Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 4)

375 46 26
                                    

 – Wszystko gotowe – rzekł Idredon.

Zagryzłam wargę, spoglądając na rozległą polanę na ostańcu, znajdującym się niedaleko tego z zamkiem i punktem mocy. Tam zostały Stilla, Erinne i Griedda, nad źródłem, w którym znajdował się punkt przekształceń. Kilka osób pilnowało statku. A większość zebrała się tutaj i stała parę metrów ode mnie. Bez trudu mogłam wyłapać w niewielkim tłumie Deira, któremu Art przykładał do szyi nóż. Chłopak nie patrzył jednak w moją stronę, lecz na Noelle. Dziewczyna klęczała, przywiązana do drzewa dobre dwieście metrów dalej. Idredon właśnie szedł z tamtej strony, by dołączyć do reszty grupy.

Obracałam w dłoniach klucz Pajęczarki, powtarzając w głowie cały plan. Za chwilę Idredon zdejmie z Noelle czar, który od początku wyprawy chronił nas wszystkich przed wykryciem przez smoka. Nie powinniśmy wtedy długo czekać na to stworzenie. Kiedy pojawi się na polanie, Griedda powiadomi Erinne i Stillę, a one przytrzymają smoka w miejscu. Ja tymczasem, nie musząc kłopotać się o utrzymanie go w miejscu, uśpię go. Miałam też pilnować, by nic się nie stało pilnującym przebiegu akcji Noktrinom. A po cichu postanowiłam też, że zadbam również o to, by Noelle nie stała się żadna krzywda. Na pewno i to przewidywali.

Już wcześniej domyślałam się, jaki planują finał dla tej akcji, ale i tak ledwie trzymałam się na nogach, jednocześnie przerażona i wściekła za to, jak nas wykorzystują. Bałam się, że zaraz znowu zemdleję, albo gorzej, spanikuję lub inaczej nie wytrzymam w środku całego planu, a wtedy... Lęk o przyjaciół, zarówno przy takim obrocie spraw, jak i wyjściu jakiejś luki w planie niemal zżerał mnie od środka.

Spokojnie, później to jakoś odreaguję. Na razie... Mogłam udawać, że to jakaś gra

Nienajlepsze porównanie, większość gier w naszej szkole wykorzystywała magię, przez co niemal zawsze przegrywałam, a jeśli dało się odpaść, wypadałam po pierwszej minucie.

– U Grieddy i reszty też – potwierdził Merion, spoglądając przez lunetę na ostaniec, z którego przybyliśmy.

„Po prostu się skup i zrób swoje" – powtórzyłam sobie, zwykle zamiast działania w tej mantrze było ignorowanie, czekanie. Ta zmiana też mnie przerażała. Wszystko mnie przerażało. Ostrze na gardle Deira, sznur na rękach Noelle, yangien ciążący mi w dłoni, luneta odkładana przez Meroina, pustka pod nami, pustka nad nami, a przede wszystkim gargantuiczny smok, który czaił się gdzieś niedaleko.

– Już! – krzyknął Idredon. Wzdrygnęłam się na myśl o tym, jakie niebezpieczeństwo grozi teraz mojej przyjaciółce. Skupiłam się na niciach yangiena i zaczęłam czary. Ostrożnie, sprawdzając co chwila, czy Idredon nie każe mi przestać którymś z ustalonych wcześniej znaków, otoczyłam Noktrinów i Deira mocną tarczą, która miała nie tylko ukryć ich mocniej przed smokiem, ale także utrzymać w miejscu i zabezpieczyć przed przypadkowym atakiem. Wokół siebie stworzyłam podobną ochronę, spróbowałam też kilka strzępów ochronnego, ale nieukrywającego zaklęcie przenieść w okolice miejsca, gdzie siedziała Noelle - udało mi się, ale wiedziałam, że nie mam szans na dopracowanie zaklęcia, bo Idredon szybko by to wykrył.

Zielona smuga pojawiła się między ostańcami w oddali, jeden z nich, wyjątkowo mały, popchnięty obrócił się do góry nogami, a po chwili wrócił do poprzedniej pozycji. A tymczasem smuga przybliżała się, łuski lśniły w słońcu, podobne do fal jeziora pod nami, a oczy zaczynały być widoczne jako ciemne punkciki. Ciemne punkciki większe ode mnie... Na wpół świadomie wykorzystałam yangien, by spojrzeć z bliska na Noelle. Jakimś cudem wstała i zdołała utrzymać się na nogach. Wpatrywała się w smoka z jakimś nienaturalnym spokojem, jakby przekroczyła granicę przerażenia i znalazła się po drugiej stronie. Wzmocniłam ochronne czary wokół niej.

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now