Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 2)

85 13 10
                                    

Spoglądałam zmęczona na pomazaną bazgrołami kartkę. Pod wpływem eliksiru przespałam się, ale później przez pół nocy nie mogłam ponownie zasnąć. Skupienie się na lekcji przerastało możliwości mojego zmęczonego umysłu. 

Nie pomagał fakt, że grupa mnie unikała. Próbowałam porozmawiać z Leonie i Finą, ale uciekały jak ja na widok Egnis.

Egnis, którą podejrzewałam o spowodowanie takiego stanu rzeczy.

Ech. Liczyłam na to, że wieść o moim pojmaniu i uwięzieniu przez cisowych poprawi jej humor. Ale najwyraźniej zdołała to odebrać jako ściąganie przeze mnie należnej jej uwagi. Albo członkowie naszej grupy lekcyjnej się zamartwiali i to ją wnerwiło.

Cokolwiek się nie stało, wiedziałam, że powinnam jej unikać.

Oby tylko Egnis nie dowiedziała się o tym, że później mam zajęcia z Petersonem, i postanowi zaatakować wtedy. Nie wierzyłam, że da mi choćby dzień spokoju.

Siedziałam za nią w klasie, więc nie mogłam nic wnioskować z jej miny. Jedynie z tego, jak unosiła szybko rękę, gdy tylko Liden zadawała pytanie, lub z potrząśnięć głową podczas rozmowy z Emmie, przy których światło błyskało w rozpuszczonych, rudych włosach.

Pochyliłam się znów nad moimi bazgrołami. Kilka gwiazdek to były wzory pieczęci posłuszeństwa, do których dorysowałam dodatkowe kreski i kropki. Niżej narysowałam miecz i drzewo, a później strzałkę od drzewa do miecza.

Obrazkowe wyrażenie pytania „Co cisowi dali za mnie?".

Dorysowałam niewielki znak zapytania przy mieczu. Może powinnam spróbować porozmawiać z Tenebris? Nie widziałam jej przy śniadaniu, ale pewnie wciąż była w zamku. Dzięki ostatniemu atakowi Egnis dowiedziałam się, gdzie ma kwatery – może należałoby z tej wiedzy skorzystać?

I co? Spróbowałabym się włamać? Samobójstwo. A jak inaczej? Hej, Tenebris, wiem, że różnie nam się układało, a ostatnio wykorzystałaś mnie jako towar i zakładniczkę, ale może byś przynajmniej powiedziała, co za to dostałaś? Noo, nie daj się prosić, przecież tyle na tym zyskasz, okrągłe nic!

Prychnęłam pod nosem. Zdecydowanie potrzebowałam lepszego planu.

I to szybko.

Do tego musiałabym się wyrobić między lekcjami lub w krótkiej przerwie między zajęciami u Petersona a spotkaniem z Ekirem. Co prawda to była o wiele mniej poważna sprawa, ale nie powinnam wystawiać Noelle.

– Odpada – mruknęłam pod nosem niemal szeptem.

Skreśliłam znak zapytania przy mieczu. Może jutro. Na dzisiejszy dzień miałam dosyć napięty grafik.

Spotkanie z Noelle znów przypomniało mi o Deirze i jego prośbie. Miałam tylko nadzieję, że nie rozpocznę kłótni między nami.  

Próbowałam też stworzyć chociaż podstawowy zarys planu do przedstawienia dziewczynom, a później buntownikom. Na razie miałam po kolei rysunki – sztyletu (Pierwowzór), kraty i ust (Stilla i Erinne), duszka (Moel), yangiena (tu chyba nie trzeba wyjaśnień) i czterech trójkątów ułożonych tak, że gdyby były trochę bliżej siebie, to utworzyłyby kwadrat (jeden z wielu symbolów oznaczających cztery żywioły, a tu konkretnie – punkt mocy). Zarys planu ucieczki. Szalony, idiotyczny i pełen wielkich dziur, ale na razie na nic lepszego nie było mnie stać. Ot, zgarniemy Pierwowzór, przekonamy Stillę i Erinne (a przynajmniej jedną z nich) do współpracy w celu wyciągnięcia z Setrionne Moel, z ich i Moel pomocą zdobędziemy yangien i już nas nie ma dzięki punktowi mocy.

Pikuś.

Jak plan to wyglądało tylko przy tych mglistych pomysłach, które miałam jako odpowiedź na pytanie „co dalej?".

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now