30🌼

2.5K 499 234
                                    

Powaga całej sytuacji w pełni dotarła do Żanety, gdy Aurorzy dowiedzieli się, gdzie odbywało się zgromadzenie Grindelwalda i tam się udali. Cmentarz Père Lachaise był ogromny, a także przerażająco cichy, wyglądający straszliwie na tle bezchmurnego, nocnego nieba. Szła tuż za Tezeuszem wraz z innymi Aurorami, w głowie powtarzając zaklęcia obronne jak przed jakimś egzaminem, nawet jeśli doskonale je znała.

- Słuchanie go nie jest nielegalne - powiedział Tezeusz, zatrzymując się przed korytarzem do komnaty, w której wszystko się odbywało. - Ograniczcie użycie siły wobec tłumu. Nie bądźmy tacy, za jakich nas ma.

Większość Aurorów skinęła głowami, a Tezeusz pewnie, nie oglądając się za siebie, jako pierwszy wyruszył do przodu. Tuż przed wejściem zatrzymał się jeszcze raz i zapytał głośno:

- Zostajecie do końca?

- Tak - odparło wiele głosów jednocześnie, w tym ten Żanety, nawet jeśli naprawdę opanowywał ją strach.

Weszli do środka, a ich oczom ukazało się ogromne, kamienne pomieszczenie z długimi schodami, licznymi rzeźbami i czymś w rodzaju okrągłej sceny na samym środku, gdzie znajdował się właśnie Grindelwald. Żaneta rozejrzała się po tłumie, a jej strach przybrał na sile: rozpoznała co najmniej kilkanaście twarzy przestępców znanych jej jak dotąd tylko z plakatów i dokumentów. Szła w niewielkim odstępie za Tezeuszem, patrząc na Grindelwalda, który przemawiał do tłumu - choć wciąż do niej nie docierało, że to był naprawdę on.

- Między nami są Aurorzy - powiedział nagle Grindelwald, przerażając tym Żanetę i wywołując szmery całego tłumu.

Tezeusz i ona spojrzeli po sobie, po czym natychmiast popatrzyli z powrotem na Grindelwalda. Oboje czuli, że nie było już wyjścia. Serce Tezeusza biło jeszcze szybciej niż Żanety - w tłumie wypatrzył swojego brata.

- Śmiało, bracia czarodzieje, dołączcie do nas - powiedział Grindelwald, po czym zaczął patrzeć na nich wyczekująco.

Tezeusz przełknął ślinę.

- Spokojnie - zwrócił się do Aurorów, choć sam wcale nie wyglądał na spokojnego. - Bez przemocy.

W tamtej chwili było to absurdalne, ale Żaneta uśmiechnęła się lekko. Cieszyła się, że trzymał się tej wersji, tej samej, za jaką ona chciała walczyć.

Ku jej zaskoczeniu, Tezeusz zaczął schodzić po schodach jako pierwszy i, pomimo paraliżującego strachu, nie potrafiła nie iść za nim. Oczy wszystkich w pomieszczeniu skierowały się właśnie na Aurorów, a ona przygryzła wargę. Pomyśłała o swojej matce - w tamtej chwili zatęskniła za każdą jej uwagą, nawet jej nadopiekuńczością i pożałowała, że przed wyjazdem do Paryża nie mogły się nawet pożegnać...

- Oni zabili wielu moich zwolenników. Tak, to prawda - powiedział Grindelwald. - Aresztowali mnie i torturowali w Nowym Jorku. Pozbywali się nawet swoich czarodziejów i wiedźm... Za wielką zbrodnię szukania prawdy. Za pragnienie wolności.

Tamte słowa zdenerwowały Żanetę, dzięki czemu na chwilę zapomniała o strachu. Nie była w stanie pojąć, że większość ludzi w tamtym pomieszczeniu wierzyła w te słowa, tak jak ona niegdyś wiedzyła we wszystkie słowa Waldka...

- Wasza złość, wasza żądza zemsty jest naturalna - kontynuował Grindelwald, a wtedy jedna z czarownic, stojąca tuż przy Aurorze, wyjęła różdżkę i wycelowała w niego. Ten od razu oddał jej zaklęciem zabijającym. Tłum westchnął i zaczął krzyczeć.

- Co oni robią, do cholery...? - szepnęła sama do siebie po polsku, wściekła, że nie słuchali wyraźnych poleceń Tezeusza.

- Nie! - wrzasnął Grindelwald, uspokajając wszystkich, a następnie podszedł do zabitej i uklęknął przy jej ciele. - Zabierzcie tę młodą wojowniczkę do jej rodziny - powiedział delikatnie, zdawać by się mogło, że nawet się przejmował, lecz Żaneta wiedziała, że to wszystko było grą.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now