42🌼

1.9K 358 83
                                    

Z każdą chwilą atmosfera wydawała się naturalnie stawać coraz milsza i swobodniejsza. Tematy do rozmowy zwyczajnie im się nie kończyły, wyglądało na to, że potrafili rozmawiać nawet o stole w jego jadalni, o tym, jakie to było ładne drewno, solidne...

Ale to były banały. Tematy prędko zeszły na te bardziej prywatne, czasem wręcz intymne, gdy za oknem robiło się coraz ciemnej, a zegarek wcale im nie przeszkadzał.

W pewnym momencie nie siedzieli już przy stole, a na kanapie w eleganckim, ciemnym salonie, kończąc kolejną filiżankę herbaty...

- Wiesz, zawsze starszy brat musi być tym odpowiedzialnym - mówił Tezeusz, kiedy rozmowy zeszły im na tematy rodzinne. - Mama ciągle nalegała, żebym zajmował się Newtem, zwłaszcza na wakacjach. Wtedy się nauczyłem tak wszystko ogarniać.

- Czyli musisz być świetny przy dzieciach - odparła Żaneta, choć po części nie wierzyła, że powiedziała to na głos. W tamtym momencie czuła się jednak już tak dobrze i swobodnie, że nie było sensu się powstrzymywać.

Tezeusz posłał jej mały uśmiech, bo wiedział, że miała rację, ale nie lubił się przechwalać.

- Wiesz, prawie dziesięć lat różnicy... Ja miałem już pracę w Ministerstwie, gdy on dopiero szedł do Hogwartu. To naturalnie jakoś wyszło, chociaż obawiam się, że Newt na tym ucierpiał.

- Czemu?

- Rodzice stale go do mnie porównywali - przyznał, wzdychając. - Wiesz, nasza mama hodowała hipogryfy. Sama zasiała w Newcie to ziarno miłości do zwierząt... Ale rodzinie nie spodobało się, kiedy został magizoologiem, podczas gdy ja byłem już Aurorem. Potem mnie okrzyknęli tym całym bohaterem wojennym, a jego za pracę ze zwierzętami w tym czasie nikt nie docenił... Chciałbym, żeby on wiedział, że też jest doceniany.

- Z tego co widziałam, to Jenna jak najbardziej mu to zapewnia - powiedziała Żaneta, biorąc ostatni łyk herbaty ze swojej filiżanki.

- Nawet mi o niej nie mów. - Wzdrygnął się. - To kryminalistka, ja nadal nie rozumiem, co Newt w niej...

- Och, Tezeusz, chyba sam nie wierzysz w to, co mówisz - przerwała mu nieco oburzona. - Miłość nie wybiera, bo gdyby tak było, to... - Zawiesiła wzrok na jego oczach na ułamek sekundy za długo. - Żyłoby się znacznie łatwiej - dodała, prędko odwracając wzrok.

Tezeusza znacznie to zaskoczyło. Widział, że Żaneta była skonfliktowana i po raz kolejny przypomniały mu się słowa właśnie omawianej Jenny... Czy to miało być ich kolejne potwierdzenie?

- Brzmi, jakbyś mówiła z doświadczenia - powiedział ostrożnie, na co Żaneta przełknęła ślinę. Kolejny już raz zapomniała ugryźć się w język, ale w tamtej chwili było już za późno. Choć n mógł

- Bo mówię - szepnęła tylko, nie patrząc mu w oczy, co było dowodem na słuszność jej stwierdzenia.

Gdyby mogła, nie zakochałaby się w nim. Dalej byłby tylko jej szefem i nie miałaby w związku ze swoimi uczuciami żadnych problemów czy konfliktów.

- A co do twojego brata, to za bardzo się właśnie chyba przyzwyczaiłeś do opiekowania się nim. Nawet jeśli ma mu z Jenną nie wyjść, to daj mu samemu się na tym sparzyć. Jest dorosły, tak?

Tezeusz przez chwilę trawił te słowa, aż wreszcie westchnął, pokonany.

- Nie chcę tego mówić, ale masz rację... A ja jakoś nie umiem ci odmawiać - przyznał, nie zdając sobie nawet sprawy, co zrobił jej tymi słowami. - O, herbata się skończyła - dodał, gdy zobaczył, jak odłożyła filiżankę na stolik.

- Zawsze można wypić kolejną - zaproponowała Żaneta żartobliwie, lecz Tezeusz nie podzielił jej rozbawienia; wyglądał na pogrążonego w myślach.

- Może... Mógłbym zaproponować ci wino? - zapytał niepewnie. - Jeśli masz ochotę, oczywiście. Chyba już dość późno na herbatę. A mam jedno czerwone, półsłodkie...

Żaneta od razu wiedziała, że mu nie odmówi, jej zakochany umysł po prostu nie był w stanie - był gotowy zrobić wszystko, żeby zatrzymać ją w tym mieszkaniu jak najdłużej. Ostatki racjonalizmu sprawiły, że zdołała wydusić:

- Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz piłam wino... Ale chętnie. Boję się tylko, że mi za bardzo rozwiąże język.

- A co, masz jakieś sekrety? - zapytał, podnosząc się z kanapy, by podejść do czarnej, drewnianej szafki po prawej.

Atmosfera szybko rozluźniła się ponownie, przez co Żaneta odważyła się odpowiedzieć z uśmiechem:

- Oj, panie Scamander, każda kobieta ma swoje sekrety.

- Tak? - Rzucił na nią okiem i widziała, że miał szelmowski uśmieszek na twarzy. - Na przykład jakie?

- Gdybym ci powiedziała, to to nie byłyby już sekrety, prawda?

- Ach, a myślałem, że cię złapię. Teraz muszę próbować winem. - Wyjął z szafki butelkę, a następnie dwa kieliszki.

- Upijać pracowniczkę? Za to mogłabym cię podać do Ministerstwa, szefie. - Zachichotała, choć starała się udawać, że naprawdę z nim dyskutowała.

- No i czyją byś wtedy była asystentką? Traversa? - zapytał, wracając do niej.

- Może zajęłabym twoje miejsce - powiedziała dumnie, gdy on postawił kieliszki na stoliku.

- Och, czyli to o to chodzi! No ładnie. - Pokręcił głową, po czym wyjął różdżkę, by otworzyć butelkę. - To całe przymilanie tylko po to, żeby odebrać mi pracę.

- No oczywiście. Myślałeś, że cię lubię? Phi. - Udała prychnięcie, gdy ten już zabierał się za nalewanie, nie przestając się uśmiechać.

Podał jej lampkę, po czym usiadł naprzeciw niej z własną. Zapadła chwila ciszy, wypełniona oczekiwaniem na to, kto odezwie się pierwszy.

- To co... Za twój spokój, Tezeusz - powiedziała wreszcie w ramach toastu.

- Za twoje zdrowie, Janet - odparł jej bez zawahania, stukając się z nią kieliszkiem. - Świat bez ciebie wiele by tracił.

Ona natychmiast zajęła się piciem, aby nie pokazać tego, jak silnie zadziałały na nią te słowa. Każda chwila z nim spędzona napełniała ją niesamowitą radością, ale i też strachem przed tym, jak bardzo się w tym wszystkim zatraci.

- Całkiem dobre to wino - przyznała, wypiwszy nieco.

- Z Włoch. - Tezeusz pokiwał głową. - Miałem okazję tam kiedyś być... Naprawdę piękny kraj, powinnaś go kiedyś zobaczyć.

- Na razie nie ma środków na podróże. Wiesz, że wszystkie pieniądze odkładam na mieszkanie, bo życie z rodzicami już naprawdę jest zbyt cięzkie.

- Cholera, chciałbym ci z tym jakoś pomóc. Wiesz, mam sporo znajomości w Londynie, popytam, może ktoś będzie miał coś odpowiedniego i za jakąś sensowną cenę.

Żanecie dosłownie opadła szczęka, pomijając to, jak szybko zaczęło bić jej serce.

- Zrobiłbyś to dla mnie?

On zaśmiał się, biorąc kolejny łyk wina.

- A czego się nie robi dla asystentki, która chce cię wygryźć ze stanowiska?

Już po raz enty tamtego dnia Żaneta spojrzała mu w oczy i zastanawiała się, czy on nie rzucał przez nie na nią jakiegoś zaklęcia. Nikt nigdy w życiu tak na nią nie działał... Może w tej herbacie jednak był jakiś eliksir?

- Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

- To już ustaliliśmy. Zaprosisz mnie na parapetówkę.

- Tylko ja niestety nie trzymam włoskich win w szafkach - stwierdziła trochę żartobliwie, a trochę smutno, na co Tezeusz wzruszył ramionami.

- Wystarczy mi twoje towarzystwo.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderDonde viven las historias. Descúbrelo ahora