Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 2)

217 28 22
                                    

Z ulgą opuściłam klasę. Peterson zdołał się dogadać z moimi nauczycielami, na ostatnią chwilę załatwiając mi dołączenie do innej grupy na dwie lekcje, które bym inaczej straciła. Więc po całej tej wyprawie jeszcze musiałam się uczyć. 

Z drugiej strony, w równoległej grupie żywiołu powietrza nie było Egnis, więc może lepiej było przemęczyć się teraz, tylko z lekcją. Zwłaszcza teraz, gdy już wychodziłam z klasy po skończonych zajęciach, taka wymiana wydawała się w porządku. 

Zostawało mi tylko znaleźć Noelle i Deira, co nie było takie proste. Mieliśmy pełno wspólnych, ulubionych miejsc w zamku. Ogrody – one akurat odpadały, zamknięcie zamku wciąż trwało. Sale wypoczynkowe, głównie te umiejscowione optymalnie między wyjściem i biblioteką. Sama biblioteka, choć to miejsce przede wszystkim ja lubiłam. Do tego jeszcze nasz pokój, a z rzadka Deira. 

Zeszłam kolejnymi schodami, wąskim korytarzem, a potem kolejnymi schodami, minimalnie szerszymi. Kroki odbijały się echem w pustej przestrzeni. Dziwnie się tak spacerowało po opuszczonym zamku, gdy uczniowie byli na lekcjach. Niby to się zdarzało już wcześniej, gdy z przeróżnych powodów wychodziłam na chwilę, ale teraz, gdy nie do końca wiedziałam, dokąd iść, wrażenie było dogłębniejsze.

Postanowiłam sprawdzić najbliższy z pokoi dziennych, jednak zastałam tam tylko grupę młodszych uczniów, ślęczących nad lekcjami. Siedzieli wszyscy przy stole w centrum pokoju. Poza tym w kątach ustawiono beżowe sofy, kanapy i mniejsze stoliczki, a na nich latarenki, co ładnie komponowało się z niebieskimi ścianami. Obrazka dopełniało podobne do kojota stworzenie o smuklejszym pysku i gładkiej, piaskowej sierści, siedzące nad książką i właśnie z pewnym trudem przekładające stronę.

– Cześć. – Uśmiechnęłam się do grupy pospiesznie i spróbowałam zamknąć drzwi.

– Ej! – pisnęła jedna z dziewczynek, zamarłam zaskoczona. – Ty jesteś jedną z tych osób od magicznego artefaktu? I wypraw? – spytała, po czym odsunęła książkę i przyjrzała mi się z uwagą orzechowymi oczyma.

– To już się rozniosło? – zdziwiłam się. Jednocześnie przyglądałam się akaradowi, o ile nie przekręcałam nazwy stworzenia, a raczej uczniowi weń przemienionemu. Najwyraźniej niepisana zasada, by przemieniać się raczej na zewnątrz straciła na znaczeniu, gdy wyjść się nie dało.

– Noo... – zaczęła dziewczyna, która mnie wcześniej zatrzymała, teraz dla odmiany wyrywając mnie z rozmyślań. – Było to przeszukiwanie zamku, a potem ucieczka Stilli, a koleżanka koleżanki wspomniała, że wy coś znikacie. A ktoś inny widział, jak idziecie do lasu z jedną z grup... No, grup – dodała, wzdrygnąwszy się, po czym wróciła płynnie do zdawania relacji – I jeden nauczyciel podobno coś powiedział, że jest jakieś zagrożenie w lesie i wyprawy przeciw niemu. A niektórzy mówią, że czegoś ktoś szuka, a koleżanka koleżanki, która jest w grupie ognia pokazała mi dziewczynę, która ostatnio wychodzi z lekcji na jakieś spotkania i ma inne prywatne... Znaczy, ciebie pokazała – dodała na koniec, jedynie z lekką odrobiną niepewności. – A teraz jeszcze Stilla uciekła! – dodała, próbując chyba odwrócić uwagę od poprzedniego stwierdzenia.

– Layla... – jęknęła cicho dziewczynka obok, rudowłosa i z wąską twarzyczką pokrytą licznymi piegami. Przypominała trochę Meri, ale z ostrzejszymi rysami twarzy i minimalnie starszą.

– Spokojnie. Zawsze mnie ciekawiło, kto jest w naszym zamku najbardziej poinformowaną osobą. – Spróbowałam zażartować. – To już wiadomo, że Stilla uciekła?

– Tak, poinformowano, że jest zagrożenie, zamknięto część zamku wokół piwnic, tam chyba naprawdę są lochy. To ty jesteś od tego artefaktu? – spytała Layla nieoczekiwanie.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz