22🌼

2.6K 481 199
                                    

- Jak bawiłaś się wczoraj na balu? - zapytał Tezeusz, wchodząc za Żanetą do niewielkiej kuchni, gdzie zajmowała się przygotowywaniem herbaty.

W głowie blondynki natychmiast pojawiło się wspomnienie tańca z szefem, które wywołało uśmiech na jej twarzy. Zaraz jednak pokręciła głową sama do siebie, zła na siebie, że akurat o tym pomyślała.

- Było miło, choć z Kyle'a trochę marny partner - odparła ostatecznie, wyjmując dodatkowy kubek dla Tezeusza. - Ale spotkałam Stefana, widziałeś zresztą, mojego przyjaciela ze szkoły, więc z tego się bardzo cieszę.

- A tak... - Tezeusz nieco się speszył, przypominając sobie, jak przerwał im rozmowę. - Mam nadzieję, że nie byłem wczoraj zbyt namolny wtedy...

- Nawet tak nie myśl - przerwała mu Żaneta natychmiast, odwracając się do niego przodem. - To była jedna z najmilszych rzeczy, jakie mnie spotkały. W ogóle... Może teraz ja będę zbyt bezpośrednia, ale podziwiam to, jaki jesteś... No, nazwijmy to, opiekuńczy i... Lepiej się już zamknę. - Prędko odwróciła się z powrotem przodem do blatu, zażenowana, lecz Tezeusz wcale nie uważał tego wszystkiego za coś wstydliwego.

- Żałuję, że mój brat nie jest tego samego zdania. - Zaśmiał się krótko. - Ale to racja, odkąd wróciłem z wojny po prostu... Bardziej doceniam, co i kogo mam.

Te słowa przestawiły w głowie jakiś pstryczek. Kolejny raz przestała przygotowywać herbatę i spojrzała na mężczyznę.

- Zaraz - jak to wróciłeś z wojny?

- Och, no to głupio zabrzmi, ale walczyłem na wojnie. - Tezeusz podrapał się po szyi. - Za to właśnie zrobili mnie szefem Aurorów, dali mi jakiś order... Mam nawet pamiątkę po tym wszystkim - dodał ze śmiechem, instynktownie łapiąc się za udo, gdzie owa pamiątka się znajdowała. Po chwili zdał sobie sprawę, że nie mógł jej pokazać, więc wycofał rękę.

Żaneta stała tam i gapiła się na niego z otwartymi ustami, czując do niego jakiś nowy, ogromny respekt, jakby już wcześniej nie był duży.

- Nie miałam pojęcia, że walczyłeś w czasie wojny...

- Czy to coś zmienia? - zapytał, unosząc brwi. Nie był pewien, co oznaczała reakcja jego rozmówczyni.

- Nie, znaczy... Jestem pod wrażeniem. Czuję się, jakbym niewystarczająco cię szanowała czy coś...

- To naprawdę nie takie, nazwijmy to, "wielkie". Wydawało mi się to jedyną właściwą rzeczą do zrobienia.

Żaneta przytuliła swoje ręce do siebie.

- Tym bardziej jestem pod wrażeniem, zwłaszcza, że ja uciekłam tutaj przed wojną i...

- Hej, ale ty nie możesz się obwiniać. Nie każdy jest stworzony do walki na froncie - przerwał jej, nie chcąc, by się tym zamęczała. - Choć nie to, że twierdzę, że akurat ty nie dałabyś rady - dodał ze śmiechem, chcąc jakoś rozluźnić atmosferę.

- Teraz to kto wie? Ale gdy wyjeżdżałam z Polski jak wojna się zaczęła, to byłam bezbronna - odparła, po czym ostatecznie wróciła do herbaty, nadal zaskoczona, lecz niechcąca powiedzieć już nic głupiego. - To jak? Herbatę po południu lubisz taką samą, jak rano?

Szelmowski uśmiech zagościł na twarzy Tezeusza, który założył ręce i oparł się o blat za Żanetą.

- Oj, sądziłem, że już wiesz, co z ciebie za pracownik?

Żaneta posłała mu krótkie spojrzenie, a jego nastrój natychmiast się jej udzielił.

- Och, przepraszam, że w ogóle śmiałam zapytać, panie Scamander - odpowiedziała, z trudem powstrzymując chichot. Sięgnęła po tym po mleko, wiedząc, że było niezbędnym składnikiem idealnej herbaty Tezeusza.

- Nagana, droga pani - powiedział, podchodząc do niej, na co Żaneta wolną ręką złapała się za serce.

- Szefie, ale jak to? - zapytała z udawanym przerażeniem, aż w końcu oboje roześmiali się w głos. Tezeusz milczał przez chwilę, przyglądając się, jak kobieta wlewa mleko do kubka, nagle jednak westchnął.

- Robi się trochę późno. - Spojrzał nieznacznie za siebie na okno. - Wypiję herbatę i będę się zbierał, Leta pewnie na mnie czeka.

- Jasne - powiedziała Żaneta, tracąc nieco humor. - Mam nadzieję, że nie znienawidziła mnie zupełnie po wczoraj...

- Nie sądzę. Dziś była w bardzo dobrym humorze, poza tym powiedziała, że chce wrócić do pracy.

- O... A gdzie pracuje? - zapytała;

- Z nami. Znaczy, jest asystentką Traversa, ale nie jest Aurorem. Miała przerwę, bo psychicznie nie czuła się najlepiej... Cieszę się, że już czuje się na tyle dobrze, że chce wrócić.

Żaneta z trudem powstrzymała się od przeklnięcia pod nosem. Choć starała się być nastawiona pozytywnie, po rozmowie na balu obawiała się, że gdy Leta będzie w Ministerstwie, nigdy już nie zazna spokoju. Pomyślała, że jedynym rozwiązaniem byłoby zwolnienie się z pozycji asystentki Tezeusza i być może praca jako zwyczajny Auror, lecz wcale tego nie chciała. Już wtedy zaczęła się zastanawiać, jak sobie z tym poradzić.

- Mam nadzieję, że następnym razem będę mogła cię już zaprosić do swojego mieszkania, Tezeusz - powiedziała nagle, dziwiąc go najbardziej tym ostatnim słowem. Choć już dawno przeszli na "ty", prawie nigdy, o ile w ogóle, nie zwracała się do niego po imieniu, więc zaskoczyło go to, ale bardzo pozytywnie. Jego imię w jej ustach brzmiało jakoś szczególnie, uważał, zwłaszcza, że miała ten minimalnie inny akcent.

- Tak? Przeprowadzasz się?

- Planuję. Mam odłożonych trochę pieniędzy, myślę, że jeszcze troszkę i bez problemu dam radę coś wynająć... Zwłaszcza, że mi tak dobrze płacisz teraz. - Trąciła go łokciem jak dziecko, jeszcze raz powiększając jego już i tak spory uśmiech. - Nie mogę już znieść mieszkania z rodzicami. Wcześniej się na to zgadzałam, bo raz finanse, dwa uczyłam się też języka i w ogóle... A teraz zarabiam dużo i angielski znam dobrze, mogę wreszcie pójść na swoje i nikogo o nic nie prosić.

- I świetnie - powiedział Tezeusz z uznaniem, podziwiając ją za taką determinację. - Liczę, że zaprosisz mnie na parapetówkę?

- Obowiązkowo, przecież jesteś poniekąd fundatorem. - Podniosła różdżkę, by łyżeczki w ich herbatach same je zamieszały.

Ponownie oboje się zaśmiali, po czym Tezeusz spoważniał nieco.

- Jeśli znajdziemy Grindelwalda wkrótce, to gwarantuję, że Travers wszystkim załatwi podwyżki.

- A mamy w ogóle jakieś tropy? Ta wczorajsza konferencja szczerze za wiele nie wniosła...

- Travers powiedział mi jeszcze w nocy, że w nosie ma tę konferencję i ma swój własny plan, który zdradzi nam jutro. Ciekawe, o co mu chodziło... Widziałem, że sporo rozmawiał z szefem Aurorów z Rosji, czy kogo oni tam mają... Może to tam siedzi Grindelwald?

- W Rosji jest Magilicija, podobnie jak w Polsce - powiedziała Żaneta, wiedząc to od ojca. - I zgaduję, że dowiemy się jutro... Ale nie gadajmy może o pracy znowu. Nie idzie się od tego uwolnić. - Podała ostatecznie Tezeuszowi jego kubek, za który prędko podziękował.

- Ano nie idzie.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderDove le storie prendono vita. Scoprilo ora