Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 2)

187 22 22
                                    

Tunele przypominały te, które już widziałam. Czasem bardziej te tuż pod zamkiem, a w niektórych fragmentach te z lasu, błotniste, podłużne nory. Mimo że Noktrini pokrywali podłoże wyczarowywanymi pnączami, po paru takich korytarzach i tak mieliśmy zupełnie ubłocone buty.

Nie wiem, czy sobie tego nie ubzdurałam przez tę klatkę i moją wyprawę z Meri, ale miałam nieodparte wrażenie, że z każdego zagłębienia czy szczeliny obserwują nas czujne oczy istot, próbujących uniknąć ponownego uśpienia, przerażonych i doprowadzonych do krawędzi. Cisza zdawała się nienaturalna. Jakbyśmy nie znajdowali się w podziemnym korytarzu, a w jego iluzji...

Nagle Tenebris odwróciła się w naszą stronę i wyciągnęła z pochwy miecz. Jakimś cudem zdołała to zrobić gładko i bezszelestnie. Palec wskazujący lewej dłoni przyłożyła do ust. Cofnęła się o parę kroków i zajrzała do odnogi, którą niedawno ominęliśmy.

– Mamy rozkazy! – przypomniała Erinne.

– Tenebris, to nie czas na polowania! Musimy odnaleźć... – zaczął szeptem Peterson. Erinne zacisnęła wargi na sekundę, jakby to, że ją poparł, było zbrodnią.

– Isolinye wyczuł wspaniały łup. Uwierzcie mi, warto „zmarnować" kwadrans lub dwa. – odparła Tenebris.

– Może nam zagrozić? – spytał Treves.

– Nie... Jasne, że może. Lepiej nie mieć zagrożenia za plecami.

– Skoro go wcześniej nie wyłapałaś, to pewnie tylko się ukrywa. Nie warto – odparł Peterson.

– To tylko kwadrans, a przecież do tego mnie zatrudnialiście. I z jakiegoś powodu zajmuję się polowaniami, a nie oprowadzaniem wycieczek po starych korytarzach.

– Niech już jej będzie. Ja też idę – odezwał się Treves.

– Ciszej! – syknęła Tenebris. Isolinye warczał niemal bezgłośnie. – Zaraz się zorientuje.

Wszyscy potulnie zamilkli.

– Idę. Reszta zostaje tutaj, poza młodym, Erinną, strażniczką i tym chłopakiem – wskazała na mnie i Deira – wezmę ich i klucz na wszelki wypadek. 

– Ja... – zaczął Peterson, ale Erinne posłała mu spojrzenie, które mogłoby zamienić płomień w lód. – Ja popilnuję tu całego zespołu - uśmiechnął się nieco nerwowo.

– Świetnie. Idziecie za mną, cicho – podsumowała Tenebris i zniknęła w odnodze tunelu.

Ja, Deir i Noelle wymieniliśmy spojrzenia.

– Będzie dobrze – stwierdziła cicho dziewczyna z lekkim uśmiechem. – Wytrzymam tu kilka sekund bez was.

– Nie podoba mi się cała ta akcja – mruknęłam.

Tunel okazał się stworzony w połowie z powyginanych, nierównych korzeni. Nie tyle szłam, co potykałam się i balansowałam po nierównej powierzchni, niemal niewidocznej w słabym świetle. To, jak Tenebris mogła nadal kroczyć energicznie i pewnie, pozostawało dla mnie zagadką.

Taki tunel mógłby prowadzić do pajęczyska... Żołądek ścisnął mi się na samą tę myśl. Oby nie.

Doszliśmy do niewielkiej groty, stworzonej niemal zupełnie z posplatanych korzeni, przypominającej nieco wnętrze brudnego od ziemi, wiklinowego kosza. Ścisnęłam mocniej dłoń Deira, podczas gdy Tenebris przyglądało się korzeniom i stukała w nie co jakiś czas swoim mieczem. Isolinye krążył wokół niej, węsząc. Erinne spoglądała raczej w korony drzew, Treves natomiast starał się pomóc Tenebris. Ekir znów chyba nie wiedział, gdzie podziać oczy. Wzrok kierował to na mnie i Deira, to na Tenebris, to na wilka, to na korzenie.

Akademia SetrionneOù les histoires vivent. Découvrez maintenant