51 🂡 odwiedźmy Zhouzhuang!

82 14 2
                                    


          Czas w Chinach wydawał się biec szybszym torem niż każdy mozolny dzień w Ameryce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

          Czas w Chinach wydawał się biec szybszym torem niż każdy mozolny dzień w Ameryce. Dni mijały w ciągu kilku sekund, a swoboda rozpuszczała ciała w lenistwie i odpoczynku. Minął pierwszy tydzień od przylotu, a Charlie oraz Vincent z dumą, przez cały ten czas, nie zrobili nic pożytecznego. Każdy dzień zaczynał się prawie w godzinach południowych. Obaj odsypiali czasy wspólnej nienawiści, wyścigu po fotel prezydenta oraz stres związany ze śledztwem. Żaden od roku nie był jeszcze tak wypoczęty i wyspany. Szybką kawę zastępowały pełnowartościowe śniadania z całą rodziną, a godziny spędzane przy komputerze czy za biurkiem zamienili na spacery po ogrodzie, pałacu oraz pobliskim wzgórzu. Odpoczywali razem, spędzali długie wieczory na rozmowach pod blaskiem gwiazd albo osobno — czytali książki czy integrowali się z resztą mieszkańców pałacu.

Jeżeli Charlie mógłby wskazać jedno miejsce na świecie, któremu podarowałby tytuł prawdziwego raju, byłby nim właśnie Jadeitowy Pałac.

Świt ledwo wznosił się ponad bambusowym gajem. Słońce nieśmiało muskało twarze śpiących mężczyzn, tkwiących w swoich objęciach. Miodowe kosmyki, odznaczone już wyraźnym, czarnym odrostem, rozpływały się na wyciągniętym ramieniu Charliego. Blada klatka piersiowa kontrastowała ze wtulonym w nią, karmelowym nosem, a drugie, znaczniej umięśnione ramię było pewnie przerzucone przez bok. Dwa ciała splątały się pod ciepłą, jedwabną pościelą, a serca biły w równym, ospałym tempie. Zapewne spaliby przynajmniej do dwunastej, przegapiliby przy tym trzy nawoływania na śniadanie, gdyby nie dziewczęca postać, która wyłoniła się zza przymkniętych drzwi.

Shiyun na paluszkach wstąpiła do tygrysiego imperium, powolnie i ostrożnie stawiała kroki w stronę mosiężnego łóżka. Wyjrzała z uśmiechem na wtulonych mężczyzn, po czym pewnym krokiem wskoczyła bosymi stopami na skrzypiący materac. Charlie i Xiao jedynie poruszyli się niespokojnie. Shiyun przysłoniła usta dłońmi, pisnęła z rozczulenia pod nosem.

— O mamuniu! Jakie słodkie z was gołąbeczki, aż szkoda byłoby was budzić!

Xiao, nawet nie uchylając jednej powieki, syknął w ciepłe ciało Charliego:

— Shiyun, zjeżdżaj stąd albo cię poćwiartuje.

Dziewczyna zaśmiała się odważnie, podskakiwała niczym zbuntowane dziecko na miękkim materacu.

— Nie brzmisz ani trochę poważnie, grożąc mi i wtulając się niczym mały kociak w ramię drugiego faceta — prychnęła zawadiacko, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

Vincent momentalnie odsunął się od rozbudzającego się powoli Charliego. Wilson przetarł powieki piąstkami, kiedy Xiao wychylił się, aby pociągnąć Shiyun za kostkę. Dziewczyna runęła kolanami między nimi. W odwecie sięgnęła po nogę Vincenta zakręconą w pościeli, po czym ugryzła go w łydkę. Mężczyzna syknął, kopiąc ją w brzuch.

— Wynoś się stąd. To nie ty byłaś zmuszona do emigracji na drugi koniec globu. Daj nam odespać — mruknął znużony, gdy różowowłosa próbowała odpłacić się w postaci łaskotek, których Xiao nie posiadał.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz