– Tego... Tego chyba nie... nie zrobicie – wyjąkałam.
Egnis uśmiechnęła się tylko i zaczęła wyczarowywać czerwonopomarańczową sieć wokół mojego ciała. Poruszała lekko palcem wskazującym, nadając niciom kierunek. Gapiłam się tylko na ten palec.
– Wyrywa się... Trzymaj! – usłyszałam, jak za mną Ekir stara się uwolnić. Ja już nie miałam na to dość sił. Wiedziałam, że nie dam rady, więc lepiej je oszczędzić na starcie z mozeirami.
Egnis podeszła tak blisko, że nasze twarze niemal się stykały.
– Wydawało ci się, że możesz być najważniejszą czarodziejką ognia w tej szkole, bo masz tą swoją magiczną kulkę? – mówiła coraz szybciej, a mnie przyspieszał puls. – Myślałaś, że możesz być lepsza ode mnie, wiedzieć więcej, może kiedyś dołączyć do nas i wspiąć się na same szczyty naszej hierarchii? Bo tak się składa, że grubo się myliłaś, maleńka. Już ja przypilnuję, byś skończyła w jednym z lochów, wyciągana jak narzędzie, gdy będziesz potrzebna, lub z pieczęcią posłuszeństwa... Dziś... Dziś to dopiero przedsmak, lepiej się przyzwyczajaj. Już!
Zaklęcie pociągnęło mnie w tył, za czerwoną linię. Spróbowałam złapać się Egnis, objęłam ją, zaklęcie pociągnęło nas obie. Upadłyśmy poza granicą, a czarna mgła pojawiła się niemal natychmiast, wirując, zagęszczając się i odcinając nam drogę ucieczki.
– Ty! – wrzasnęła histerycznie Egnis, a w jej głosie zabrzmiało teraz coś nowego. Czysta panika.
Mgła rzuciła się na nas, a Egnis pociągnęła mnie tak, że ją przykrywałam. Nawet teraz...!
– Wyczaruj jakiś ogień! – krzycząc to, stworzyłam tarczę, najlepszą, jaka dotąd mi się udała. Mgła zaczęła się przez nią przebijać, ale miałyśmy odrobinę czasu. Egnis dygotała jak ja przed paroma sekundami i teraz to ja musiałam ją pociągnąć do tej kreski na śniegu.
Tarcza słabła i całych moich talentów było potrzeba, by nie znikła przed czasem. Moja towarzyszka znała się na tym o wiele lepiej, ale teraz zachowywała się jak na wpół oszalała z lęku.
– Trzeba im pomóc! – krzyknął Ekir.
– Z tymi potworami?!
Tarcza nie wytrzymała o pół sekundy za wcześnie. Gdy lodowata mgła owinęła się wokół mojego ciała, rozpaczliwym susem rzuciłam się za linię. Przetoczyłam się po śniegu i wzięłam chrapliwy mimo wilgoci w zimnym powietrzu oddech. Uciekłam. Tyle, że za granicą kopuły ochronnej pozostała Egnis.
Ekir podbiegł do mnie i pomógł mi się podnieść.
– Spokojnie, już jesteś bezpieczna – powiedział, a ja starałam się nie zwracać uwagi na to, jaki jest cudownie ciepły, w dosłownym znaczeniu.
– Puścili cię? – wykrztusiłam.
– Jeden zwiał, drugiemu dałem radę.
Powietrze przeciął wrzask Egnis. Otoczyły ją mozeiry, wiła się i wrzeszczała, jakby ją obdzierały ze skóry. Potoczyła się po śniegu, ale tylko oddaliła się od granicy.
– Trzeba ją wyciągnąć! – Rozejrzałam się, Emmie i jeszcze jedna dziewczyna odsunęły się aż pod ścianę, a Javir gapił się na swoje dłonie. Reszta musiała uciec.
Ekir puścił mnie i podbiegł do pobliskiego drzewa. Nie zdołałam ustać i wylądowałam na czworakach. Chłopak sztyletem odciął solidną gałąź, po czym wrócił i wypchnął koniec tej ratunkowej liny w stronę Egnis. Musiał przykucnąć obok mnie, by była w stanie jej dosięgnąć. Nie złapała się jednak, teraz już leżąc bezwładnie.
YOU ARE READING
Akademia Setrionne
FantasyPierwszy tom cyklu "Między ośmioma światami". Kosmos to nie tylko nasz świat, lecz także siedem innych - po dwa dla każdego żywiołu. Między nimi kryją się zakładki, niektóre mniejsze, niektóre bardziej rozległe, ukryte przed niemagicznymi stworzenia...