Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 6)

163 21 36
                                    

– To ile jeszcze do tego wyjścia? – spytał Ekir, zaglądając przez ramię na kartkę, gdzie miałam wynotowane wszystkie zakręty i właściwe wybory na rozdrożach.

– Niewiele, naprawdę. Jeszcze tylko parę prostych – odparłam. Nieco denerwowałam się tym, jak zareaguje, gdy zamiast schodów lub drabiny prowadzących na świeże powietrze, zastaniemy setki półek z pożółkłymi papierami i starymi woluminami, rozpadającymi się ze starości i pewnie pleśni. Bałam się, że nie będzie to miła chwila. Ale potem stwierdzę, że jeszcze kawałek, parę zakrętów, mam zanotowane z drugiej strony... Całe szczęście, że znudził się w połowie dyktowania mi przez Keri trasy, więc powinien nie zauważyć różnicy.

Problemem był fakt, że w trakcie pracy zupełnie straciłam siły do podtrzymywania ognia, nawet chłodnego. Pozostał nam blask komunikatora Keri, ale nie na długo.

– Dopóki nie dotrzemy do wyjścia, chyba dasz radę wyczarować jakiekolwiek światło? Znam ze dwie osoby z mocą ognia i w twoim wieku, mogłyby podtrzymywać kilka ognistych kul cały dzień. – Ekir spojrzał na mnie pytająco.

– Niestety, wylądowałeś tu nie z nimi, a ze mną – fuknęłam. Przez ostatnią godzinę spisywałam kolejne instrukcje, wytężałam umysł, próbując przypomnieć sobie szczegóły naszego błądzenia i cały czas podtrzymywałam płomień. Byłabym pewnie zmęczona, gdyby nie irytacja. – Ale czy ty nie masz przypadkiem jeszcze latarenki lub czegoś podobnego?

– Niemal wyładowana – odparł chłopak, wyciągając coś z torby, nie widziałam w ciemności. Słaba, bladożółta jasność wypłynęła ze szpar ażurowej kuli i niemal natychmiast znikła w mroku. Po sekundzie znów pogrążyliśmy się w ciemności. – Lepiej zachowajmy ją na czarną godzinę.

– Ta jest czarna. Dosłownie i w przenośni – zauważyła z przekąsem Noelle.

– Na pewno nie dasz rady? Nawet po przerwie, gdy już opracowujemy trasę? – spytał Ekir.

– Nie sądzę. Uwierz mi, nie chcemy w tym bagnie jeszcze mojego omdlenia.

– Od takiego płomyka? – Ekir uniósł brwi.

– Kiedyś wystarczyło nawet mniej. Parę razy, na lekcjach, na pierwszym roku. Potem przestałam się starać. Nieważne – ucięłam. Zbyt dobrze pamiętałam, jak nauczyciele nie dowierzali i podejrzewali, że gram, bo nikt nie może paść z wyczerpania od paru prostych czarów. Przynajmniej większość uczniów przejmowała się i proponowała pomoc.

– Sprawdziłam, dwa tunele zupełnie nie pasują, więc przez chwilę będziemy musieli rozważać trzy warianty – wtrąciła się nagle Keri. – A co do waszych dyskusji, to pogadacie, jak skończymy. Na razie mamy inny problem. Spokojnie, Iskierko.

– Iskierko? – powtórzył Ekir.

– To o mnie – mruknęłam. – Mniejsza, Keri ma rację.

Ostatecznie całe światło, jakim dysponowaliśmy, pochodziło z podpalanych krzesiwem Ekira kartek Noelle. Przyjaciółka przyświecała mi nimi, a chłopcy starali się trzymać jak najbliżej nas. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, Ekir chwilę temu przerwał długi okres ciszy.

– Długich prostych? – dopytał.

– Tego nie notowałam – odparłam.

– Ale już mamy zakręt – wtrąciła Noelle.

– W lewo – odczytałam.

Wzdrygnęłam się, gdy tylko dostrzegłam, do jakich terenów doszliśmy. Ciała uśpionych istot ledwo dostrzegałam pod ścianami, ale dostrzegałam. Pospiesznie zerknęłam pod nogi – na szczęście tam nikogo nie było.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz