72🌼

2K 289 68
                                    

Nieco ponad tydzień od momentu, w którym Żaneta stała się najszczęśliwszą kobietą na świecie nastał dzień, w którym pierwszy raz miała pracować w swoim nowym biurze.

To było doświadczenie nieopisywalnie wspaniałe. Czarne drzwi, złota klamka, a nad nią złota plakietka z napisem, który napawał ją dumą.

Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów
Kwatera Główna Aurorów
Żaneta Majewska
Zastępca szefa Aurorów

Żaneta od niechcenia powycierała nową plakietkę ręką, nie mogąc przestać się uśmiechać. Pomyślała, że gdyby widziała to jej kilkunastoletnia wersja, to skakałaby ze szczęścia i to dla tej dziewczynki warto było to wszystko zrobić.

- Jestem z ciebie dumna - szepnęła Żaneta sama do siebie, a następnie weszła do środka.

Biuro rozmiarem było takie samo, jak to Tezeusza, lecz wydawało się na większe, bo startowało bez drugiego biurka. Ściany pokrywały ciemnozielone kafelki, a podłogę czarne panele. Na środku stało zaś drewniane biurko, tylko dla niej... A na nim czekała na nią niespodzianka.

Obok kubka z tak gorącą herbatą, że wciąż z niej jeszcze parowało, leżała karteczka z podpisem:

Miłej pracy w nowym biurze. Będę tęsknić.
PS Wymknij się dziś dla mnie przez okno, proszę.

Nie potrafiła się powstrzymać i podskoczyła jak dziecko. Niby tylko kilka dni nie spała u Tezeusza, a jednak też chciała tam wrócić jak najszybciej. Nikt też jak dotąd - poza gośćmi na ślubie Jacoba oraz Queenie - nie wiedział o tym, że byli razem, i obojgu to pasowało. Można było powiedzieć, że tajemnica owiewająca ich związek sprawiała tylko, że byli bardziej podekscytowani swoimi spotkaniami.

Żaneta usiadła przy swoim nowym biurku i złapała za kubek, by wypić wyśmienitą herbatę, którą zazwyczaj zostawiała Tezeuszowi. Jego biuro znajdowało się teraz trzy drzwi dalej, więc trudno było "przypadkiem" na siebie wpaść...

Dlatego należało robić to wprost.

Rozmyślała o tym, ramkę z jakim zdjęciem postawi na swoim biurku, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Pierwsze pukanie do drzwi jej własnego biura...

- Proszę!

Drzwi się otworzyły, a w drzwiach nie stanął nikt z problemem... A przynajmniej nie takim, który mogła rozwiązać jako Auror.

- Dzień dobry - powiedział Tezeusz, bo to on się tam pojawił i choć z całej siły próbował się powstrzymać, uśmiechnął się na jej widok jak głupi. - Jak się pani podoba nowe biuro? - zapytał, upewniając się, żeby zamknąć za sobą drzwi.

- Całkiem ładne, chociaż brakuje kilku dekoracji - odpowiedziała i odłożyła kubek, patrząc, jak zbliżał się do jej biurka. - To w czym mogę panu pomóc? Chce pan zgłosić kradzież, pobicie? Może pana sąsiad jest Grindelwaldem?

Tezeusz zaśmiał się, bo chociaż żartowała, zgłoszeń takich jak to ostatnie dostawali sporo - i niestety byli zobligowani sprawdzić każde z nich.

- Jestem dumny, że masz to biuro, ale... Będę za tobą tęsknić. - Drugie zdanie dodał szeptem, nawet jeśli nikt poza nią nie mógł go usłyszeć. Żaneta powoli podniosła się z siedzenia, by ich twarze znalazły się na podobnym poziomie.

- Oj, znajdziesz sobie nową asystentkę i...

- Absolutnie nie - przerwał jej stanowczo. - Zresztą, już żadnej nie potrzebuję. Mam niezastąpioną zastępczynię... I wróciły mi chęci do pracy.

- Właśnie... Dziękuję za herbatę - powiedziała, wskazując na kubek na stole.

- Muszę zacząć się odwdzięczać za te hektolitry herbaty, które ty przygotowałaś dla mnie.

- Wiesz przecież, że nie musisz.

- Ale chcę - mówił nieprzekonany, po czym zerknął za siebie, by upewnić się, że drzwi wciąż były zamknięte. - A w związku z tym, co z moją propozycją? Wymkniesz się dziś?

- Dobrze wiesz, że tak - szepnęła, śmiejąc się pod nosem, że wciąż nie nazywali to wymykaniem.

Tezeusz zwyczajnie nie mógł się powstrzymać. Nachylił się nad biurkiem i pocałował ją krótko, bardzo krótko, ponownie bojąc się, że ktoś ich zobaczy. Żaneta też była rozanielona, ale w tamtej chwili musiała pomyśleć racjonalnie.

- Idź już. - Pacnęła go w tors. - Pracować musimy. No, sio!

- Jeszcze tu przyjdę - zapowiedział, niechętnie wycofując się w stronę drzwi.

Tezeusz nie rzucał słów na wiatr, jednak gdy przyszedł do niej znowu, to w nieco innym celu niż początkowo chciał. Od południa tamtego dnia Ministerstwo zaczęło być zalewane doniesieniami o tym, że ludzie widzieli Grindelwalda, i to w różnych częściach kraju. Aurorzy podejrzewali, że albo to próba zastraszenia, albo ktoś zwyczajnie robił sobie żarty, jednak musieli poważnie potraktować każde zgłoszenie - a w pewnym momencie było ich tak dużo, że każdy Auror w Wielkiej Brytanii był w terenie i zbierał zeznania. Tezeuszowi zaczynało brakować ludzi do ogarnięcia tego wszystkiego.

Mogli zapomnieć o pracy tak, jak było w regulaminie, od konkretnej do konkretnej godziny. Skończyli tamtego dnia o dziewiątej wieczorem, o wiele później niż normalnie. Tezeusz zamknął swoje biuro i od razu ruszył do tego Żanety, by stamtąd zabrać ją do siebie na zasłużony odpoczynek.

- Żyjesz? - zapytał, widząc, jak Żaneta różdżką chowa wszystkie dokumenty rozrzucone po jej biurku.

- Daj spokój, jestem wycieńczona.

- Ja też. - Westchnął, podchodząc do niej.

- Płakać mi się chcę na myśl, ile jutro papierkowej roboty będzie z tymi wszystkimi zeznaniami. O ile nie nastanie kolejna fala fałszywych Grindelwal... - Urwała nagle, bo Tezeusz ustawił się za nią i zaczął uciskać jej ramiona. - Ooo, jak mi dobrze...

- Musimy się zrelaksować i odpocząć przed jutrem. - Pocałował ją krótko w szyję. - Dopijemy to wino, co ostatnio?

- Tak, dziś koniecznie.

Mężczyzna obrócił ją przodem do siebie i objął w talii, by tym razem zacząć całować ją w usta. Choć początkowo oddała pocałunki z entuzjazmem, gdy uderzyła udami o swoje biurko przypomniało jej się, gdzie była.

- Tezeusz, ktoś pewnie zaraz tu wlezie. - Wycofała się, odpychając go nieco.

- Co ty, wszyscy poszli już do domu, boją się, że przydzielę im kolejną interwencję.

- A może ja też się boję?

Zaśmiał się, by po tym natychmiast wrócić do całowania jej.

- Dla ciebie mam... - wyszeptał gdzieś pomiędzy tym wszystkim. - Zupełnie inne plany...

Fakt, że byli w biurze, nagle przestał się liczyć dla obojga. Byli niezwykle spragnieni siebie po tamtym ciężkim dniu, dlatego pocałunki stawały się cora bardziej namiętne, aż wreszcie Tezeusz złapał ukochaną za biodra i posadził ją na biurku. W pewnym momencie oboje jednocześnie złapali za koszulę tej drugiej osoby; a wtedy oderwali się od siebie, jakby ustalić, że tego właśnie chcieli.

- Ale tutaj? - szepnęła Żaneta, a choć Tezeusz wiedział, że to nie był najlepszy pomysł, to w tamtej chwili nie potrafił się powstrzymać. Z nią mógł przecież wszystko.

Wyjął różdżkę z kieszeni i machnął nią w kierunku drzwi, zamykając je na dobre.

- Nikt nie będzie nam przeszkadzał.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now