Oślepiło mnie światło. Zakryłam oczy ręką, jednocześnie orientując się, że coś jest nie tak. Materac uginał się zbyt mocno, nienaturalnie wręcz wygodny, światło padało nie z tej strony łóżka, coś łaskotało w kark, do tego bolały mnie szczęka i tył głowy.
Pośród mrugnięć, powoli, otworzyłam oczy. Jasność wlewała się do gigantycznego szałasu gęstym strumieniem. Niezliczone gałązki i listki splatały się w gęstą sieć, opartą o mocne filary grubych konarów, w których jednak było miejsce na ogromne okno, bardziej na suficie niż w ścianie. Kontrast z ciemnym chaosem, jaki rozpętał się w obozie, był uderzający.
Przypomniawszy sobie, dlaczego tutaj wylądowałam, poderwałam się szybko, czując, jak ból przeszywa dla odmiany całą moją głowę. Rozejrzałam się wokoło – pomieszczenie okazało się większe niż myślałam. Leżałam wcześniej na posłaniu z wrzosu, obok Deira i Noelle. Z ulgą odnotowałam, że poza paroma siniakami nic im nie jest, a Deir nawet otworzył oczy i spojrzał na mnie. Rozbudził się szybciej niż ja.
– Wiesz, co to za miejsce? – spytał. Usiadł, lustrując pomieszczenie wzrokiem.
– Nie – odparłam, potrząsając za ramię Noelle.
– Jeszepeinu – wymamrotała przez sen. Najwyraźniej ją uśpiło mocniej. Albo teraz już zwyczajnie spała.
– Co to znaczy po ludzku? – zainteresował się Deir.
– Obstawiam „jeszcze pięć minut".
Jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju, spokojniejsza już trochę. Pod ścianą stał niski stoliczek, a na nim gliniany dzbanek, niemalowany ani w żaden sposób nie zdobiony. Podłoże przykrywały gałęzie splecione w gęstą sieć, ale bez liści, poza posłaniem i stolikiem nie wypatrzyłam żadnych mebli, ani, co najważniejsze, drzwi.
W końcu moje szarpanie podziałało i Noelle niechętnie obudziła się. Wstała, korzystając z naszej pomocy.
– Domyślam się, że nie macie pojęcia, co się dzieje? – spytała, widząc nasze miny. Przytaknęłam krótkim skinieniem głowy i przyłożyłam dłoń do czoła. Niestety okazała się rozgrzana. Fala słonecznego blasku była też falą słonecznego ciepła.
Deir podszedł do okna i przyjrzał się mu, próbując wystawić rękę na drugą stronę. Palce chłopaka zatrzymały się w pół drogi.
– Wprawiono tu jakąś taflę. Niemal nie widać.
W zielonej ścianie, jedynie żółknącej miejscami, nie potrafiłam wypatrzeć drzwi. To Noelle je odkryła, podchodząc do ściany w miejscu, które początkowo wydało mi się kompletnie przypadkowo. Ruszyłam za nią i powoli dostrzegłam zarys drzwi, obły i nierówny. Deir dołączył do nas, Noelle pociągnęła za sęk na środku, który zdawał się klamką. Ani drgnęły.
– Co za niespodzianka – mruknął Deir.
– Ale spójrzcie – Noelle złapała mnie i jego za ręce. Dopiero po sekundzie zauważyłam, że z naszych nadgarstków zniknęły kajdany. Za to nie zniknął pierścień na moim palcu.
– Mam też klucz – zorientowałam się, dotykając tasiemki na szyi. – Ale yangiena już nie.
– Umiarkowanie, ale okazali nam trochę zaufania – przyznał Deir.
– Może usiądźmy – zaproponowałam, wskazując na wrzosowe posłanie.
Nie czekając na odpowiedź, usiadłam i westchnęłam z ulgą.
– Deir, powiedz mi, że nie wyglądam tak źle jak Elise – poprosiła Noelle, przysiadając się.
– Co jest nie tak? – spytałam, ale po chwili macania się po twarzy skojarzyłam, że na tym obolałym miejscu na szczęce pewnie wykwitł siniak, a z tyłu głowy wyrósł solidny guz.
CZYTASZ
Akademia Setrionne
FantasyPierwszy tom cyklu "Między ośmioma światami". Kosmos to nie tylko nasz świat, lecz także siedem innych - po dwa dla każdego żywiołu. Między nimi kryją się zakładki, niektóre mniejsze, niektóre bardziej rozległe, ukryte przed niemagicznymi stworzenia...