58 🂡 spotkanie z feministyczną królową

86 12 6
                                    

                  Obudziwszy się, jakby po pięciu latach śpiączki, po pierwszym uchyleniu powiek mógł śmiało stwierdzić jedno — już drugi raz w tym roku został porwany

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                  Obudziwszy się, jakby po pięciu latach śpiączki, po pierwszym uchyleniu powiek mógł śmiało stwierdzić jedno — już drugi raz w tym roku został porwany. Tym razem nie obudził się w brudnym, opuszczonym magazynie, przywiązany do krzesła, słuchając obelg Charliego Wilsona.

Shogun nie szczędził luksusu. Obudził się na miękkim materacu. Powiew zimnego wiatru muskał rozgrzaną, lepką od potu skórę, zawiewając koronkowymi firanami nad głową. Rozejrzał się. Leżał na wygodnym łóżku, objęty pudroworóżową pościelą. Wbijając łokieć w materac, podparł się, analizował pomieszczenie.

Nie znajdował się w żadnym obskurnym miejscu, mającym spełniać funkcję jego tymczasowego więzienia. Była to najzwyklejsza sypialnia. Łóżko, biurko, szafa i sofa. Dwa wyjścia, jedno zamknięte, drugie prowadzące do łazienki. Nie był też związany. Żadnych łańcuchów, lin, zupełnie nic. Powinien się cieszyć, jednak gdy wspomnienia dotarły do niego w zwolnionym tempie, poczuł dreszcz niepokoju. Tylko władca perfidnie świadom niemożliwości ucieczki ze swojego pałacu pozostawiał więźnia tak swobodnego.

Trucizna wciąż krążyła w jego ciele — poczuł to aż nad wyraz dokładnie, kiedy nagle poderwał się z łóżka. Zaćmiło się przed oczami, serce zabiło mocniej, a nogi ugięły się pod ciężarem. Podparł się o pobliską ścianę, cudem nie wylądował na podłodze. Oddychał głębiej. Pozwolił płucom przyzwyczaić się do swobodnego dostępu do powietrza, a przepoconą, zarumienioną twarz przetarł dłońmi. Musiał się skupić, jeżeli chciał wyjść cało z tej sytuacji. Odzyskawszy połowiczną koordynację ruchową, najpierw dotknął nadgarstka prawej dłoni — nie miał zegarka. Zabrali mu. Poczłapał z trudem do okna. Nie było w nim krat, jednak tkwił zbyt wysoko, żeby skoczyć. Mimo to oparł się o parapet, wyjrzał na zewnątrz.

Wciąż był w górach niedaleko Huzhou. Od miasteczka mogło dzielić go kilka kilometrów. Zza okna widział otaczający kompleks starodawnych budynków. Na placu między budynkami nie było żadnych ludzi. Pośrodku mieściła się jedynie sadzawka wodna, w której kąpał się kruk. Słońce powoli zachodziło. Co znaczyło, że przespał całą dobę. Charlie i Shiyun musieli umierać ze zmartwienia.

Gdzie on go, do cholery, wyciągnął?

Już wiedział, że śpiewka o nienależeniu do żadnej mafii była stosem kłamstw. Jak zapewne większość słów Shoguna.

Musiał się wydostać. Starał się skleić myśli, jednak umysł przykrywała senna mgła. Mięśnie były lekkie, niemalże rozmyte, nie czuł połowy ciała. Próba ucieczki przez okno byłaby samobójstwem. Próba otworzenia głównych drzwi mogłaby skończyć się spotkaniem z ochroną. Gdy przeskakiwał z jednej myśli na drugą, za jego plecami skrzypnęły stare drzwi. Momentalnie odwrócił się. Poczuł silne zawroty głowy. Ostatkiem sił podparł się na pobliskiej szafce, uważnie przyglądał się dwóm Chinkom, które weszły do pokoju.

Obserwowały go jak zwierzynę. Bestię, którą jeden kaprys dzielił od wgryzienia kłów w ich skórę. Xiao również nie czuł się bezpiecznie — obie miały broń. Na podwiązce, na udach lśniły sztylety, przy biodrze broń palna. Za to on miał tylko wolę walki i zawroty głowy. Stracona pozycja.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz