Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 1)

106 12 10
                                    

Wstałam. Celowo potrąciłam nogą otwartą torbę, książki posypały się na podłogę.

– Chwilę, pozbieram... – wymamrotałam, przyklękając. Czy te kilka zyskanych sekund cokolwiek pomoże? Powątpiewałam. Potrzebowałam prawdziwego rozwiązania, nie półśrodków.

Ale nie miałam żadnego planu. I to by było na tyle z sabotaży i ucieczek. Nudne, ponure, realistyczne zakończenie.

– Zostaw to. – Mimowolnie się wzdrygnęłam, słysząc głos Idredona. – Ty, jak ci na imię...

– Leonie.

Jęknęłam w duchu, przeczuwając ciąg dalszy.

– Posprzątaj bałagan koleżanki. A ty chodź. Spieszymy się.

– Idź, idź – do namówień dołączył się nauczyciel.

Wstałam na lekko drżących nogach.

– Nie mogę tak po prostu... – zaczęłam niepewnie.

– Spieszymy. Się – powtórzył stanowczo Idredon. – Chodźże wreszcie!

– A-ale... – zaczęłam, lecz ktoś mi przerwał.

– Za chwilę... Ilę... Skacz... Acz.. Przez okno... No...

Potrzebowałam sekundy, by pojąć, że to nie był nikt z obecnych, lecz głos rozbrzmiewający w mojej głowie. Któryś z jakidów! Chyba Jakodenor, choć nie mogłabym dać głowy.

Buntownicy! Nareszcie!

Idredon podchodził do mnie. Odruchowo cofnęłam się o krok, wpadając na własną ławkę. Leonie tymczasem już przykucnęła i zebrała z połowę porozrzucanych książek. Ech, mimo dobrych intencji, nie pomagała.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, co właściwie powiedział jakid. Spróbowałam mu odpowiedzieć.

Skakać przez okno? Czemu? To bezpieczne? Nie mam dużo czasu, są tu Noktrini!

– Co się stało? Przyspieszyliście wyprawę? – spytałam na głos.

– Na rozmowy będzie czas później. – Idredon stał ledwie metr ode mnie.

– Rozumiem – zapewniłam pospiesznie. Podniosłam torbę, do której Leonie wrzuciła ostatnie porozrzucane książki.

– Niech się... ę... Odsunie... Unie... – głos stawał się coraz bardziej poirytowany.

Chętnie bym się odsunęła od rozeźlonego Idredona, gdybym tylko bezpiecznie mogła.

Nie mogę.

– Musisz... Isz...

Zagryzłam wargę. Idredon złapał mnie za ramię i pchnął w stronę wyjścia, gdzie stali pozostali członkowie Klanu. Musiałam coś zrobić, teraz albo nigdy.

Przyszedł mi do głowy pomysł. Nie gorszy od innych, które miałam ostatnio.

To macie teraz kilka sekund, tylko przy odrobinie szczęścia więcej.

Wyrwałam się Idredonowi.

– Jeszcze coś, ostatnia rzecz! – pisnęłam. Niemal podbiegłam do bliższych tablicy ławek, przystanęłam przy pierwszym rzędzie. – Pożyczyłam koleżance pióro. – Podniosłam zapasowe pióro z ławki Egnis i wrzuciłam do torby.

– Oszalałaś?! – wrzasnęła na mnie Egnis.

– Tylko je pożyczyłam. – Wzruszyłam ramionami.

Emmie i jej przyjaciółka zachichotały. Egnis zagryzła wargę, po czym w moją stronę poleciała ognista kula. Rozbiła się o bladozieloną tarczę, tuż przed moim nosem.

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now