Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 2)

156 23 24
                                    

Gdy o szóstej rano odprowadzono nas do pokoi, Meri i Keri prawie zadusiły mnie i Noelle na powitanie.

– Odkąd pojawiła się Tenebris, rozeszła się plotka, że coś poszło nie tak i pół wyprawy błąka się po tunelach. Klan twierdził, że nic się nie stało, choć wynikły nowe okoliczności, o których musieli się więcej dowiedzieć. Strasznie się o was bałyśmy! – zrelacjonowała pospiesznie Keri, a ja omal się nie uśmiechnęłam. Ona doskonale wiedziała, że nie byliśmy w tak tragicznej sytuacji, Meri pewnie też, skoro przy jej szafce panował względy porządek – doskonale wiedziałam, że gdy tylko się denerwuje, przerzuca tam cały majątek do góry nogami, mimo jego skromności sporo bałaganiąc.

– Najgorsza była ta czarna mgła. Z tuneli wydostaliśmy się bez większego trudu – odparłam.

– Nic wam nie jest? – Keri przesunęła palcami po moim boku, jakby mogła wykryć dziurę.

– Jesteśmy cali, spokojnie.

– Wybacz. Gdybyś widziała pierwszy atak mozeirów...

Tenebris wparowała do sali sprężystym krokiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tenebris wparowała do sali sprężystym krokiem. Wilk biegł przy jej nodze, topazowe oczy spoglądały spośród szarej, lśniącej błękitnawo sierści. Jej skórzany kubrak pokrywał kurz i piaskowy pył, za sobą pozostawiała błotniste ślady.

– Dente! – wykrzyknęła Fidea Custodia. Wstała, podobnie jak siedząca obok Mona.

– Wróciła sama – szepnęła Keri. Nie spuszczała wzroku z łowczyni.

Meri zagryzła wargę. Miała wrażenie, że niepokój aż wypływa z przyjaciółki. Ostatnio ciągle chodziła podenerwowana, teraz tylko naczynie na tę emocję się przelało. Meri nie potrafiła się nie zarazić.

– Coś się stało? – spytała Fidea.

– Trochę. Chętnie przedłożę raport czy jak wy to zwiecie w jakimś ustronniejszym miejscu.

Keri parsknęła cicho śmiechem. Meri to zachowanie raczej zaniepokoiło, choć nie umiałaby powiedzieć dlaczego.

Pociemniało. Meri pomyślała, że chmura zakryła słońce, ale mrok cały czas się pogłębiał. Pospiesznie spojrzała na okna za stołem dorosłych – stały się czarniawe, jakby pokryła je od zewnątrz sadza, i traciły na przejrzystości z każdą sekudną.

– Spójrz – syknęła do Keri i wskazała na okna.

– Co znowu...

Tenebris uniosła głowę. Na jej twarzy odmalowała się dziwaczna mieszanina znużenia i gotowości do walki.

– Obawiam się, że... – zaczęła. Wokół było już niemal czarno.

Przerwał jej brzdęk, a potem krzyki. Szyby w oknach popękały, szklane odłamki rozprysły się po sali niczym drapiący deszcz. Magiczne latarenki doświetlające salę rozbłysły jaśniej, ale po chwili otoczyła je ciemna mgła. Wsuwała się ona do sali, jak fala wpływająca przez wielkie okna. Wraz z nią napływało zimno. Meri przypominało uczucie, gdy wkładała ręce do wody tak zimnej, że receptory na skórze wariowały i wydawała się gorąca. Tylko teraz nie mogła wyciągnąć dłoni, gdy zaczęło robić się nieprzyjemnie.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz