Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 5)

413 39 46
                                    

Z niepokojem obserwowałam, jak Meroin owija mi ręce i nogi bandażami nasączonymi mieszaniną z kilku eliksirów i zmiażdżonych razem z nimi pomarańczowych kwiatów. Powstała fioletowa maź, mimo że z eliksirów jeden był czerwony, a drugi przezroczysty, ale nie to mnie dręczyło.

Znajdowałam się znów na statku, wezwano go, gdy znów zasłabłam, i to po tym, jak Meroin podał mi jakąś wzmacniającą miksturę. Tylko na chwilę, a teraz czułam się naprawdę nieźle, pomijając lekkie pieczenie, ale i tak docierało do mnie, jak blisko otarłam się o śmierć. Gdybym zemdlała na dłużej, albo nie miała dość sił, by wstać... Mdliło mnie na samą myśl, a serce przyspieszało, jakby zagrożenie nadal było wokół.

– Poparzyłaś się niezbyt mocno, ale na sporej części ciała, a to może być równie niebezpieczne – wyjaśniał tymczasem Meroin. – Spokojnie, już nic ci nie grozi, na szczęście tutejsze rośliny są jednym z najlepszych remediów. A i eliksirów na poparzenia wzięliśmy sporo, w końcu można się było czegoś takiego spodziewać przy starciu ze smokiem. Griedda pewnie zajęłaby się tym lepiej, a już na pewno lekarze z Akademii. Z pewnością będziesz ich musiała jeszcze odwiedzić, nawet nie zostanie zbyt wiele blizn...

– Mogłam umrzeć – odezwałam się, nieco ochrypłym głosem.

– Mówiłem, już eliksiry zadziałały na tyle, że nic...

– Rozumiem, że wyliżę się z tego. Ale czy to, że o mało co nie spłonęłam, naprawdę nie wystarczy?! – wyrwało mi się, gwałtowniej, niżbym chciała. Poczułam, że łzy zbierają mi się w oczach.

– Wystarczy – przytaknął Meroin.

– Zemdlałabym tam na dłużej i już pewnie szykowalibyście pogrzeb. Jak niby miałam dać radę utrzymać na raz tyle zaklęć, w takich warunkach? I nawet nie mogę mieć tej pewności, że nauczyłam się czegoś na swoich błędach, tak jak z pajęczyskiem, że już nie będę łaziła sama po podejrzanych miejscach. Bo mogę tylko liczyć na to że wy – zaakcentowałam ostatni wyraz – się czegoś nauczyliście. A jeśli nie, to nic nie mogę z tym zrobić, i to jest najgorsze. Możecie mnie znów zaciągnąć w sam środek pożogi, a ja tylko modlić się, abym znów ocknęła się dość szybko. – Spróbowałam otrzeć oczy rękawem, zapominając, że zamiast niego moją rękę otacza bandaż, ale Meroin w ostatniej chwili mnie powstrzymał.

– Tych zaklęć nie było aż tak wiele – zauważył Meroin. – Nie w planie. – Podał mi ręcznik, leżący wśród medycznych szpargałów na jednej z półek.

– Tyle, że plan się posypał i starałam się utrzymać wszystkich przy życiu – mruknęłam, pociągając nosem i ocierając ostrożnie twarz – co prawda ją miałam mniej oparzoną, starałam się ją w końcu osłonić, a jedna z mikstur Meroina sporo pomogła, ale i tak zapiekło.

– Pomijając to, nie martw się, my jeszcze umiemy dopracowywać plany i uczyć się dzięki porażkom – odparł Meroin.

Dopiero teraz zorientowałam się, że ktoś puka do drzwi. I to puka od dłuższego czasu, a szpara na dole jest na tyle duża, że nawet szept powinien się przedostać.

Meroin zerknął na mnie pytająco. Znów poczułam wdzięczność za to, że nie wpuścił tego kogoś od razu, gdy siedziałam zapłakana i do tego w samej bieliźnie – moje ubranie nie nadawało się do niczego jeszcze przed tym, jak Meroin rozciął rękawy, by zdjąć je bez podrażniania skóry.

– To pewnie Ekir, posłałem go po ubranie i kilka składników z kajuty Grieddy – stwierdził. – Mógłbym wyjść na korytarz...

– Nie trzeba – wzruszyłam ramionami. – I tak słyszał sporo.

– To też słyszałem – odezwał się chłopak, wchodząc. W ramionach ściskał naręcze ubrań i kilku szklanych flakoników wypełnionych kolorowymi płynami, które wyglądały, jakby miały zaraz wypaść. – Wziąłem z zapasowych ubrań najmniejsze, pewnie i tak będą za duże, co do eliksirów, to jestem niemal pewien, że to te – odezwał się. Po mnie raczej prześlizgnął się wzrokiem, co rozumiałam, ale i tak zachowywał się o wiele pewniej niż na początku wyprawy. Przynajmniej dla jego jednego okazała się prawdziwym sukcesem. – I w ogóle, to słyszałem te krzyki, ale wtedy próbowałem jakoś to wszystko w rękach poprzesuwać, by móc zapukać, nie chciałem podsłuchiwać, wybaczcie...

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz