81🌼

1.1K 174 16
                                    

Tezeusz całował swoją ukochaną przy ścianie salonu, mierzwiąc jej włosy i rozmazując szminkę już dłuższą chwilę. Z Żanety powoli schodził cały stres wydarzeń w mieszkaniu Majewskich, a po kilkunastu minutach zgodziła się, żeby spędzić to, co jeszcze zostało z Wielkanocy z Newtem oraz Jenną.

Tak więc niewiele później Żaneta siedziała już w jadalni młodszego ze Scamanderów, popijając herbatę i zastanawiając się, czy wzrok naprawdę może zabijać. Oceniając po tym, jakie spojrzenia wymieniali Jenna oraz Tezeusz, zaczynała dochodzić do wniosku, że może być to możliwe.

- Czyli oficjalnie mieszkacie już razem? - zapytał siedzący naprzeciw niej Newt, wysłuchawszy swojego brata.

- Tak. - Tezeusz uśmiechnął się, a następnie posłał Żanecie przepełnione miłością spojrzenie.

- Strach się bać, ważniak poszedł po rozum do głowy - syknęła Jenna, sprawiając, że starszemu ze Scamanderów natychmiast zrzedła mina.

- Ciekawe, kiedy ty to wreszcie zrobisz.

- Ty zapchlony urzęd...

- Czy ja się w końcu dowiem, co tak naprawdę między wami zaszło? - przerwała jej sfrustrowana Żaneta, patrząc to na Jennę, to na Tezeusza. - Drzecie koty odkąd tylko was poznałam, ale nadal w sumie nie wiem, co do tego tak dokładnie doprowadziło.

- Ja w sumie też nie, jeśli się tak zastanowić... - dodał Newt. - Wiem tylko o aresztowaniu.

- Oj, oczywiście, ja bardzo chętnie opowiem. - Jenna założyła ręce na piersi, wycofując się w swoim siedzeniu. - Ze szczegółami.

- Nie wierzyłbym w ani jedno słowo. - Tezeusz prychnął, kręcąc głową, a Żaneta poczuła, że bez stanowczych kroków się nie obejdzie.

- Uspokójcie się - powiedziała Żaneta stanowczo, prostując się. - Ja wysłucham was obojga. I wtedy ocenimy, kto tu ma rację.

- I ty przeciwko mnie? - zapytał Tezeusz, patrząc na Żanetę z niedowierzaniem, a wtedy to Jenna prychnęła.

- Jak miło, że ktoś tu się zna na swojej pracy.

- Przecież tak będzie sprawiedliwie. - Żaneta położyła swoją dłoń na tę Tezeusza, próbując go uspokoić. - Jak w sądzie.

- A ty coś wiesz o sądach, co nie, ważniak?

- Jenna - powiedziała Żaneta stanowczo, a Jenna uniosła ręce w geście poddania się.

- Dobrze, dobrze, już mówię. - Odchrząknęła. - To było tuż po wojnie. Przemytnicy zwierząt działali na potęgę, korzystając z chaosu. Ludzie wracali do domów czasem na drugi koniec świata i odbudowywali, co się dało, a zwierzętami mało kto się przejmował, poza tym w trakcie wojny wiele z nich uciekło ze swoich naturalnych środowisk i dało się je przechwycić nawet w miastach. Na granicach łatwo się było przemknąć wśród tłumów mugoli. Ogółem raj dla przemytników. Dostałam któregoś dnia informację o planowanym przemycie hipogryfów z Wielkiej Brytanii na Maltę, gdzie...

- Powinnaś dodać, że dostałaś te informacje od włoskiej mafii - przerwał Tezeusz surowo, na co Jenna wyraźnie się obruszyła.

- Źródła moich informacji są objęte tajemnicą zawodową - odparła takim tonem, który dał Żanecie do zrozumienia, że słowa Tezeusza musiały być prawdziwe. - W każdym razie - Jenna zaczęła mówić głośniej i ponownie spiorunowała starszego Scamandera wzrokiem - ja i kilku moich znajomych...

- Członków mafii - mruknął Tezeusz.

- ...przygotowaliśmy zasadzkę na przemytników, którzy chcieli ściągnąć hipogryfy na Maltę, gdzie mieli swoją główną siedzibę. Była noc, mieliśmy potrzebne zasoby i wszystko by się udało, załatwilibyśmy ich i uratowalibyśmy zwierzęta, gdyby jakimś cudem kochane Ministerstwo się nie dowiedziało. Aresztowali nas wszystkich, mimo że my byliśmy tam w dobrej sprawie...

- Chyba sama widzisz, że nawet w twoich słowach brzmi to jasno. - Tezeusz wyprostował się, mówiąc poważnym tonem. - Zostałaś przyłapana na gorącym uczynku.

- Gorącym uczynku?! Ja chciałam uratować hipogryfy i skopać tyłki tym degeneratom! Powinnam dostać za to medal, a dostałam areszt!

Żaneta z trudem powstrzymała się od chichotu, a zaskoczony Newt patrzył to na Jennę, to na brata.

- Zaraz - czy to były te hipogryfy, które mi przekazałeś, Tezeusz?

Tezeusz skinął głową, a Jenna rozdziawiła usta, po czym wydała z siebie westchnienie ulgi.

- No chociaż po latach wiem, że trafiły w dobre ręce. - Podeszła do Newta i przytuliła go prędko, tym samym zamieniając go w buraka.

- Dobrze, dobrze, spokojnie - powiedziała Żaneta głośno, chcąc zapobiec potencjalnej niemiłej uwadze, która w każdej chwili mogła się wtedy wydostać albo z ust Tezeusza, albo z Jenny. Nie była w tamtej chwili pewna, na kogo więcej stawiała. - Teraz twoja kolej, kochanie. - Położyła rękę na dłoni ukochanego, który na moment złagodniał, jednak jedno spojrzenie na Jennę wystarczyło, żeby powrócił do niego poważny wyraz twarzy.

- Sprawa jest chyba jasna z mojej strony - zaczął tonem, który Żaneta znała z jego rozmów z Traversem. - Aurorzy również uzyskali informacje o tym planowanym przemycie, więc też zaplanowaliśmy zasadzkę. Kiedy tam przyszliśmy, jakoś nikt nie miał czasu przepytywać ich, kto jest przemytnikiem, a kto samozwańczym obrońcą uciśnionych.

- I co się stało później?

- No jak to co? - wtrąciła Jenna. - Pan ważniak osobiście mnie przesłuchiwał. Wymieniał mi wszystkie moje przewinienia chyba z godzinę, brakowało tylko, żeby wspomniał o tym, jak uderzyłam mojego brata grzechotką.

Żaneta kolejny raz z trudem powstrzymała się od śmiechu. Znała co prawda procedury i przyznała w duchu, że z tych dwóch opowieści wynikało, że racja leżała raczej po stronie Tezeusza oraz wymiaru sprawiedliwości, jednak nie potrafiła nie czuć rozbawienia. Wiedział, że Jenna mogła nie przesadzać, bo jej ukochany rzeczywiście traktował swoją pracę czasem aż zbyt poważnie.

- Swoją długą listę zawdzięczasz tylko sobie - syknął Tezeusz. - W każdym razie dałem jej do zrozumienia, że ze względu na jej historię, jeśli sprawa się nie wyjaśni, to może się skończyć nawet Azkabanem...

- Azkabanem, czujesz, Janet?! - przerwała mu wzburzona Jenna. - Azkabanem mi groził! Za to, że człowiek dobry uczynek chciał zrobić. Piekło dobrymi uczynkami wybrukowane jest!

- Jeśli tak bardzo zależałoby ci na powstrzymaniu tych przemytników, to po prostu zgłosiłabyś to Ministerstwu. - Tezeusz starał się utrzymać nerwy na wodzy, a Żaneta nie roześmiać się w głos.

- Aaa, akurat byście coś zrobili. - Jenna prychnęła głośno. - Postraszyliście ich tylko, a szajka i tak działała jeszcze długo po tej waszej akcji. A gdybyśmy to my wkroczyli...

- To byłyby trupy i z Azkabanu nawet poręczenia by cię nie uratowały - dokończył Tezeusz z wręcz szelmowskim uśmieszkiem, który Żanecie wyjątkowo się spodobał.

- O, ja sobie wypraszam. - Jenna uniosła ręce. - Jak żyję, to nie rzuciłam Zaklęcia Niewybaczalnego.

Tezeusz prychnął, jakby dając jej do zrozumienia, że nie wierzył w ani jedno słowo.

- Jakby to był jedyny sposób na pozbawienie kogoś życia. To co zrobilibyście tym przemytnikom? Może wydalibyście władzom potulnie?

- Ja w nosie mam tych idiotów, ja bym się zajęła zwierzętami.

- A mafia resztą, co?

Żaneta wymieniła spojrzenia z Newtem, a następnie westchnęła głęboko. Dopiero w tamtej chwili zrozumiała, jakiego potwora wypuściła z jamy, kiedy poprosiła ich o wyjaśnienia...

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz