61🌼

1.5K 275 206
                                    

Po krótkim spotkaniu z Dumbledorem w Wielkiej Sali, w czasie którego dał on do zrozumienia całej grupie, że musi udać się do Bhutan, a także uświadomił Jennę i Tezeusza, że Grindelwald został uniewinniony, wszyscy udali się na zasłużony wypoczynek.

Świński Łeb to nie było wymarzone miejsce odpoczynku dla kogokolwiek, jednak wszyscy byli tak zmęczeni, że nie narzekali. Gospoda stanowiła ciemne, wyjątkowo ponure miejsce, w którym naczynia nie wyglądały na zbyt czyste, a dania na niezbyt jadalne. Tezeusz szeptem ostrzegł Żanetę, że może być niezbyt przyjemnie, ale ona machnęła tylko ręką, twierdząc, że w Polsce większość karczm wygląda bardzo podobnie.

Aberforth, bo tak miał na imię brat Dumbledore'a prowadzący tamto miejsce, też nie wyglądał na najmilszą osobę na świecie, lecz w tamtym momencie robiło się to nieistotne. Każdy marzył już tylko o tym, by zjeść i się położyć przed kolejną wyprawą na drugi koniec świata.

- O, Bunty, jesteś tutaj - powiedział Newt.

- I walizka! Dzięki Merlinowi - powiedziała Jenna, wyraźnie odetchnąwszy z ulgą. - I nasz mały qilin! - dodała, łapiąc się za serce na widok malca, który stał na podłodze. Natychmiast do niego podeszła i kucnęła, a Newt zrobił zresztą to samo.

- I jak ona się ma? - zapytał Newt, delikatnie gładząc zwierzaka.

- Och, ma się dobrze - odparła Bunty.

Newt i Jenna przez chwilę wpatrywali się w małego qilina niczym we własne dziecko, po czym wyprostowali się, gdy przemówił do nich Dumbledore:

- Więc tak, zaaranżowałem dla was pokoje tu w wiosce, a Aberforth przygotuje wam przepyszną kolację. To jego autorski przepis.

Mina Aberfortha sugerowała, że bardziej chciał otruć gości, niż podać im coś dobrego, jednak nikt nie miał siły tego kwestionować. Profesor zniknął, a cała reszta usadowiła się przy stole. Jenna osobiście dopilnowała, by Żaneta usiadła obok Tezeusza... Nie przewidziała jednak, że po drugiej jego stronie usiądzie Eulalie. Żadna z nich nie miała jednak pojęcia, że Tezeusz wtedy naprawdę myślał tylko o swojej współpracownicy i liczył, że będzie im dana chwila porozmawiania na osobności.

Aberforth nałożył wszystkim coś, co wyglądało jak bagienna maź. Wtedy pierwszy raz Żaneta pomyślała, że może to naleganie jej matki na to, by nauczyła się gotować nie było takie bezpodstawne.

- Starczy na dokładki - burknął Aberforth, zamykając garnek, z którego nakładał danie, po czym wyszedł.

- Dziękujemy! - zawołała Bunty, jednak konsternacja w pomieszczeniu była nie do zniesienia.

Nikt nie kwapił się, by zacząć jeść jako pierwszy... Aż sytuację uratował Jacob.

- No, to smacznego wszystkim - powiedział i chętnie zabrał się do jedzenia, dając odwagę całej reszcie.

- Smacznego - odparli pozostali, łapiąc za swoje łyżki.

Wtem okazało się, że danie było mimo wszystko... Przepyszne.

Newt objaśniał Jacobowi, że qiliny mogą zajrzeć w duszę człowieka, a potem kłaniają się przed tymi z najczystszym sercem. Żaneta też słuchała go z zainteresowaniem, ale niestety nie tylko dlatego, że szczerze fascynowały ją słowa magizoologa, lecz też dlatego, że zauważyła Tezeusza spoglądającego raz po raz na Eulalie. Po raz kolejny ją to zabolało; była już pewna, że od minionego dnia po prostu obserwowała, jak on zakochiwał się w tamtej od pierwszego wejrzenia, zwłaszcza, że kobieta była podobna do Lety... Wszystkie miłe słowa, jakie jej powiedział odchodziły w zapomnienie, kiedy przypominała sobie, że nadal nie miała prawa być zazdrosna.

Średnio Na Jeża Ta Miłość • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now