Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 6)

152 21 13
                                    

W tej części będzie list, do którego napisania po prostu musiałam użyć skreśleń. Wattpad nie ogarnia tej funkcji (smuteczek), więc macie screeny tego fragmentu tekstu. Postanowiłam ich nie sklejać, bo to zawsze pozostawia choć resztkę możliwości komentowania tekstu w trakcie. Może się przyda... 

Upadłam na trawę, nade mną na czarnym niebie jaśniały gwiazdy. Zakaszlałam charkliwie, omal się nie dusząc. Ktoś poklepał mnie po plecach. Odetchnęłam z trudem.

– Dź-dziękuję – wyjąkałam, zerkając do tyłu. Tenebris.

– Nie zamierzasz nam się tu udusić?

Pokiwałam głową. Twarz miałam mokrą, dziwne, bo chyba nie upadłam nią na ziemię. Zauważyłabym. Chyba. Czy da się zakrztusić śniegiem? Możliwości mojej niezdarności to raczej nie przekraczało.

Otarłam twarz rękawem, którym już na pewno przejechałam przez śnieg, przez co stała się tylko jeszcze bardziej mokra.

Erinne rozpaliła kule jasnego, jedynie lekko żółtawego światła. Tenebris już wyciągnęła z powrotem miecz i patrzyła w dal, w stronę zamku – jasna plama wyznaczała miejsce, gdzie gigant kierowany przez Trevesa wybił dziurę. Samego stwora w ciemności nie dostrzegałam.

– Tutaj ma dojść? – spytała Erinne.

– Dokładnie – potwierdziła Tenebris.

Będzie ją trzeba jakoś wyeliminować. Jakbyś miała okazję odwrócić jej uwagę bez ściągania na siebie podejrzeń, to się nie krępuj. Albo ją jakoś pozbawić przytomności.

Nie zamierzam ryzykować, wiesz, że mam powody. – pomyślałam do Tenebris – Zwłaszcza, że są jeszcze, nie wiem, czy pamiętasz, mozeiry. Na które pewnie nie mam dość mocy. I jeszcze pewnie przydałoby się, bym nie poraniła Trevesa, więc będzie trudniej.

Dobrze, dobrze. Postaram się coś wymyślić. 

Zacisnęłam palce lewej dłoni. Kaszlnęłam w zagłębienie łokcia. Pewnie wszystkiego za pierwszym razem nie odkrztusiłam.

– Erinno, skoro już tu jesteś, to pomożesz, prawda? – zagadnęła Tenebris.

– Pomogę – odparła powoli kobieta. Coś podejrzewała, miałam nadzieję, że nie tak wiele.

Przesunęła ręką, powietrze zadrżało, zalśniła przed nami tarcza.

– My możemy przechodzić na obie strony, nie będzie ci przeszkadzać – odezwała się Erinne do Tenebris.

– Cudownie. – Łowczyni przeszła na drugą stronę tarczy i wyciągnęła miecz. – Jakby Treves stracił już kontrolę, to postaram się odwrócić uwagę. Elise, możesz zaczynać. 

Zaczęłam tkać sieć zaklęcia. Wkładałam w nią coraz więcej energii, by później móc skupić się bardziej na tym, by nic się nie stało Trevesowi, niż dostarczaniem jej z yangiena. Gigant był coraz bliżej.

– Stracił kontrolę? Coście wymyślili? – wypytywała Erinne. Wydawała się spokojna, choć przecież mowa była o jej przyjacielu, jeśli dobrze rozumiałam, co ich łączyło.

– Trochę ryzykowny plan B. Tylko dlatego, że oboje lubimy zabezpieczenia. Serio, nie myśleliśmy, że to będzie potrzebne... Elise, długo zamierzasz czekać?

– Przygotowałam pułapkę, jest niedaleko. – Oderwałam myśli od sieci, by móc odpowiedzieć, po czym pogrążyłam się znów w transie. Gigant był już prawie na miejscu, jeszcze tylko kilka kroków, jeszcze jeden...

Zacisnęłam sieć, pozwoliłam energii się uwolnić, wypalając mozeiry i pilnując, aby czar nie sięgnął serca giganta. Po sekundzie zorientowałam się, że niepotrzebnie się martwię. Jedynie trochę zmniejszyłam przeciwnika, większość mozeirów pozostała niepokonana. Gigant stał się o głowę niższy, ale nadal miał z pięć metrów wysokości.

Akademia SetrionneWo Geschichten leben. Entdecke jetzt