68 🂡 biały katolik z Ameryki - największe zagrożenie

78 10 0
                                    

               Jadeitowy Pałac zakopany był w bagażach

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

               Jadeitowy Pałac zakopany był w bagażach. Zewsząd walały się kartony, torby, walizki, a mimo tego labiryntu Zhangowie nieustannie zastanawiali się, co jeszcze powinni ze sobą zabrać, ponieważ mieli tu już nigdy nie wrócić. Decyzja zapadła, wyznaczono datę wylotu do Stanów Zjednoczonych. Marshall zorganizował przelot do Ameryki, fałszywe paszporty były wyrabiane. Określili kierunki świata, w które mają wyruszyć. Wujek Dongyang wyjechać miał do Indii, Zirui, Mingxia wraz z babką Ping zbiec do Holandii. Po wykonanej misji Shiyun emigrować miała do Londynu, natomiast Jiang rozdrabniał się między powrotem do Nowego Jorku, a całkowitą ucieczką między japońskie zakamarki. Lady Yeh, Charlie oraz Xiao nie zdołali się jeszcze określić. Nie snuli konkretnych planów. Nie chcieli wyprzedzać wydarzeń, skupiali się na tym, co jest teraz. Czego muszą dokonać, aby móc snuć marzycielskie plany o wylocie na drugi koniec świata.

Stąpali twardo po rzeczywistej ziemi, nie oddawali się w obłoki planowania. Jakby lękali się, że wraz z wyznaczeniem kolejnego, ambitnego celu, przeznaczenie zrobi wszystko, aby zrujnować ich plany oraz marzenia.

— Jesteś świadom, że kiedy Chaoxiang zginie, ty zostaniesz spadkobiercą Yijing? — zapytała nagle w środku planowania Yareli.

Kobieta siedziała wygodnie w skórzanym, staromodnym fotelu. Ubrana była w szerokie dżinsy, puchaty sweter z golfem, a w ręce ściskała filiżankę z prującą, zieloną herbatą. Wyglądała, jak kochana mamusia przed kominkiem, upominająca dziecko o nauce, a nie szefowa mafii prowadząca debatę nad losem po śmierci byłego męża — którego sama zapragnęła zamordować.

Do takich sprzeczności zdążyli się przyzwyczaić mieszkańcy Jadeitowego Pałacu, jednak wraz z pytaniem kilka głów podniosło się zdziwionych. Siedzieli w jednym z wystawnych saloników. Stolik kawowy zajmował papierowy rozkład prywatnego mieszkania Chaoxianga w Waszyngtonie, siedziby Yijing oraz kilka pistoletów o pustych magazynkach. Przy stoliku na dywanie szkicowała niezgrabnie Shiyun, Jiang krążył w zastanowieniu po pomieszczeniu, a Charlie i Xiao, siedzący obok siebie pod regałem z książkami, podnieśli zdziwione spojrzenia na Yareli.

Kobieta stukała rytmicznie paznokciem w filiżankę, wpatrując się przeszywającym wzrokiem w blondyna.

— Co to ma do rzeczy? — zapytał, jawnie skonfundowany.

Xiao nie interesowało Yijing. Nie chciał nawet dla własnych korzyści nosić tytułu szefa tego parszywego, oblanego obłudą i krwią niewinnych imperium.

— Zdjęcie korony z głowy króla nie czyni końca królestwa. Powinniśmy zadbać o to, żeby Yijing nie próbowało powstać z kolan — odparła, a zastanowienie rozsiadło się między nimi.

Shiyun odezwała się po chwili, stukając ołówkiem po brodzie.

— Czy nie uznaliśmy za pewniaka, że Yijing zajmie się policja, kiedy w końcu wyjdzie na jaw prawdziwe pochodzenie prezydenta Vincenta?

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz