Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 3)

179 22 27
                                    

Na śniadaniu odciągnęła mnie na bok Noelle.

– Ustaliłyście coś co do tych znaków? – spytała. – No, tych Mony – dodała, widząc moją zdezorientowaną minę.

– Tyle, że to musi być język jakiegoś małego plemienia z cisowego rodu – odparłam.

– Szkoda. Ja przeczytałam od deski do deski całą tę książkę. Zostawiłam ją na miejscu – dodała jeszcze bardziej ściszonym głosem.

– Rozumiem, rozsądnie. Idziemy już do dziewczyn? – spróbowałam zrobić krok w ich kierunku, ale Noelle złapała mnie za ramię.

– Jest jeszcze coś – powiedziała. – Konkretnie twoja nowa zakładka do książki. Ciekawa dosyć.

Utkwiłam wzrok w naczyniach z różnej barwy i konsystencji płynami – rozmawiałyśmy przy stole z napojami. Miałam ochotę walnąć się dłonią w twarz.

– Zapomniałam. Naprawdę, miałam wam powiedzieć, ale pośród tego wszystkiego...

– To trop! Kiedy...? – Noelle nalała sobie soku z winogron do szklanki. Ręka lekko jej drżała.

– Po pierwszej wyprawie. Potem zaczęły się te badania i lekcje Petersona, a potem kolejne wyprawy, wszystkie twoje obserwacje...

Noelle westchnęła.

– Następnym razem mów jak najszybciej, zapominalska – upomniała mnie już nieco łagodniejszym tonem. 

Odetchnęłam z ulgą, choć jednocześnie gryzło mnie poczucie winy. Jak mogłam zapomnieć o czymś takim?! Jasne, nie był to najjaśniejszy trop, ale zawsze jakiś!

Wróciłyśmy do dziewczyn. Noelle jak gdyby nigdy nic zajęła się swoim ukochanym ciastem, Keri pogryzała niemrawo sałatkę, co jakiś czas ziewając. Ja przekopałam zawartość torby, przeglądając wnętrza książek. W jednej z nich znalazłam tajemniczą zakładkę. Nie widać było na niej żadnych śladów zużycia, najmniejszego załamania czy skazy, przez co wydawała się nieco nierealna. Poruszyłam nią lekko, wzorki zalśniły metalicznie i zdołałam dostrzec znów inicjały – M.S.

– Co tam masz? – zainteresowała się Keri.

– Zerknijcie. – Jak najdyskretniej puściłam w obieg zakładkę.

– Ładna – Meri przechyliła parę razy kartonik, obejrzała uważnie obie strony i nawet wsunęła paznokieć w brzeg grubego papieru, próbując go rozwarstwić. – Auć! I mocne.

– Uważaj. – Keri wyjęła jej z rąk zakładkę i sama jej się przyjrzała. W jej dłoni błysnęło zielone światełko. – Nie musisz tym wymachiwać na wszystkie strony, nie wszyscy muszą wiedzieć. Hmm... Jest w tym magia, wzmacnia wytrzymałość i chyba kryje jeszcze jakieś zaklęcie. I to nie są przypadkiem inicjały jednego z tych władców?

– Mhm – potwierdziłam. Noelle podała mi zakładkę, schowałam ją znów do torby.

– Skąd i od kiedy... – zaczęła Keri.

Znów wyjaśniłam w jak najmętniejszych dla ewentualnych postronnych słowach, z przepraszającą miną.

– Wszystko wskazuje na jakiś konflikt. U tych Władców – zauważyła Keri. Rozejrzałam się odruchowo z niepokojem. Znów byliśmy zamknięci i znów najsensowniejszym miejscem na narady stała się jadalnia, ale mimo hałasu i tłumu wokół nas, nie potrafiłam pozbyć się podejrzeń.

– Paranoiczka – Noelle wywróciła oczyma, spoglądając w moją stronę. – Szkoda, że mówimy tu o sprawach tajnych i poufnych, bo ciekawe byłyby zakłady.

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now