Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 4)

146 20 10
                                    

– Wreszcie cię wypuścił! – ucieszyła się Noelle na mój widok.

Zamknęłam za sobą drzwi. W pokoju panował zupełny nieład, sterty ubrań leżały na łóżkach, pojedyncze sukienki i tuniki zwisały z niemal każdej możliwej przestrzeni. Na środku tego bałaganu Meri dobrała się z grzebieniem do kręconych włosów Keri.

A już myślałam, że po nieodwołaniu balu nic mnie nie zdziwi.

– Jakieś skromne przygotowania, nie przesadzajmy, tak? – zagadnęłam.

– Noo... Troszeczkę się rozkręciłyśmy – przyznała Noelle. – Ale odpuściłyśmy rozdawanie ubrań, zwłaszcza, że nie przyszłaś na czas.

– Peterson i tak dość szybko dał się ubłagać. Niezbyt mi dziś szły zajęcia – westchnęłam, przeczesując włosy palcami.

– Coś nie tak? Czy znowu...

– Nie, nic nie zrobił. Po prostu po wszystkim, co stało się wczoraj i wszystkim, co ma stać się dziś mam trochę problem ze skupieniem się – wyznałam. – Boję się, jak to się dalej potoczy.

– Damy sobie radę, o ile Keri zaraz nie zamorduje młodej za próbę poskromienia jej włosów. – odparła pogodnie Noelle. – A właśnie, co sądzisz? – Uniosła koniec warkocza, dokładniej splecionego i bardziej wymyślnego niż ten, który nosiła zwykle. Właściwie, zaczynało się od trzech warkoczy, później splecionych razem w dwa, a na końcu, tam, gdzie włosów było już mniej, przechodzących w jeden. Przejścia Noelle związała czerwoną wstążką, pasującą do prostej sukienki w tym samym kolorze. Prostej, ale intensywna barwa przykuwała wzrok.

– Ślicznie wyglądasz – zapewniłam szczerze. – Bardzo elegancko. A tobie, Meri, jak idzie z tymi puklami?

Keri jęknęła.

– Uparła się na warkoczyki.

– Wcale nie szarpię!

– Taa...

Parsknęłam śmiechem.

– Ty się nie ciesz i nie myśl, że się wywiniesz. Nie dam ci znowu pokazać się światu w jakimś burym worku – pogroziła mi Noelle.

– Nie przesadzaj. I coś się szykuje, nie mam ochoty walczyć jednocześnie z mozeirami i jakąś falbaniastą kiecką.

– Znajdziemy jakiś złoty środek. Prawda, Meri?

Zaczynałam się zastanawiać, czy one coś już wczoraj nie knuły za naszymi plecami. Wieczorem rozmawiały podejrzanie długo...

– Jasne! – zapewniła Meri.

Keri spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym „przetrwajmy to jakoś".

– Mamy jeszcze jakieś dziesięć minut – poinformowała. – Aua! Ile mam tłumaczyć, tak kręcone włosy inaczej się czesze!

– Zapomniałam. Ale już przechodzę do plecenia.

– Bardzo mnie to pocieszyło – prychnęła Keri. Meri nie przejmowała się tą reakcją.

Ja byłabym z pewnością rozbawiona, gdyby nie to, co jak przeczuwałam, mnie czekało. Mina Noelle nie wróżyła dobrze.

– Pomyślałam, że mogłybyśmy pójść w tym samym kolorze, tak dla dopasowania...

– Lepiej nie – bąknęłam. Oczywiście, nie starczyło. Długiej walki wymagało przekonanie Noelle do niebieskiej tuniki (głównym argumentem była duża, zapinana na haftki kieszeń, do której mogłam schować kartki ze znakami Mony), a później z rozpędu wywalczyłam nawet beżowe spodnie. Gdy zakończyłyśmy dyskusję, okazało się, że czasu na kombinacje z fryzurą dla mnie nie starczy, więc tylko związałam włosy w koński ogon. Nawet sensownie to wszystko wyglądało.

Akademia SetrionneWhere stories live. Discover now