21🌼

2.8K 501 147
                                    

- Żaneta, wstawaj! Wstawaj!

Dźwięk otwieranych z impetem drzwi i krzyk pani Majewskiej - te dwie rzeczy wyrwały Żanetę z i tak krótkiego snu następnego ranka, gdy kobieta próbowała odespać konferencję.

- Mamo, daj mi spokój... - jęknęła Żaneta z ledwo otwartymi oczami i głową w poduszce. - Przecież wiesz, że wróciłam o piątej...

- Popatrz, spójrz tutaj! - zawołała pani Majewska, nie zważając na protesty córki i usiadła na jej łóżku. - Jesteś w Proroku Codziennym!

- Co? - mruknęła Żaneta, po czym z trudem uniosła głowę, by zobaczyć, jak jej rodzicielka wskazuje na zdjęcie w gazecie. - Pokaż...

Pani Majewska oddała jej Proroka, a Żaneta przetarła oczy, by lepiej widzieć i wtedy ujrzała wielkie zdjęcie znajdujące się pod nagłówkiem: Międzynarodowa Konferencja w sprawie Grindelwalda. Co ustalono? Czy brytyjska społeczność czarodziejów jest bezpieczna?

Fotografia przedstawiała całą delegację Aurorów z Wielkiej Brytanii, a więc także i Żanetę. Na ruchomym zdjęciu sprawdzała akurat notatki, nie pokazując swojej twarzy, podczas gdy siedzący obok Tezeusz spoglądał na nią. Według Żanety w fotografii nie było nic wyjątkowego.

- No tak, to z wczoraj... - powiedziała, wzdychając. - I co, tylko po to mnie obudziłaś? - dodała z irytacją, czując, jak oczy same się jej zamykają.

- Jak to tylko? Moja córka jest w gazecie! 

- Szaleństwo - mruknęła Żaneta z sarkazmem, kładąc się z powrotem. Myślała tylko o tym, że naprawdę był to najwyższy czas się wyprowadzić, nawet jeśli jeszcze ekonomicznie się jej to nie opłacało.

- Gazetę ci zostawiam, poczytasz sobie - powiedziała pani Majewska, odkładając gazetę na szafkę. - A my z ojcem wychodzimy, wrócimy późnym wieczorem, mamy trochę do załatwienia. Poradzisz sobie?

Żaneta tylko jęknęła z frustracji. Miała trzydzieści sześć lat i nie wierzyła, że nadal musiała się z tym męczyć, dlatego nawet nie chciało się jej odpowiadać.

- Dobranoc - odparła tylko, wymownie nakrywając się kołdrą. Pani Majewska tylko pokręciła głową, aż wreszcie wyszła.

W międczyczasie w innej części Londynu w okno mieszkania Tezeusza i Lety pukała sowa, domagając się wpuszczenia do środka. Obudzony tym mężczyzna niechętnie zwlókł się z łóżka, by wręczyć jej smakołyk i odebrać od wiadomości.

- Co się dzieje? - zapytała Leta, budząc się, gdy Tezeusz odsunął zasłonę i wpuścił do ich sypialni mnóstwo światła.

- Śpij dalej, to tylko poczta - odparł, pospiesznie zakrywając okno z powrotem, by jasność nie drażniła Lety w oczy.

- Coś ważnego? - zapytała, przeciągąjąc się w satynowej pościeli, a wtedy Tezeusz zaczął przeglądać trzymane przezeń papiery.

- Chyba nie... Reklamy... - Usiadł z powrotem na łóżku. - O, jest też Prorok Codzienny i... Och - urwał nagle, co przykuło uwagę jego narzeczonej.

- Co? - Leta podniosła się, a następnie oparła się o nagie ramię Tezeusza, by przeczytać to, co trzymał. Wtedy również zobaczyła fotografię z konferencji czyli to, co zaskoczyło mężczyznę chwilę wcześniej.

- Świetnie tu wyglądasz - powiedziała Leta, całując go w bark.

- Tak myślisz? - zapytał zdumiony. - Moim zdaniem nie powinni pokazywać Aurorów w gazecie. To może nam utrudnić pracę.

- Spokojnie, jutro będzie coś nowego i nie będą was pamiętać - odparła Leta, opierając się z powrotem o wezgłowie łóżka. Tezeusz odwrócił głowę, by popatrzeć na nią ze zdziwieniem, że nie wspomniała nawet o Żanecie, która również znajdowała się na fotografii.

- Masz dziś dobry humor - stwierdził z zaskoczeniem.

- Czuję się lepiej. I jak o tym myślę... Chyba chciałabym wrócić do pracy - odparła, co zdziwiło go jeszcze bardziej. Dobrze pamiętał o tym, że zrobiła sobie przerwę ze względu na liczne plotki tyczące się jej brata, które od czasu do czasu przybierały na sile. Letę niszczyło to psychicznie, dlatego wszyscy sugerowali jej przerwę.

- Jesteś pewna?

Leta pokiwała głową, a Tezeusz odłożył papiery i nakrył się z powrotem kołdrą.

- W takim razie pogadam jutro z Traversem. Myślę, że spokojnie cię przywróci.

- Dziękuję. - Leta pocałowała go w policzek, po czym ponownie ułożyła się do snu.

Tezeusz niestety nie potrafił już zasnąć. Upewniwszy się, że jego narzeczona spała, wyszedł z sypialni z zamiarem przygotowania śniadania. Zauważył, że w nocy ze zmęczenia i lenistwa zostawił na blacie kuchennym swoją legitymację służbową. Chciał włożyć ją sobie do płaszcza, by jej nie zgubić, gdy zauważył coś dziwnego.

- O proszę - powiedział zdumiony, widząc, że legitymacja w jego dłoni nie należała do niego, a do Żanety. Zrozumiał, że w trakcie konferencji musieli przypadkowo się wymienić, gdyż zamknięte legitymacje były identyczne.

Tezeusz zapatrzył się na moment - zdjęcie Żanety w środku nie było zbyt ładne, jak to bywało z fotografiami do dokumentów, zapamiętał ją z poprzedniej nocy znacznie lepiej. Pierwszy raz tak naprawdę wczytał się w jej dane, bo wcześniej poddawał się już na jej imieniu i odkrył, że rzeczywiście miała trzydzieści sześć lat...  A właściwie miała mieć za nieco ponad trzy miesiące.

Tezeusz przeczytał wszystko, a następnie odłożył legitymację z myślą, że wieczorem odwiedzi Żanetę i wymieni się z nią, bo inaczej oboje nie dostaliby się do Ministerstwa następnego dnia.

Żaneta nie miała pojęcia o zamianie legitymacjami, bo smacznie spała w swoim łóżku, korzystając z tego, że jej rodziców nie było. Obudziła się dopiero po południu, głodna i spragniona, ale szczęśliwa, że nikt nie trajkotał jej nad uchem. Kobieta wzięła prysznic, przebrała się i chwiejnym krokiem ruszyła do kuchni, gdzie postawiła wodę na herbatę.

Ledwo zaczęła się zastanawiać nad tym, co przygotuje sobie do jedzenia, gdy usłyszała pukanie do frontowych drzwi. Modląc się w duchu o to, by nie byli to jej rodzice, niechętnie otworzyła... I z zaskoczeniem stwierdziła, że jej modlitwy zostały wysłuchane.

- Cześć - powiedział z uśmiechem Tezeusz, bo to on stał przed nią, dobrze ubrany i uczesany, co sprawiło, że zaczęła się natychmiast wstydzić swojego domowego stroju. Była w całkowitym szoku.

- Cześć, szefie... Co... Czemu zawdzięczam wizytę? - zapytała, drapiąc się po szyi. - Znaczy, w zasadzie to się cieszę, tylko jestem zdziwiona.

Tezeusz zaśmiał się serdecznie.

- Nie chcę ci przeszkadzać, ale to chyba twoje. - Wyciągnął w jej kierunku otwartą legitymację. - Chyba się przypadkiem wymieniliśmy.

- O... A ja nawet nie zauważyłam... - powiedziała Żaneta, starając się nie dać po sobie znać, że przespała większość dnia. Podeszła do swojego płaszcza, który miała na sobie poprzedniej nocy i z jego kieszeni istotnie wyciągnęła legitymację Tezeusza.

- Dzięki, bez ciebie byśmy oboje nie weszli - powiedziała, wręczając mu jego dokument, podczas gdy on robił to samo. - Jeju, masz strasznie zimne ręce - dodała, wycofując swoją dłoń.

- Wyszedłem na spacer, a na zewnątrz zrobiło się trochę zimno - przyznał Tezeusz, chowając swoją legitymację do kieszeni.

- To może wejdziesz na herbatę? - zaproponowała Żaneta zanim w ogóle się nad tym zastanowiła. - Znaczy, nie namawiam, jeśli nie chcesz czy coś, ale właśnie zaczęłam robić i tak dalej... - Urwała, bo zaczynała się martwić, że brzmiała na zdesperowaną.

Tezeusz od razu chciał się zgodzić, ale z drugiej strony nie chciał brzmieć zbyt entuzjastycznie. Nie zamierzał jednak zostawać zbyt długo.

- Dobrze, nie odmówię... Ale tylko na herbatę.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now