Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 10)

96 16 5
                                    

Dziękuję Ci ogromnie. Naprawdę doceniam to, na co się zdobywasz. Chciałabym napisać coś więcej, ale wolałabym porozmawiać z tobą twarzą w twarz.

To była istotna część mojego listu. Dalej opisałam tylko drogę do fragmentu tajnych tuneli i porę – jutro po południu. Tej reszty nie sprawdzałam, podczas gdy pierwsze trzy zdania przeczytałam z milion razy.

Westchnęłam. Gapienie się na nie po raz milion pierwszy nie sprawi, że staną się lepsze. Z irytacją zwinęłam kartkę od Filena w rulon.

Co ja planowałam? Zaproponować mu ucieczkę z nami? Oferta wszechczasów.

A co będzie dalej? Nawet, jeśli uciekniemy, to – nie powinnam się oszukiwać – wylądujemy w zupełnie nieznanym nam świecie. Nawet jeśli trafimy na początek na jeden z naszych, będzie odległy o dobre trzy lata. No i możemy wylądować na drugim jego krańcu... Ja na naszej, egrejskiej pustyni Gobi na niewiele bym się zdała.

Piszemy się w praktyce na tułaczkę. I mamy szukać przejawów magii, podczas gdy wszystkie magiczne istoty sztukę ukrywania się mają opanowaną do perfekcji, może poza wyjątkiem smoków w Driennie.

A jak zostaniemy potraktowani, jak już te istoty znajdziemy? Skąd wiemy, że dobrze? Nie mieliśmy takiej gwarancji.

Taa, Ekir byłby idiotą, jakby się na coś takiego zgodził.

O odwrót już jednak ciężko. Za bardzo się w to wszystko wplątaliśmy, nie mamy szans ukrywać się z naszymi kombinacjami w nieskończoność. No i jako alternatywa jest utrata za parę lat mocy i wylądowanie w dowolnym świecie bez niej, więc w sumie... To, co planowaliśmy, i tak było zdecydowanie lepsze.

Same „może", same znaki zapytania...

Przynajmniej wygląda na to, że więcej osób będzie miało okazję uciec z Setrionne.

O ile znów się coś nie popsuje...

A ja? Czym byłam, co łączyło mnie z grupą, która pojawiła się w środku wojny? Co się wtedy stało?

A Stilla i Erinne? Jakie jest ich miejsce w tej całej układance? A jakie Moel? Co ta uśpiona przed laty dziewczyna ma wspólnego z nami? A może – co my z nią?

Omal nie zgniotłam rulonu z listem w dłoniach. Wsunęłam go do kieszeni i otuliłam się rękoma, by trochę odgonić zimno.

Słońce akurat zbliżało się do zachodu, smugi różowawych i pomarańczowawych chmur przecinały niebo, miejscami pozakrywane przez ciemność ozdobioną gwiazdami. Podziwiałam ten widok, słuchając jednocześnie śpiewu ptaków, które rozkrzyczały się nad jeziorem.

Dostrzegłam, że przez las zbliża się mędrzec. Czekałam na niego, odkąd przybył Filen z papierem, piórem i wieścią o końcu narady.

– Możemy porozmawiać? – spytałam mędrca. 

Spojrzał na mnie tym ich niewyrażającym nic – a przynajmniej tak wyglądającym – wzrokiem.

– Chciałabym jeszcze zapytać o parę rzeczy. Proszę.

Podszedł. Przesunęłam się na piasku, robiąc mu miejsce. Jak zwykle nie usiadł, a przykucnął. Przez chwilę kopał dłonią w piasku, aż dokopał się do ciemnej ziemi.

Odetchnęłam z ulgą. Najwyraźniej planował ze mną porozmawiać.

– Pień ty pytanie – odezwał się.

– Tak. Ustaliliście już wszystko z Noktrinami? – spytałam. Filen nie zdążył udzielić mi żadnych porządnych wyjaśnień. Nie zdążyliśmy się nawet porządnie pożegnać.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz