2 🂡 godło na czole

822 86 95
                                    


                 Nazwisko „Charlie Wilson" powinno zostać wpisane jako jeden z synonimów do słowa „pech"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                 Nazwisko „Charlie Wilson" powinno zostać wpisane jako jeden z synonimów do słowa „pech". Był osobą, której w praktycznie każdym etapie życia podcinano nogi, a nawet jak nikt nie kusił się na jego porażkę, to sam w sobie Charlie wystarczał, aby zepsuć sobie los. Był potwornie niezdarną osobą, która nie potrafiła utrzymać kubka z kawą w dłoni bez wylania jej, jego krawat był zawsze krzywo zawiązany, przynajmniej raz dziennie musiał zgubić telefon lub klucze do samochodu, a na deser potrafił wpaść zawsze tam, gdzie akurat w tym momencie nie powinien, po drodze spotykając też osobę, której akurat w tym momencie wybitnie nie powinien spotkać.

Dlatego też nie było nic dziwnego w tym, że gdy wyszedł ze spokojem ducha z jednej z kabin w toalecie męskiej, akurat przy umywalkach mył ręce Vincent Lawrence.

Charlie ponownie wpadł do kabiny, trzaskając za sobą drzwiami, co na pewno nie umknęło uwadze mężczyzny, który obmywał swobodnie swoje ręce. Czarnowłosy przeklął siarczyście w głowie, zaciskając zęby. Może i zachowywał się w tym momencie jak nastolatka uciekająca przed obiektem swoich westchnień, który zawstydzał ją od jednego spojrzenia, jednak dziwnym trafem potrzebował o wiele głębszego namyślenia się przed tym, jak stanie nim ponownie oko w oko.

Wiedział, że nie uniknie więcej spotkań z Vincentem, którego sam widok działał mu na nerwy. Samo wspomnienie o tym kandydacie wprawiało go w najwyższe rozjuszenie. Właśnie z tego powodu zakazał w domu oglądania telewizji, natomiast na samo wspomnienie przeciwnika przez Vivienne, Charlie natychmiast zmieniał temat. Wiedział, że będą wpadać na siebie często, czy to w telewizji, w radiu, gdziekolwiek. Nie dało się jednak ukryć, że idąc na swój wywiad do jednej z prywatnych, niezależnych dziennikarek, nie uprzedzono go wcześniej, że tuż przed nim wywiad przeprowadzony zostanie również z jego wrogiem.

Nie, no po co mieli go ostrzegać? Przecież normalni, dorośli ludzie nie skaczą sobie do gardeł przez samo minięcie się na korytarzu jakieś siedziby głupiego, zapyziałego dziennikarza. Dziennikarza, któremu na pewno nie ustawiono grafiku tak, aby dwójka kandydatów na prezydenta przypadkiem wpadła na siebie, metr dalej nie stała przygotowana kamera, aby uchwycić jakąś pikantną scenę możliwych zamieszek.

Nie, wcale. Charlie po prostu miał bujną wyobraźnię. Ewentualnie świat ciągle pluł mu w brodę.

Czarnowłosy oparł swoją potylicę o szare drzwi, zaciskając usta w wąską, cienką kreseczkę. Jego życie naprawdę musiało być synonimem pecha, skoro w chwili, gdy miał naprawdę dobry humor, mimo napływu podwójnej roboty, zrzucał mu centralnie pod nos tego faceta.

Nie chciał jednak wyglądać, jakby bał się drugiego mężczyzny, to byłoby już potężnie żenujące. A on był silnym, niezależnym facetem, który miał niedługo zostać prezydentem tego kraju. I ojcem. Z tą pewnością siebie, pośpiesznie odwrócił się twarzą do drzwi, wyciągając dłoń do klamki. Równie dobrze mógł poczekać, jak Vincent po prostu umyje swoje dłonie i wyjdzie, jednak to postawiłoby Charliego w roli tchórza, a przynajmniej w jego własnym sumieniu.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz