Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 4)

158 24 26
                                    

Obudziłam się z poczuciem, że o czymś zapomniałam. Jakiś moment zajęło mi zorientowanie się, że drzemię na materacu w podziemiach. Obok spała Noelle, rozpoznawałam już rytm jej oddechu i sapanie, a gdy zamknęłam oczy, mogłam udawać, że jesteśmy w naszej sypialni.

Przez kilka sekund leżałam spokojnie, szukając jakiegoś tropu w trudnym do uchwycenia odczuciu. Poczułam gorąc w okolicach mostka, jak we śnie przed chwilą. Dotknęłam szyi i przypomniałam sobie o wisiorku od Keri. Wyciągnęłam go spod koszuli i zdjęłam – świecił lekko, fioletowawym blaskiem. Przypomniałam sobie dzisiejszy ranek, gdy Keri wyciągnęła swoje małe dzieła. Co dokładnie wymyśliła? I co ja miałam zrobić?

Nagle zawieszka zrobiła się tak gorąca, że puściłam ją odruchowo. Upadła z cichutkim brzękiem i zaświeciła mocniej. Światło uniosło się nad kształt malutkiej kuny, jakby cienka warstewka blasku oderwała się od metalu. Obróciła się pionowo i powiększyła, a szczegóły kontury zlały się w równy owal. To już była wyższa magia, jak stwierdziłam na pierwszy rzut oka.

Wpatrywałam się zafascynowana, jak wśród blasku pojawia się twarz Keri, jak na filmie.

– Możesz rozmawiać? – spytała szeptem, który docierał do mnie na tyle ściszony, że ledwo ją słyszałam. Rozejrzałam się pospiesznie. Byłam pod takim wrażeniem zaklęcia, że zupełnie się zapomniałam. Gdyby wartownik akurat przechodził obok... Na szczęście wszyscy spali, włącznie z opartym o ścianę Eldionem, który najpewniej miał nas pilnować. Kiwnęłam głową.

– Świetny czar, ale jesteś pewna, że go nikt nie wykryje?

– Jestem. Zabezpieczyłam połączenie na wszystkie możliwe sposoby, a nad najważniejszymi pracowałam tylko na lekcjach magii praktycznej, bo wtedy nic nie da się wykryć, zbyt wiele zaklęć wisi w powietrzu i zbyt wielu uczniów w nich uczestniczy.

Powoli pojmowałam, że teraz możemy się kontaktować. Współpracować. O ile, rzecz jasna, nikt tego nie wykryje...

– Coś się dzieje? – spytałam, chcąc szybko się dowiedzieć, że w zamku nic się nie stało i mogę zająć się oglądaniem przez połączenie mapy podziemi.

– Szumno, ale i pustawo, na szczęście ze względu na zniknięcie połowy grup wypadowych. Wszystko wskazuje na to, że Stilli nadal nie złapano. A na drzwiach jej gabinetu nie ma już żadnej tabliczki, Aryena najwyraźniej już nie pracuje tam.

– Pasowałoby – przyznałam. – A macie jakieś wieści od Pajęczarki? – spytałam.

– Żadnych – zaprzeczyła ruchem głowy moja przyjaciółka, a ja poczułam kłucie w piersi. – A co u was? Gdzie jesteście?

– Gdzieś w podziemiach – oświadczyłam, próbując się uśmiechnąć. Keri doskonale sobie wybrała moment na pogawędkę.

Keri na chwilę zniknęła z świecącego owalu, a ja jeszcze raz rozejrzałam się w poszukiwaniu zagrożenia. Po chwili moja przyjaciółka wróciła ze znajomym rulonem papieru. Ostrożnie rozwinęła mapę.

– Jak sądzisz, dasz radę odtworzyć drogę? – spytała, ale miałam problem z odczytaniem czegokolwiek.

– Będzie ciężko.

– Masz jakiś papier i ołówek?

– Tak. A właściwie nie ja, ale mniejsza.

Ostrożnie wysunęłam się spod kołdry i sięgnęłam w prawo, gdzie spała kamiennym snem Noelle. Znalazłam jej torbę i najciszej jak umiałam przyciągnęłam ją w swoją stronę. Mimo to w wręcz namacalnej ciszy szelest wyciąganego z niej papieru zdawał się hałasem.

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now