za drzwiami łazienki, zostawiając dwie kobiety same.

- Janet, jak zwykle nasza wybawicielka. - Jenna złożyła jej pokłon. - W ogóle promieniejesz teraz, co jest?

- Wiesz... - Żaneta wzięła głęboki wdech, wciąż się uśmiechając, po czym usiadła w fotelu naprzeciw Jenny, bo już brakowało jej sił. - Nadal się jeszcze trochę nie mogę pozbierać po tym, co mi powiedział Tezeusz.

To była prawda. Żaneta wręcz tryskała ekscytacją i to nie tylko przez zaproszenie, ale też przez to, że wiedziała, że będzie mogła pokazać Tezeuszowi trochę jej rodzinnej kuchni. Zależało jej na tym, by coś mu się spodobało, zresztą jak dotąd o Polsce tylko mu opowiadała, a teraz mogła coś pokazać...

- Nie no, wal. - Jenna klasnęła w ręce, również cała podekscytowana. - W końcu się ruszył?

Żaneta uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a następnie spuściła wzrok, trochę zawstydzona.

- Zapytał mnie, czy na to wesele możemy iść razem. Tak oficjalnie, w sensie.

Jenna miała ochotę uderzyć głową w fotel, ścianę, cokolwiek, co było pod ręką, ale ostatecznie pacnęła się tylko dłonią w czoło.

- Ech, no to się wysilił... Ale lepszy rydz niż nic, zgaduję. Janet, idziemy do przodu! - Złapała ją za ręce, ciesząc się jak głupia, co udzieliło się Żanecie.

- No... Troszkę tak. I strasznie się cieszę, ale też denerwuję przez to, zwłaszcza, że akurat dziś trzeba jakoś wyglądać.

- Jeśli to cię pocieszy, to ja też jestem spanikowana. Newt też mnie pierwszy raz zobaczy... No, tak w pełni upiększoną, że tak powiem. - Jenna wypuściła ciężko powietrze. - A ja się tak trochę marnie na tym znam.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now