– Wszystko gotowe – rzekł Idredon.
Zagryzłam wargę, spoglądając na rozległą polanę na ostańcu, znajdującym się niedaleko tego z zamkiem i punktem mocy. Tam zostały Stilla, Erinne i Griedda, nad źródłem, w którym znajdował się punkt przekształceń. Kilka osób pilnowało statku. A większość zebrała się tutaj i stała parę metrów ode mnie. Bez trudu mogłam wyłapać w niewielkim tłumie Deira, któremu Art przykładał do szyi nóż. Chłopak nie patrzył jednak w moją stronę, lecz na Noelle. Dziewczyna klęczała, przywiązana do drzewa dobre dwieście metrów dalej. Idredon właśnie szedł z tamtej strony, by dołączyć do reszty grupy.
Obracałam w dłoniach klucz Pajęczarki, powtarzając w głowie cały plan. Za chwilę Idredon zdejmie z Noelle czar, który od początku wyprawy chronił nas wszystkich przed wykryciem przez smoka. Nie powinniśmy wtedy długo czekać na to stworzenie. Kiedy pojawi się na polanie, Griedda powiadomi Erinne i Stillę, a one przytrzymają smoka w miejscu. Ja tymczasem, nie musząc kłopotać się o utrzymanie go w miejscu, uśpię go. Miałam też pilnować, by nic się nie stało pilnującym przebiegu akcji Noktrinom. A po cichu postanowiłam też, że zadbam również o to, by Noelle nie stała się żadna krzywda. Na pewno i to przewidywali.
Już wcześniej domyślałam się, jaki planują finał dla tej akcji, ale i tak ledwie trzymałam się na nogach, jednocześnie przerażona i wściekła za to, jak nas wykorzystują. Bałam się, że zaraz znowu zemdleję, albo gorzej, spanikuję lub inaczej nie wytrzymam w środku całego planu, a wtedy... Lęk o przyjaciół, zarówno przy takim obrocie spraw, jak i wyjściu jakiejś luki w planie niemal zżerał mnie od środka.
Spokojnie, później to jakoś odreaguję. Na razie... Mogłam udawać, że to jakaś gra
Nienajlepsze porównanie, większość gier w naszej szkole wykorzystywała magię, przez co niemal zawsze przegrywałam, a jeśli dało się odpaść, wypadałam po pierwszej minucie.
– U Grieddy i reszty też – potwierdził Merion, spoglądając przez lunetę na ostaniec, z którego przybyliśmy.
„Po prostu się skup i zrób swoje" – powtórzyłam sobie, zwykle zamiast działania w tej mantrze było ignorowanie, czekanie. Ta zmiana też mnie przerażała. Wszystko mnie przerażało. Ostrze na gardle Deira, sznur na rękach Noelle, yangien ciążący mi w dłoni, luneta odkładana przez Meroina, pustka pod nami, pustka nad nami, a przede wszystkim gargantuiczny smok, który czaił się gdzieś niedaleko.
– Już! – krzyknął Idredon. Wzdrygnęłam się na myśl o tym, jakie niebezpieczeństwo grozi teraz mojej przyjaciółce. Skupiłam się na niciach yangiena i zaczęłam czary. Ostrożnie, sprawdzając co chwila, czy Idredon nie każe mi przestać którymś z ustalonych wcześniej znaków, otoczyłam Noktrinów i Deira mocną tarczą, która miała nie tylko ukryć ich mocniej przed smokiem, ale także utrzymać w miejscu i zabezpieczyć przed przypadkowym atakiem. Wokół siebie stworzyłam podobną ochronę, spróbowałam też kilka strzępów ochronnego, ale nieukrywającego zaklęcie przenieść w okolice miejsca, gdzie siedziała Noelle - udało mi się, ale wiedziałam, że nie mam szans na dopracowanie zaklęcia, bo Idredon szybko by to wykrył.
Zielona smuga pojawiła się między ostańcami w oddali, jeden z nich, wyjątkowo mały, popchnięty obrócił się do góry nogami, a po chwili wrócił do poprzedniej pozycji. A tymczasem smuga przybliżała się, łuski lśniły w słońcu, podobne do fal jeziora pod nami, a oczy zaczynały być widoczne jako ciemne punkciki. Ciemne punkciki większe ode mnie... Na wpół świadomie wykorzystałam yangien, by spojrzeć z bliska na Noelle. Jakimś cudem wstała i zdołała utrzymać się na nogach. Wpatrywała się w smoka z jakimś nienaturalnym spokojem, jakby przekroczyła granicę przerażenia i znalazła się po drugiej stronie. Wzmocniłam ochronne czary wokół niej.
YOU ARE READING
Akademia Setrionne
FantasyPierwszy tom cyklu "Między ośmioma światami". Kosmos to nie tylko nasz świat, lecz także siedem innych - po dwa dla każdego żywiołu. Między nimi kryją się zakładki, niektóre mniejsze, niektóre bardziej rozległe, ukryte przed niemagicznymi stworzenia...