Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 3)

159 21 17
                                    

Położyliśmy się na łóżku, a ja szlochałam, spazmatycznie szlochałam w Deirowy sweter, między chlipnięciami krztusząc kolejne zdania.

– I potem... Chyba nauczycielka, poprosiła Ilese... By porozmawiały, i ona jeszcze mnie na pożegnanie przytuliła... Widziałam w niej mojego... Mojego anioła stróża. Nie mogłam się doczekać jej powrotu. Byłam... Byłam pewna, że nic się nie stanie. Przecież tylko szarpnęła Egnis, a ona mnie wcześniej tak wyśmiewała! Przecież miałyśmy rację! Idiotka.

– Byłaś dzieckiem – szepnął Deir.

– Mniejsza. Ja... Czekałam, i czekałam pół dnia, aż wróci. Keri się zamartwiała, Noelle uciekła od tej całej ponurości, chyba do ciebie, choć to by była ucieczka z deszczu pod rynnę...

– Nie przypominaj – westchnął Deir.

Chlipnęłam.

– Jeszcze... Jeszcze nie pogodziłam się z tym, co się stało... Pogodziłam? Raczej nie przyzwyczaiłam się do tego, naprawdę chyba się nie da pogodzić. W każdym razie, już straciłam kolejną osobę. Nie, nie chodziło o to, że ją straciłam. Chodziło o to, że zniknęła z mojej winy. Że ktoś, kto próbował mnie obronić, po prostu zniknął, i nawet nie wiedziałam, co się stało. Deir. – Podniosłam głowę. – Jak sądzisz... Co się z nimi... Co się z nami dzieje?

– Nie mam pojęcia. Może to samo, co z dzikimi istotami?

– Wydaje mi się, że nie. To zbyt proste. I... W takim razie na niewiele by im się przydało to szkolenie, cała nasza nauka. Równie dobrze mogliby je przeprowadzać dla dzikich istot.

– Więc co?

Przytuliłam się do niego mocniej. Potrzebowałam wsparcia, rozmyślając o rzeczach, które zwykle spychałam na krańce świadomości.

– Wydaje mi się... Że coś takiego, jak ze mną. Może jakieś walki. Może prowadzą... Jakąś wojnę i potrzebują rekrutów. Do tego przydałaby się cała nasza nauka.

– Nie brzmi aż tak źle.

– Zależy, co mielibyśmy robić. I jak zmuszani.

Wzdrygnął się. Ja znów się rozpłakałam.

– Mam nadzieję, że to jednak coś lepszego. Wiem, że to głupie, wiem, że gdyby nic zbyt strasznego się nie działo, to by tak przed nami nie ukrywali przyszłości. Ale... I tak mam nadzieję. Głównie ze względu na Ilese.

– Rozumiem.

– Chciałabym jej jeszcze podziękować. Wtedy... Wtedy nie zdążyłam.

Jeszcze szlochałam, po czym odetchnęłam znów głęboko.

– Następnego dnia... Znów rzucili się na mnie. Po prostu... Po prostu rzucili. Egnis kpiła, jak wcześniej, a do tego jeszcze wypytywała, gdzie podziałam przyjaciółeczkę... – Zatrzęsłam się na samo wspomnienie. Deir uspokajająco pogłaskał mnie po plecach. – Wtedy też wymyśliła, by poparzyć mnie trochę swoim ogniem. Nic poważnego, w końcu jestem całkiem odporna... Ale bolało. Najbardziej... Najbardziej chyba to, że to moja wina, że sama do niej podeszłam i jeszcze przez to zniknęła Ilese i wciąż... Wciąż nie wracała.

– Obwiniałaś się – podsumował Deir.

– Całkiem słusznie. Gdybym tylko nie była tak głupia...

– Nie jesteś. To nie tak.

– Nie musisz tego w kółko powtarzać – wykrztusiłam. – W końcu dowiedziałyśmy się, że Ilese „wróciła do domu". Ponoć z powodu nieoczekiwanych okoliczności tam. Dziewczyny... Były załamane nie mniej niż ja.

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now