5🌼

5K 880 245
                                    

Piąty rozdział konkursowy.

~

Kilka pierwszych dni pracy w Ministerstwie minęło Żanecie bez niczego nadzwyczajnego. Głównie pomagała Tezeuszowi wypełniać jakieś papiery, robiła za niego "brudną robotę", podczas gdy on chodził na spotkania czy robił inne, ważniejsze rzeczy.

Część Ministerstwa, w której znajdował się gabinet Tezeusza była wyjątkowo cicha i raczej pusta. Nie znajdowało się tam za wiele biur, a Aurorzy potrzebowali spokoju, którego zazwyczaj nie mieli w akcjach w terenie. Dlatego każda nieznana tam osoba od razu została rozpoznawana i była bardzo widoczna.

Tak było pewnego zimnego poranka, kiedy Żaneta szła z papierami od Amnezjatorów z powrotem do gabinetu Tezeusza i zobaczyła na korytarzu przed drzwiami osobę, której wcześniej nie spotkała. Był to nieco wyższy od niej szatyn o niebieskich oczach, ubrany w płaszcz w tym samym kolorze. Obiema rękami trzymał skórzaną walizkę i rozglądał się, najwyraźniej na kogoś czekając.

- Dzień dobry... Pan do pana Scamandera? - zapytała Żaneta, podchodząc do niego z plikiem dokumentów.

- Jestem jego bratem - odparł mężczyzna, pierwszy raz zwróciwszy na nią uwagę.

- Och, przepraszam, nie wiedziałam - odparła od razu i poprawiła swój uścisk na dokumentach, po czym wyciągnęła wolną rękę w jego kierunku. - Żaneta Majewska, jestem jego nową współpracowniczką.

- Newt Scamander - odparł, ściskając jej dłoń, na co Żaneta doznała nagłego oświecenia. Dopiero teraz skojarzyła tę twarz z wielu gazet: miała do czynienia ze znanym magizoologiem.

- Och, no tak, to pan! Przepraszam, jakże mogłam nie poznać...

Zanim którekolwiek z nich zdążyło coś dodać, drzwi gabinetu Tezeusza otworzyły się i wyszedł z nich on we własnej osobie.

- Newt? - powiedział zaskoczony Tezeusz, po czym zauważył swoją asystentkę. - O, widzę, że poznałeś pannę May.

- Tak - odparł Newt, kiwając głową. Żaneta widziała, że nowo poznany mężczyzna wyglądał na przygnębionego.

Tezeusz również zdawał się to zauważyć; stanął tak, by oddzielić młodszego brata od Żanety i szepnął:

- Co jest? Dalej ta dziewczyna?

- Co? Nie... - odparł pospiesznie Newt, a Żaneta czuła się z tym wszystkim bardzo niezręcznie, bo i tak słyszała ich rozmowę, a nie mogła wtedy wyminąć mężczyzn, którzy blokowali jej wejście do gabinetu.

- Dobrze, chodźmy już - powiedział Tezeusz, kładąc dłoń na ramieniu brata, a następnie zwrócił się do Żanety. - Sha...

- Wszystko wiem, już idę do biura - przerwała mu blondynka, jakby czytając swojemu szefowi w myślach i ruszyła w stronę gabinetu, do którego drogę odblokował jej Tezeusz.

Żaneta zajęła miejsce przy swoim biurku, które stało naprzeciw tego mężczyzny i przez przypadek uderzyła w nie swoim krzesłem. Uderzenie zadziałało na tyle mocno, że przewróciło coś na blacie należącym do Tezeusza - a tym czymś była ramka ze zdjęciem.

Żaneta prędko ją podniosła, nie mogąc nie rzucić okiem na fotografię znajdującą się wewnątrz. Przedstawiało ono trzy osoby: Tezeusza, stojącego za nim (nieco ukrytego) Newta i wreszcie Letę.

Narzeczona Tezeusza była w jego gabinecie codziennie i Żaneta powoli zaczynała mieć jej dosyć. Kobieta nie była niemiła, a blondynka była w stanie zrozumieć, że tamta kochała swojego narzeczonego... Mimo tego Żaneta miała wrażenie, że panna Lestrange go wręcz dręczyła i nieustannie kontrolowała.

Nie chciała się absolutnie wtrącać, ale czasem po samej minie Tezeusza widziała, że mężczyzna miał tego dosyć. Było jej go szkoda, ale nie planowała o tym wspominać, gdyż uważała to za jego prywatne sprawy. Opowiedziała jednak o wszystkim matce, a ta twierdziła zupełnie inaczej: namawiała córkę do bliższego poznania szefa, bo tak miałoby się im "lepiej pracować".

Żaneta pokręciła głową sama do siebie, odstawiła ramkę na biurko szefa i w końcu zabrała się za papiery, które przyniosła. Przez jakieś pół godziny pracowała nad nimi w ciszy, aż do gabinetu wrócił Tezeusz - sam.

Wyglądał na niezadowolonego, ale nic nie powiedział. Westchnął, usiadł przy swoim biurku i sam zaczął nad czymś pracować. Tak naprawdę przejmował się wieloma rzeczami naraz - głównie Newtem, któremu próbował załatwić zezwolenie na wyjazd z kraju, ale także Letą... I nie potrafił skupić się na pracy, bo nie mógł tego z siebie wyrzucić.

Żaneta tylko rzuciła na niego okiem - miał zmarszczone czoło i wyglądał, jakby nad czymś głęboko się zastanawiał. Blondynka postanowiła po prostu wrócić do tego, co robiła i bardziej pochyliła się nad dokumentami.

Minęło kilka minut, a w gabinecie dało się tylko słyszeć skrobanie pióra po pergaminie i częste wzdychanie Tezeusza. W pewnym momencie Żaneta wyczuła na sobie czyjś wzrok... Na początku to zbyła, jednak po chwili uniosła głowę i zauważyła, że jej szef patrzy nie na nią, a na... Jej szyję?

- Coś się... - zaczęła, ale potem zdała sobie sprawę, czemu przyglądał się Tezeusz. - Och. Patrzysz na to, prawda? - dodała, wskazując na niewielką, czerwoną bliznę przypominającą dłoń na jej szyi.

- Przepraszam, nie chciałem... - powiedział speszony Tezeusz, jakby wyrywając się z transu.

- W porządku - przerwała mu Żaneta z szerokim uśmiechem. - Wiem, że ta blizna jest dość charakterystyczna.

- Skąd ona...? - zaczął zaintrygowany Tezeusz, po czym znowu prędko się opamiętał. - Znaczy, jeśli mogę spytać. Nigdy wcześniej takiej nie widziałem, a jako Auror... No, widziałem już wiele.

Żaneta odłożyła pióro i nieświadomie dotknęła blizny, uśmiechając się pod nosem, gdy przypomniała się jej sytuacja, w jakiej ona powstała. Choć nie było to przyjemne, po tyl7

- Taki... Mały wypadek w szkole - odparła po chwili namysłu. - Przez przypadek dotknęłam jakiegoś niebieskiego kwiatu. Miałam dziesięć lat, ale do dziś nie mam pojęcia, co to było. Ból nie do opisania.

Tezeusz słuchał jej uważnie, kiwając głową, a gdy Żaneta skończyła, zobaczyła, że jej szef spogląda ukradkiem na ramkę na swoim biurku i wzdycha ponownie. Nie mogła już dalej na to patrzeć: odsunęła krzesło od biurka i lekko uderzyła dłońmi o blat.

- Nie mogę nie zauważyć, że jesteś strasznie zmęczony - powiedziała, po czym wstała. - Pójdę po kawę. Jaką lubisz najbardziej?

Tezeusz był kompletnie skołowany tymi słowami. Nikt zazwyczaj się tak nim nie przejmował, a już na pewno nikt w pracy. Taki gest był dla niego zupełnie nowy.

- Słucham? - zapytał zdumiony, patrząc ze zdumieniem na swoją asystentkę.

- Chcę ci przynieść kawę - powtórzyła Żaneta, nie tracąc humoru. - Chyba, że lepiej herbatę...?

- Herbata z mlekiem byłaby świetna - przyznał Tezeusz, który w duchu czuł, że ciepły napój mógłby choć na moment rozwiązać jego problemy.

- Załatwione - odpowiedziała entuzjastycznie i bez żadnych dodatkowych słów wyszła, by zdobyć napój w kafejce Ministerstwa Magii.

Od tamtej pory Tezeusza w pracy witał gorący kubek herbaty z mlekiem, dokładnie taki, jaki lubił. Choć za każdym razem dziękował za niego Żanecie uważał, że nie okazywał wystarczająco swojej wdzięczności. Gest był mały, ale bardzo podniósł go na duchu.

Żaneta była z siebie wyjątkowo zadowolona.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz