Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 1)

433 39 23
                                    

Otworzyłam oczy i zobaczyłam tylko ciemność. Pod głową czułam jednak miękką poduszkę, ciepła kołdra otulała mnie przyjemnie. Uspokoiłam oddech i podniosłam się na łokciu. To był tylko sen... Coś w nim było o Erinne i Stilli. No tak, one. Tyle wczoraj się działo, że nie miałam czasu myśleć o nich i o mojej decyzji. Może to dlatego tak mnie wczoraj Peterson wymęczył? Bym nie miała czasu na jakieś głupie myśli?

Przypomniałam sobie lekcję. Szybko zorientowałam się, że za pomocą iluzji mogę tworzyć jedynie iluzje. Mimo to ich kreowanie kosztowało mnie masę sił. Musiałam jednak przyznać, że wskazówki mojego nauczyciela bardzo pomagały - coraz lepiej mi szło przy kolejnych próbach. Skąd on właściwie wiedział, jak powinnam posługiwać się yangienem? Oczywiście, nie odpowiadał na moje pytania na ten temat.

Przetarłam oczy. Po wszystkich tych wydarzeniach, gdzieś w środku nocy . A wróciłam właśnie myślami do kolejnej skomplikowanej kwestii - konfliktu Stilli i Erinne. Erinne od początku musiała wiedzieć, że wciąga przeciwniczkę w pułapkę, dlatego była taka pewna siebie. Ale wczoraj u Mony zachowywała się zupełnie inaczej. I co się teraz dzieje ze Stillą? A duch? Przestał się pojawiać i pozostało mi tylko rozważanie, czy nadal istnieje. Czym właściwie mógł być?

Z cichym westchnieniem oparłam głowę o rękę. Wtedy, w tamtych ruinach zamku popełniłam błąd czy może raz zrobiłam coś dobrego? Nie potrafiłam zdecydować.

Widziałam coraz lepiej w ciemności i zorientowałam się, że nie tylko ja nie śpię. Na parapecie siedziała drobna postać, w której rozpoznałam Meri.

– Hej. Też nie śpisz? – powiedziałam cicho i usiadłam.

Drgnęła.

– Nie, nie śpię – wymamrotała. Owinęłam się kołdrą i podeszłam do niej. Przesunęła się, usiadłam obok.

– Koszmary? Mnie też dopadły – odezwałam się po chwili. Ciemne kształty, szepty i iskierki gwiazd – tylko to zdawało się teraz istnieć.

– Tak. Tam... Było takie ciemne pomieszczenie, malutkie... I zorientowałam się, że śnię, ale nie mogłam się obudzić... Jak w tych opowieściach Pajęczarki... Myślałam już, że to to samo... – Meri rozszlochała się cichutko.

Westchnęłam w myślach. To było do przewidzenia. Opowieść może nie była prawdziwym horrorem, ale naprawdę się zdarzyła, a tymi złymi okazali się w niej ludzie trzymający nas tutaj – nic dziwnego, że podziałała na wyobraźnię małej.

Spróbowałam ją objąć i omal nie zleciałam z parapetu.

– Schodzimy z tego okna. Tak cię porządnie objąć nie mogę – oświadczyłam i pociągnęłam przyjaciółkę na moje łóżko, gdzie skuliłyśmy się pod kołdrą. Gdyby nie to, że przyszło mi kogoś pocieszać, pewnie sama bym się rozkleiła.

– I jeszcze o Pajęczarkę się boję. I o was. Wczoraj wieczorem tylko coś przebąknęłaś o jakiejś wyprawie i prawie natychmiast usnęłaś... Noelle chyba wystraszyłaś – szeptała dziewczynka. Przytuliłam ją jeszcze mocniej.

– Będziemy na siebie uważać – obiecałam.

– Dlaczego tu nie może być... – Meri przez chwilę szukała odpowiedniego słowa. - Normalnie? Zwyczajna szkoła magii, a nie jakieś więzienie z mrocznymi tajemnicami... – Znów zaczęła płakać.

– Ććśś – szepnęłam jej uspokajająco do ucha. Chciałam powiedzieć coś więcej, ale nie miałam siły na pocieszające kłamstewka.

– A co... Jeśli... Coś takiego się... Z nami dzieje? – wydusiła z trudem Meri.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz