23 🂡 piętno obietnic

224 25 2
                                    

    — Znaleziono i zidentyfikowano dziewiętnaście ciał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    — Znaleziono i zidentyfikowano dziewiętnaście ciał. Jesteście pewni, że było ich więcej? — zapytał Marshall, wchodząc do przestronnej kuchni. W tym momencie raczej bardziej podchodzącej pod kaplicę wzniesioną na przekrwionym polu bitewnym.

Marshall wraz z grupą członków Yijing mieszających w kładzie Azjatów z Amerykanami znaleźli się na miejscu ataku dziesięć minut po ostatnim, pustoszącym ściany strzale. Charlie mógłby przysiąc, że czuł się, jakby te dziesięć minut trwało wieki, tysiące lat, podczas których jedynie mierzył niezrozumiałe spojrzenie z zakrwawionym, wymęczonym Vincentem. Od momentu zetknięcia się ich oczu, powolnego stygnięcia martwego ciała Daiyu, żaden z nich nie ruszył się nawet o milimetr. Oddechy zamarły w klatkach, na przepocone, gorące ciała nie działał chłód nocnego przeciągu ani nie oddziaływała mieszkanka sprzecznych emocji, szargających mężczyznami. Teraz, gdy mógł się nad tym spokojniej zastanowić, żałował, że w tamtym momencie nie odwrócił się na pięcie i nie wyszedł, aby wrócić do domu. Uniknąłby konfrontacji z mafią, zatrzymania przez Marshalla oczekującego zeznań i powodów, dla których polityk znalazł się w samym ogniu wojny. Oszczędziłby kilka godzin zmartwień Ruby. Stojąc jednak w tamtym momencie na pustym, zakrwawionym korytarzu, patrząc na otępiałego, ciężko oddychającego Xiao nie potrafił poskładać myśli.

Runął w tysięczne kawałki, nigdy nie będąc w stanie odbudować się perfekcyjnie po takim przeżyciu. Nawet jeżeli udałoby się skleić minimalne fragmenciki, na zawsze pozostanie po nim ślad blizn.

Mimo upływu kilku godzin, pozbycia się ciał z salonu, uprzątnięcia bałaganu i nakarmienia wściekłego Wei, który kilka razy próbował podgryźć mu już nogi — napięcie nie upłynęło z ciała Charliego.

Czuł omiatający zewsząd niepokój. Jakby wraz ze śmiercią członkiń Xiuying, stłumienia ataku i kilku uzbrojonych członków mafii, w tym momencie pilnujących również jego, wszystko miało pójść tylko gorzej. Zagrożenie nie zostało zlikwidowane, a jedynie jeszcze bardziej powielone.

Czarnowłosy podniósł rozbiegane spojrzenie na Marshalla, który przeszedł obok ochroniarza. Zatrzymał się przed wyspą kuchenną, przed Charliem oraz Vincentem. Ubrany był jedynie w luźne, szare dresy i jakąś czystą, czarną koszulkę, natomiast miodowe kosmyki pozostawały mokre po prysznicu. Nie wiadomo, czy chciał pozbyć się jedynie obcej krwi, czy też zmyć z siebie ciężar odebranego życia.

Na pytanie Marshalla Vincent odsunął od ust czerwony kieliszek winem, kiwają głową.

— Na pewno. Policzyłem wszystkie kilka razy. Było ich dwadzieścia, to znaczy, że jedna uciekła — mruknął, opierając głowę na zwiniętej pięści.

Charlie zerknął w jego stronę. Wydawał się zrelaksowany — w przeciwieństwie do tego, jak wyglądał zaraz po odebraniu życia ostatniemu wrogowi. Wilson przysiągłby, że w tamtym momencie w oczach spowitych gwieździstym, mrocznym blaskiem na moment dostrzegł ciąg przerażenia. Płonącego człowieczeństwa, realnych emocji, których tak zawzięcie się wyzbywał na rzecz tej nonszalanckiej, zdradzieckiej swobody.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz