82🌼

786 129 47
                                    

Mijały dni, a Żaneta nie potrafiła uwierzyć w swoje szczęście. Spełniło się jej marzenie wyprowadzenia się od rodziców, a zatem mogła na przykład codziennie rano wstać i zrobić sobie herbatę bez zostania skrytykowaną przy każdym etapie przygotowań. Mogła wrócić do domu i odpocząć po pracy, nie słuchając tego, że młodsza już nie będzie, a jej rodzice czekają na wnuki. Gdyby luksusów było mało, w mieszkaniu ciągle był też Tezeusz, od którego nie potrafiła się oderwać, a z którym żyła już jak z mężem.

Ich pierwszy "test małżeński" przyszedł nieoczekiwanie na początku maja, gdy Tezeusza dopadła choroba. Mimo że czarodzieje byli odporni na mugolskie przeziębienia, coś na wzór grypy dopadało nawet w magicznym świecie, a choć pod inną nazwą, męczyło równie mocno.

Początkowo bolało go tylko gardło, na co Jenna zażartowała, że przecież ważnych urzędników Ministerstwa Magii nie mogły przyczepić się żadne choroby, bo jeszcze zamkną je w Azkabanie. Jednak wbrew tej teorii, następnego dnia Tezeusz obudził się z zatkanym nosem, podwyższoną temperaturą i bólem w każdym mięśniu swojego ciała.

Najpierw oczywiście stwierdził, że nic mu nie było i idzie do pracy, lecz Żaneta nie dała się tak łatwo nabrać. Sprawdzała jego biuro przez cały dzień, widząc, jak z każdą godziną słabnie, pomimo jego zapewnień, że wcale tak nie było.

Zbliżała się godzina końca ich zmiany, kiedy Żaneta wparowała do biura Tezeusza bez żadnego zaproszenia i z rozczarowaniem znalazła go wciąż ślęczącego nad papierami.

- Tezeusz, co ty tu jeszcze robisz? - zapytała tonem, którym sama sobie przypominała panią Majewską. Nieświadomie położyła nawet ręce na biodrach.

Scamander uniósł wzrok znad biurka i starał się do niej uśmiechnąć, jednak już na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że nie było z nim najlepiej.

- Kończę... Te no... - odparł z wyraźnie zatkanym nosem, na co Żaneta westchnęła i podeszła do biurka.

- Miałeś przecież wrócić do domu wcześniej.

- Już prawie wracam.

Kobieta bez namysłu wyjęła różdżkę, by spakować wszystkie papiery leżące mu przed nosem. Po tym ruszyła tuż za biurko i złapała go za rękę.

- Idziemy.

- Ale...

- Idziemy do domu - pociągnęła go, sprawiając, że wstał - a ty idziesz do łóżka.

- Ale sam? - Uśmiechnął się słabo, chcąc jakkolwiek ratować swoją sytuację, na co Żaneta rozdziawiła usta z oburzeniem.

- Scamander!

Tezeusz mógł być szefem Aurorów, jednak w starciu z Żanetą nie miał najmniejszych szans. Kilkadziesiąt minut później leżał już w łóżku z kompresem na głowie, otulony ciemnozieloną pościelą z każdej strony z zakazem wychodzenia spod kołdry. Dopiero tam, na ciepłym posłaniu tak naprawdę poczuł, jak bardzo był obolały i zmęczony.

- Proszę bardzo - Żaneta weszła do pokoju, niosąc tacę, a na niej miskę z łyżką - to cię od razu postawi na nogi.

Ułożyła tacę na jego udach, a do odetkanego już zaklęciami nosa Tezeusza dotarł przyjemny zapach gorącej zupy.

- Dziękuję, jesteś aniołem... A co to jest? - Spojrzał na miskę, nie rozpoznał jednak znajdującego się w niej żółtego wywaru.

- Rosół, sama gotowałam.

- Rosou?

- Polska zupa, która jest idealna na choroby. W Polsce jemy ją od dawna, nawet Mickiewicz o niej pisał już lata temu - mówiła, zdejmując kompres z jego głowy.

- Mitz... Kto?

- Polski pisarz. No i czarodziej. Jego słowa to nawet motto Kurgrodu - wyjaśniła Żaneta, usadawiając się na skraju łóżka, gdy Tezeusz zaczął jeść. - Mugole bardzo go lubią, a nie mają pojęcia, że był czarodziejem. Opisał wiele magicznych rzeczy w swoich dziełach, nawet kiedyś go chcieli oskarżyć o próbę zdradzenia naszego świata, ale mugole po prostu to kupili jako jakieś bajki. I nawet się tym zachwycają.

- To częsty przypadek. - Tezeusz się roześmiał, a po tym spróbował łyżkę zupy. - Mm, pyszne... Tylko gorące.

- Takie ma być. Jedz na zdrowie. - Żaneta ucałowała go w czoło. - A wracając, Mickiewicz opisał nawet Dziady, zresztą bardzo dokładnie.

- A co to jest?

- Taka polska wersja Nocy Duchów - wyjaśniła Żaneta po chwili zastanowienia. - W ogóle, jak tak o tym pomyśleć, to nie tylko Mickiewicz opisywał różne magiczne wydarzenia, Słowacki też, na przykład działalność skrzatów, chochlików... Mugole myślą, że to tylko taki prąd literacki, ale podobno wywołało to spore oburzenie w magicznym świecie, gdy wszystko się ukazało. Ostatecznie ani Mickiewicza, ani Słowackiego nie skazali, ale obaj lubili oskarżać się nawzajem o różne "przestępstwa".

- Nie wiedziałem, że w Polsce też obchodzicie Noc Duchów. W ogóle... - Przełknął kolejną łyżkę zupy, która działała mu na ciało lepiej niż zaklęcia. - Im więcej o tym mówisz, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że nadal niewiele wiem o polskich czarodziejach, a ty wiesz o brytyjskich wszystko. Chyba marny ze mnie chłopak.

Żaneta zachichotała, po czym przejechała dłonią po jego głowie, z czułością układając nieco wilgotne od kompresu włosy.

- Daj spokój. W końcu ja tu mieszkam, nie? A jeśli chcesz posłuchać, to ci o wszystkim opowiem.

- Tak, proszę, opowiadaj - odparł, wyglądając na szczerze zainteresowanego. Kojarzyło mu się to z czasami, gdy był mały, a mama opowiadała mu oraz Newtowi przeróżne historie. W tym przypadku tym bardziej chciał dowiedzieć się więcej o wszystkim, co było bliskie sercu jego ukochanej.

- No to... Od czego by tu zacząć... W Polsce nie ma już na przykład smoków. Były, ale wieki temu wymarł ostatni polski gatunek, łakomczuch krakowski. A przypomnę, że ja jestem z Krakowa. - Uśmiechnęła się dumnie. - Mugole nawet go znają z legendy, chociaż wszystko wydarzyło się naprawdę, tylko oni go nazywają smokiem wawelskim...

- A co się z nim stało?

- Jakiś mugol go otruł, najprościej ujmując. I inni mugole okrzyknęli go bohaterem, wyobrażasz sobie? - Żaneta pokręciła głową z rozczarowaniem. - A to był ostatni smok w Polsce. Był wystraszony, samotny, pewnie dlatego się bronił... Ach, złość mnie bierze na samą myśl.

Tezeusz roześmiał się krótko, rozbawiony bojowym nastawieniem Żanety, choć opisywana przez nią historia wydarzyła się setki lat temu. Przełknął kolejną łyżkę przyjemnie rozgrzewającej zupy, posyłając ukochanej niemały uśmiech.

- Wiesz co... Jak tylko wyzdrowieję, obiecuję ci, że pojedziemy do Polski... I pokażesz mi to wszystko na żywo, co ty na to?

- Och, Tezeusz... Byłabym przeszczęśliwa. - Złapała go za wolną rękę, z trudem powstrzymując się od podskoku z radości. - Pokażę ci Kurgród, i cały Kraków, i Bałtykadę... To taka nasza Pokątna - wyjaśniła pospiesznie. - O, i poznasz Franię, ona tak bardzo się ucieszy.

Tezeusz uniósł ich złączone ręce, by ucałować jej dłoń.

- W takim razie jedziemy.

Вы достигли последнюю опубликованную часть.

⏰ Недавно обновлено: Dec 21, 2023 ⏰

Добавте эту историю в библиотеку и получите уведомление, когда следующия часть будет доступна!

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderМесто, где живут истории. Откройте их для себя