20 🂡 ten, którego imienia nie można wypowiadać

197 28 2
                                    

         Było wczesne popołudnie, gdy korek od czerwonego wina runął wraz z chlustem alkoholu na jakieś mniej ważne dokumenty rozłożone na biurku Wilsona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

         Było wczesne popołudnie, gdy korek od czerwonego wina runął wraz z chlustem alkoholu na jakieś mniej ważne dokumenty rozłożone na biurku Wilsona. Od wyborów minął tydzień, a Charlie z każdym dniem uświadamiał sobie coraz bardziej, że zapijał stres i niepokój. Poziom rozczarowania własną osobą wchodził już na tak wysoki poziom, że wszelkie opory przed otworzeniem alkoholu w pracy wyparowały. Charlie bezceremonialnie zapełnił winem połowę lampki, siadając z ciężkim westchnieniem za biurkiem. Melodia rozlewanego trunku po szkle zwróciła uwagę krzątającego się po pomieszczeniu Milesa, momentalnie odwrócił się w stronę przyjaciela, otwierając szeroko oczy.

— Ty oszalałeś? Pijesz w robocie? — rzucił ze zdumieniem rudzielec, odłożył dokumenty trzymane w ramionach na stolik kawowy w kącie pomieszczenia.

Charlie burknął pod nosem nieznośnie, rozsiadając się w mosiężnym fotelu.

— Tylko jedna lampka. Na odstresowanie — westchnął cierpiąco, przykładając naczynie do ust, aby pociągnąć solidny łyk łaskoczącego przełyk wina.

Wraz z łykiem momentalnie poczuł, jak mięśnie rozluźniają się, a umysł pozwolił swobodzie zająć miejsce wcześniejszego lęku i niepokoju. Ostatnie dni były ciężkie. Miał wrażenie, że po przejściu przez prawybory, wszystko stanie się łatwiejsze, a on rozsiądzie się w biurze z paczką chipsów i coli, czekając na tytuł prezydenta bez robienia niczego. I może by tak było, gdyby finalnym przeciwnikiem był ktokolwiek inny niż Vincent Lawrence. Charlie przyłapał się na tym, że popadał w paranoję. Stał się lękliwy, nieustannie nerwowy i wyczulony. Jednak w całym tym niezrozumiałym lęku nie chodziło już nawet o politykę, o wybory.

Chodziło o mafię.

I Wang Xiao.

Na samo wspomnienie tego imienia zacisnął mocniej pięść.

Miles zbliżył się, siadając na fotelu naprzeciw biurka, Charlie utopił kolejny niepokój w szkarłatnej cieczy.

Rudzielec zacisnął w pierwszej chwili wargi w wąską kreskę, aby zaraz prychnąć gorzkim śmiechem.

— Nie wierzę. Jak tak dalej będziesz topił nerwy w alkoholu, to do głównych wyborów zostaniesz alkoholikiem — syknął, zabierając agresywnie butelkę z blatu biurka.

Wbił korek w szyjkę od butelki, odstawiając alkohol najdalej od rąk Charliego. Poseł w odpowiedzi jedynie zaśmiał się z urokliwą słodyczą w głosie, odstawiając do połowy upity kieliszek.

— Alkoholizm to najmniejsze zło, które może mnie dotknąć w tej całej nerwicy życiowej — mruknął pesymistycznie, sprawiając, że na twarzy Milesa zniknęło do tej pory nikłe rozbawienie, a zasiadła realna, lekko wyczulona powaga.

Rodriguez poprawił rudawe kosmyki, rozsiadając się wygodniej w fotelu. Zarzucił swobodnie nogi na blat biurka Wilsona, nie myśląc o dokumentach miażdżonych przez buty. Zamiast tego z ciężkim westchnieniem pochwycił kieliszek przyjaciela, upijając zgrabny, pełen gracji łyk.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz