77🌼

1.1K 220 33
                                    

Żaneta czuła, że powinna się cieszyć, lecz ujawnienie związku wciąż stanowiło dla niej coś stresującego. Bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała babskiej rozmowy, tak też wylądowała w mieszkaniu Newta, by porozmawiać z Jenną. Wiedziała, że kto jak kto, ale ona na pewno da jej szczerą opinię na temat tego wszystkiego.

Newt nie miał problemu, by zostawić je same. Zaszył się w magicznej piwnicy ze zwierzętami, podczas gdy Jenna przygotowywała dla siebie i Żanety herbatę.

- Piekło zamarzło, Ważniak wreszcie złamał procedury - powiedziała Jenna, wymachując różdżką nad czajnikiem. - Janet, ty powinnaś się cieszyć, że tego dożyłaś.

Żaneta zaśmiała się krótko, jednak zaraz po tym westchnęła, naciągając niezręcznie rękawy swojej białej koszuli.

- No tak, tak... Ale jestem przerażona, Jenna. To stało się dopiero wczoraj i nie wiem, jak biuro zareaguje, a co dopiero gazety...

- Lafiryndami się nie przejmuj. - Jenna natychmiast machnęła ręką, opierając biodra o blat. - Z doświadczenia wiem, że zawsze jakaś baba zazdrosna będzie. Popatrz na Newta, on też ciągle dostaje listy od jakichś fanek wyznających mu nieprzemijającą miłość. A co do facetów, to no, nigdy nie warto się przejmować.

- Przejmować się nie mogę, ale co, jak mnie obsmarują, że zdobyłam stanowisko przez romans z nim? I przez to stracimy pracę?

- A to wielki pan szef Aurorów nie ma sposobów na takich? - zapytała Jenna z szelmowskim uśmieszkiem. - Ja za długo córką moich rodziców jestem, żeby nie wiedzieć, jak to działa. Jak się ma układy, to można wszystko. A o Proroka się nie martw, w końcu mój brat tam pracuje.

Te ostatnie słowa najbardziej podniosły Żanetę na duchu, bo przynajmniej stanowiły jakiś pewnik.

- Cóż, fakt... Tezeusz wspominał, że gdyby coś, to z gazetami może podziałać...

- Widzisz? Czyli nie ma co się martwić na zapas. - Jenna dotknęła różdżką w czajnik, a ten sam zaczął zalewać filiżanki z herbatą.

- Ale wciąż... Czuję, że w biurze będę zbierać dziwne spojrzenia, zwłaszcza, że dopiero co zaprzeczałam...

- Janet, ale pamiętaj, że wy nic złego nie robicie. - Jenna odesłała zalane filiżanki na stół, przy którym siedziała przyjaciółka. - Oboje jesteście dorośli, uczucie jest obustronne, nie macie żadnych innych zobowiązań, pracujecie dobrze, on nie jest bliżej wiekiem do twojego ojca niż do ciebie... - Tu Żaneta zachichotała krótko. - Poza tym, ja ostatnia do wychwalania ważniaka jestem, ale... No widać, że chłop przepadł dla ciebie. I znając ten jego perfekcjonizm, to wątpię, że pozwoliłby, żeby wam było źle.

Żaneta podziękowała cicho za herbatę, a sama wlepiła wzrok w stół z małym uśmiechem tańczącym jej w kącikach ust. Zawsze miło było usłyszeć, że ktoś cię kochał, nawet w takiej pośredniej formie, poza tym jej miłość do Tezeusza wciąż nosiła znamiona takiej nastoletniej - tylko o nim pomyślała, a w brzuchu pojawiały się bąbelki ekscytacji.

- Chciałabym mieć tyle ikry, co ty, Jenna - powiedziała Żaneta po chwili, patrząc na rozmówczynię już usadowioną obok niej.

- A ty myślisz, że ty nie masz? - Magizoolożka uniosła brwi. - Uratowałaś mi tyłek już kilka razy.

- Chodzi mi, że... Gdyby tobie nawet ktoś dogadał w mojej sytuacji, to wiedziałabyś, co powiedzieć. A ja mam często problem z byciem niemiłym dla ludzi, nawet jeśli mnie denerwują... - Westchnęła. - Chyba że są Niemcami - dodała nieco głośniej, wywołując u Jenny rozbawienie.

- Słuchaj, sukces w większości nie tkwi w tym, co powiesz, ale jaką masz postawę. Jak widzą, że cię to rusza, to cię zgnoją bez względu na słowa. A jak nadstawisz drugi policzek, to mogą ci naskoczyć. Brak reakcji też potrafi być bardzo wymowny.

Żaneta wzięła łyk herbaty, kiwając głową i układając sobie te wszystkie słowa w głowie.

- Jak mi o tym mówisz, to wszystko wydaje się takie oczywiste, a jednak...

- Nie mów twojemu kochasiowi, ale - Jenna nachyliła się w jej stronę i zaczęła mówić szeptem - mafia mnie tego nauczyła. I trochę też zimny chów mojej matki.

Żaneta zaśmiała się ponownie, wyraźnie czując się lepiej, choć na końcu języka miała jeszcze jedno pytanie, które również ją niezwykle trapiło.

- Ale jest jeszcze jedna rzecz, która mnie martwi... Myślisz, że mogę się do niego wprowadzić, czy jednak dziwnie to wyjdzie?

Jenna wycofała się w swoim krześle, uśmiechając się wymownie.

- Ohoho... Takie buty... A on chce?

- Bardzo. To ja się boję. A z drugiej strony jeszcze chwila z moimi rodzicami i postradam zmysły.

- Wiem, o czym mówisz. - Jenna odrzuciła włosy na plecy. - Słuchaj, ja złapałam pierwszą okazję, jaka pozwoliła mi się wyprowadzić od rodziców. Mimo tego że alternatywą były jakieś włoskie slumsy.

- Ja kocham moich rodziców, naprawdę... - Żaneta spuściła wzrok na filiżankę, po czym pokręciła głową. - Ale mieszkam z nimi stanowczo za długo. Dalej mnie traktują jak dziecko, a gdyby wiedzieli, co robiłam...

- A co robiłaś? - Jenna uniosła filiżankę do ust, a szelmowski uśmieszek nie schodził jej z twarzy.

Rumieńce wstąpiły na policzki Żanety na samo wspomnienie tego jednego wydarzenia, przez które wciąż czuła się trochę dziwnie.

- Powiem ci tak, Jenna... Są sprawy, przy których Tezeusz nie trzyma się zasad aż tak bardzo.

Brunetka o mało nie upuściła filiżanki, więc prędko odstawiła ją z powrotem na stół.

- Teraz to mnie zaintrygowałaś.

Żaneta przygryzła wargę. Z jednej strony chciała o tym wszystkim Jennie opowiedzieć, a z drugiej wypowiadanie tego na głos trochę ją peszyło.

- Jenna, no. Jakie jest jego ulubione miejsce?

- Ministerstwo.

- Właśnie.

Po tym nastała chwila ciszy, przez którą obie kobiety wpatrywały się w siebie, aż nagle Jenna doznała nagłego olśnienia.

- Zaraz, chcesz powiedzieć, że wy tam...

Żaneta spuściła wzrok, co stanowiło jasną odpowiedź na to wszystko.

- Janet! - Jenna aż uderzyła dłonią w stół. - Ty jesteś jednak taka sama, jak ja! Chociaż jego bym w życiu nie podejrzewała.

- A to był jego pomysł - dodała Żaneta cicho, zaskakując rozmówczynię jeszcze bardziej.

- Nieźle. Nie wpadłabym na to.

- Ale nie powiesz o tym nikomu, prawda?

- Janet, co ty, nigdy bym ci tego nie zrobiła. - Jenna od razu złapała ją za rękę. - Poza tym, szkodząc jemu mogłabym też zaszkodzić Newtowi. Ze mną każdy twój sekret jest bezpieczny, nie martw się. Zresztą, ty masz też na mnie haki, gdyby przyszło co do czego. Jesteśmy kwita.

Wtedy kolejny chichot opuścił usta Żanety.

- Dziękuję. - Odetchnęła z ulgą. - Ale to co, wracając do tematu... Zgodzić się na tę przeprowadzkę do niego czy jednak najpierw znaleźć coś dla samej mnie?

- Żal pieniądze marnować - odparła Jenna natychmiast. - A po takich ekscesach wprowadzenie się to już chyba tylko formalność.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu