Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 1)

162 21 37
                                    

Ile Ekir mógł mieć lat? Piętnaście? Szesnaście? Raczej piętnaście. Pasowałoby. Próbowałam dopasować do jego twarzy dwie inne. Dostrzegłam gładszą wersję czoła Petersona i kształt oczu Erinne – tyle, że to mógł być efekt sugestii. Zachowanie Erinne pasowałoby idealnie... Pomijając całą wyprawę do Zerielyi. Co się zmieniło?

– Napatrzyłaś się już? – Gdy chłopak się odezwał, aż się wzdrygnęłam.

– Ja... – zaczęłam odruchowo, nie wiedząc, jak właściwie chcę zakończyć.

– Bo wybacz, ale nie zamierzam tu tak sterczeć. Może, skoro nasza tajemnicza „gospodyni" pokazała, co chciała pokazać, to nas stąd wypuści?

– Cierpliwości – odparła Ilay. – To dopiero początek. Do tego wspominaliście o jedzeniu, a już szykuje się obiad.

– Bawi cię rola strażnika więziennego?

– Jeden z was, po tym, w co zamieniliście Setrionne, oskarżający kogoś o uwięzienie. Ciebie bawią takie żarty? – odparowała Ilay. Powstrzymałam uśmiech, po minie Noelle widziałam, że chętnie by zaklaskała.

Ekir nie odpowiedział, tylko odwrócił się i odszedł szybkim krokiem. Podszedł do drabiny i zaczął wspinać się na górę.

– Pewnie mocno porysuje mi drzwi – westchnęła cicho Ilay. Noelle zachichotała.

– Rozmowa Erinne i Petersona. Czy wy też myślicie, że on i oni... – urwałam, nie wiedząc, jak ubrać to w słowa.

– Są jego rodzicami? – wypowiedział w końcu te słowa Deir.

– Nie wierzę. – Noelle pokręciła głową. – Ta Erinne Semrei ma syna z tym Henrym Petersonem?!

– To wiele wyjaśnia. Podobieństwo skrzydeł, to, co widziałaś w ich ruchach... – powiedziałam.

– Ale to nie wyjaśnia, dlaczego podczas poprzedniej wyprawy nie było widać między nimi jakiejkolwiek więzi – zauważyła Noelle.

– Wtedy u Mony... Chyba pierwszy raz w życiu widziałam u Erinne jakieś emocje. A teraz już straciłam rachubę. Coś się zmieniło.

– Tylko co? – Deir zmarszczył czoło.

– Ty sporo wiesz, prawda? – zagadnęłam Ilay. Usiadła na poręczy jednego z foteli, znów z kotem na rękach. Na pyszczku zwierzaka malowało się pobłażanie, jakie czuł do takiego traktowania. Drugi kot siedział na fotelu i mył tylną łapkę, wyciągając ją do góry.

– Sporo – dziewczynka uśmiechnęła się lekko. – Niestety, tutaj nie dam rady odpowiedzieć na wasze pytania. A przynajmniej nie na wszystkie i nie od razu.

– Może któreś z was porozmawia z Ekirem? – zaproponowała Noelle. – Teraz najprędzej może nam coś zdradzić, a ze mną na pewno nie będzie chciał pogadać.

Wymieniliśmy z Deirem spojrzenia.

– Mogę spróbować, czemu nie – odezwałam się.

– Najpierw chodźcie ze mną, muszę zajrzeć do kuchni, a nie jestem pewna, czy to, co mam tam nadaje się dla was do jedzenia – przerwała Ilay i zeskoczyła z poręczy. Kot miauknął, zaskoczony. Ogonem pacnął twarz dziewczynki, na co ta roześmiała się i uściskała go mocniej. Wyraz pyszczka zwierzaka wyrażał mieszaninę oburzenia i rezygnacji.

– Nie musimy w niczym więcej pomagać? – upewniła się Noelle. – Nie znoszę gotowania.

– Po czterech latach przerwy to mogłaby być ciekawa odmiana – zauważył Deir.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz