50🌼

1.7K 314 61
                                    

Nim Żaneta się obejrzała, stała w mieszkaniu Jenny tuż przed ich szaloną wycieczką, dumna z siebie, że jednak się na to zdecydowała. Czuła, że wreszcie robiła coś, na co nigdy nie miała odwagi i choć gdzieś w środku wciąż miała pewne obawy, to była zdeterminowana się nie wycofać.

- Dobra, walizkę mam, świstoklik będzie... Wszystko powinno się udać - mówiła Jenna, chodząc po swojej sypialni. - Pozostaje ostatnia kwestia. Ty.

- Ja? - Żaneta uniosła brwi, a Jenna westchnęła.

- Janet, z całym szacunkiem, ale... Bo ty wyglądasz po prostu... Za grzecznie. - Zmierzyła wzrokiem kobietę w brązowym płaszczu i związanych włosach. - A musisz wyglądać tak, żeby Martin uwierzył, że jesteś moją przyjaciółką... I nie Aurorem, przede wszystkim. - Jenna odwróciła się w stronę swojej szafy. - Dam ci jakieś moje ubrania... A nad resztą zaraz popracuję.

- A... No, to ma sens, co mówisz. Kamuflaż jest istotny.

Tak też chwilę później Żaneta miała na sobie obcisłą, czarną bluzkę oraz podobne spodnie i, siedziąc w łazience Jenny, była przez nią malowana. Magizoolożka uporała się z tym dość szybko dzięki zaklęciom, po czym skierowała różdżkę na włosy blondynki.

- Jeszcze tylko to... - mruknęła do siebie, kręcąc włosy Żanety i nadając im sporej objętości. - Voilà! Nowa Janet gotowa.

Żaneta odwróciła głowę w stronę lustra, a wtedy nieświadomie otworzyła usta z szoku, bo prawie się nie poznała.

- Fajnie wyglądasz.

Ku swojemu zdziwieniu, Żaneta gdzieś w duchu się z nią zgodziła. Nigdy nie widziała się w takim stylu, sama nigdy by też nie odważyła się spróbować, a jednak gdy siedziała tam i patrzyła na soebie... To czemu miałaby nie?

- Nigdy się takiej nie widziałam, ale... W sumie trochę mi się podoba? Może makijaż trochę za mocny, ale tak poza tym...

- Pokaż się tak kiedyś ważniakowi, na zawał zejdzie. - Zaśmiała się Jenna, a Żaneta przygryzła wargę. Właśnie tak chętnie by zrobiła, ale czy miała na to odwagę?

Pomimo jej wcześniejszych obaw, wycieczka do Włoch naprawdę była taka, jak opisała ją Jenna. Obie pojawiły się przed wielką posiadłością w Toskanii, a cały szef mafii, o którym opowiadała magizoolożka niespecjalnie przejął się zabieraniem rzeczy, ani niczego nie podejrzewał co do Żanety... Co potwierdziło, że w nowym stylu stała się zupełnie inną osobą.

Nic jednak nie mogło przygotować obu kobiet na to, że gdy wrócą już do mieszkania Newta w Londynie po udanej akcji, wpadną prosto na tego, który miał się przecież niczego nie dowiedzieć.

Tezeusza.

Na jego widok obie zamarły tak, jakby ktoś trafił je jakimś zaklęciem oszałamiającym.

- Janet? - wydusił od razu mężczyzna, bo on też był wyjątkowo zdziwiony: trochę samym jej pojawieniem się, a zwłaszcza jej wyglądem.

Żaneta miała na sobie tak mocny makijaż, jakiego Tezeusz nie widział nawet na balu. Jej włosy były rozpuszczone i pokręcone, a ubrania dziwnie obcisłe i zupełnie nie w jej stylu. Czarna koszulka oraz spodnie stanowiły strój, w którym Auror zdecydowanie bardziej widział Jennę...

- Och, Tezeusz... - Żaneta oddychała ciężko, przerażona, że wszystkiego się domyśli. - Nie spodziewałam się... Ciebie tutaj - dodała, modląc się jak jeszcze nigdy w życiu, żeby udało jej się go zwieść.

- Co się stało? - dopytywał zdumiony. - Dlaczego wyglądasz... Tak?

Jenna widziała, że Żanetę kompletnie sparaliżował strach, dlatego postanowiła zrobić to, co umiała tak dobrze, jak zajmować się zwierzętami.

- A co, źle wygląda, ważniaku? - zapytała kpiąco, klepiąc Tezeusza po ramieniu, gdy go wymijała, by dotrzeć do Newta.

- Nie! - wykrzyczał zbyt zaskoczony jej dotykiem. - Znaczy, to w ogóle nie jest twoja sprawa - dodał, poważniejąc prędko, a Żanecie o mało nie stanęło serce.

- Jasne. - Jenna uśmiechnęła się szelmowsko, bo dobrze widziała, jak Tezeusz patrzył na tę "nową" Żanetę.

- Janet, ona ci coś zrobiła? - Tezeusz podszedł do blondynki, na co Jenna przewróciła oczami.

Żanetę po raz kolejny sparaliżowało, zwłaszcza przez to, że stał tak blisko i mógł się jej jeszcze przyjrzeć.

- Nie no, co ty, wszystko w porządku, to tylko...

- Babski wypad - przerwała jej Jenna, kolejny raz ratując sytuację. - Niektórzy z nas mają przyjaciół innych od papierków.

- Tak. Babski wypad - potwierdziła Żaneta z uśmiechem, choć Tezeusz wciąż wyglądał na nieprzekonanego. Wykorzystując to, że dalej z nią rozmawiał, Newt odciągnął Jennę nieco na bok.

- Na pewno wszystko w porządku? - zapytał Tezeusz, nie zważając na pozostałą dwójkę.

- Tak, tak - przekonywała Żaneta. - Tylko... Czy naprawdę wyglądam tak źle? - dodała, nie mogąc się powstrzymać, a jednocześnie pragnąc zmienić temat.

- Nie, nie, nie o to chodzi... - wypalił Tezeusz.

- Bo patrzysz na mnie tak dziwnie?

- Bo... - Tezeusz jeszcze raz zmierzył ją wzrokiem i uśmiechnął się pod nosem, bo w zasadzie trochę mu się to wszystko spodobało. - Bo nie widziałem cię jeszcze takiej... I szczerze nie spodziewałem się, że zobaczę. Ale... Jeśli mówisz, że ona naprawdę cię do niczego nie zmusiła, to jest świetnie.

- Otwórz się trochę na Jennę, co? Aurorzy chyba wierzą w resocjalizację?

- Nie wszystkich, Janet, nie wszystkich - odparł Tezeusz, po czym oboje zaśmiali się niezręcznie.

Choć jeszcze chwilę wcześniej Żaneta była przerażona, w tamtym momencie czuła, że ostatecznie spotkanie z Tezeuszem okazało się milsze niż mogła się spodziewać.

- Ale nie martw się, Scamander. Nie przyjdę tak do pracy - powiedziała, czując, że na moment chyba przesiąkła Jenną. Tezeusz w ogóle się nie oburzył, przeciwnie - zaśmiał się ponownie.

- To co, ważniak? Też się piszesz na metamorfozę? - zapytała nagle Jenna, opierając jedną dłoń na ramieniu Newta i skutecznie rujnując humor Aurora. - Ze względu na twojego brata to nawet zrobię ci ją za darmo.

- Ja tu jestem akurat służbowo - odparł surowo Tezeusz, zaskakując Żanetę. - Nagini - zwrócił się bezpośrednio do dziewczyny, która wciąż stała w pokoju nieco przestraszona - chodź z nami, proszę.

- Zaraz, ty chcesz zabrać Nagini? - Jenna ożywiła się natychmiast. - No prędzej skisnę niż...

- Jenna, spokojnie. Ministerstwo zapewni jej ochronę - wyjaśnił Newt, ale ona wciąż wyglądała na oburzoną.

- No, już ja znam te dobroci ministerialne... - zaczęła, jednak kolejne spojrzenie Newta sprawiło, że ugryzła się w język. Westchnęła i ostatecznie podeszła do dziewczyny, by ją przytulić.

W tym samym czasie Tezeusz ponownie odwrócił się do Żanety.

- Cóż... Wiem, że to nie twoja pora pracy teraz, ale może chciałabyś załatwić to ze mną? Skoro już się tu spotkaliśmy? - zapytał, choć nie było absolutnie niczego, w czym mogłaby mu pomóc.

Żaneta od razu wiedziała, że się zgodzi, ale by nie wyszło zbyt entuzjastycznie, wzruszyła ramionami.

- Szefowi przecież nie odmówię.

- Mogę za to zaoferować coś dobrego, gdy już skończymy - odpowiedział tak, jakby to nie było absolutnie nic wielkiego, a ją przecież ścisnęło w żołądku.

Czy on znowu proponował jej spotkanie? Którego znowu nie zamierzała opuścić?

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now