56 🂡 Qiaoxi 桥西

81 12 0
                                    

           Jesień tego roku była wyjątkowo piękna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

           Jesień tego roku była wyjątkowo piękna. Charlie nigdy nie gustował w tej porze roku. Nie lubił deszczu, zimna, krótszego dnia i klejących się do podeszw liści. W Stanach Zjednoczonych przeklinał kończące się lato, nie spodziewając się, że zakocha się w tej ponurej porze roku, kiedy tylko dojrzy jej czar rozsiany po urokliwym Szanghaju. Spacery po ogrodach za Jadeitowym Pałacem stały się jego nowym, ulubionym zajęciem. Z zapartym tchem przesiadywał na skraju sadzawek, podziwiaiając jak liście spadają z drzew, snując spokojny, nieśpieszny lot na fali lekkiego, chłodnego wiaterku. Październikowe popołudnie tego dnia było również wyjątkowo słoneczne, dlatego siedząc na drewnianym pomoście z Shiyun i Xiao, nie dziwił go fakt, że po ogrodach kręciła się również reszta rodziny. Wszyscy czerpali ostatnich, rześkich oddechów nim zimna obejmie swoim mrokiem Szanghaj, zamykając ich w czterech ścianach pałacu.

Ubrany w puchaty, misiowaty polar Charlie obserwował z maślanym ciastkiem w ręce jak Xiao i Shiyun zbierali spod pomostu kilka, płaskich kamyczków. Co chwilę chichotał skromnie pod nosem, gdy dwójka kuzynostwa z determinacją w oczach puszczała kaczuszki na wodach sadzawki, ścigając się w tym, czyj kamień odbije się większą ilość.

Gdy Xiao pobił rekord Shiyun z sześciu odbiciach, różowowłosa trąciła go łokciem pod żebra, siadając na drewnianym pomoście obok Charliego. Urażona zabrała z talerza ciastko, wciskając maślaną przekąskę z urazą do ust.

— A znasz legendę o puszczaniu kaczuszek do wody? — rzuciła z pełnymi ustami, gdy zadowolony, uśmiechnięty pod nosem blondyn usiadł naprzeciwko nich. Zabrał kuzynce sprzed ust kolejne ciasteczko, puszczając jej wredne oczko.

— Jaką niby legendę? — prychnął.

Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem po czym wprostowała dumnie plecy, wypinając pierś.

— Jak byłam mała, mama opowiadała mu historię o starym ogrodniku, który kiedyś zajmował się ogrodem w Jadeitowym Pałacu. Zawsze po skończeniu swojej pracy, gdy wszyscy mieszkańcy pałacu już spali, on siadał na pomoście przy sadzawce i puszczał kaczki po wodzie do bladego świtu. Puszczał je tak długo i uporczywie, że zdenerwował tym mieszkającego na dnie potwora, który w środku nocy wynurzył się i pożarł — opowiadała z przejęciem w głosie, na koniec historii szczerząc zęby na wzór groźnej kreatury, godnej pożreć ich w każdej chwili.

Xiao jedynie uniósł brew, prychając pod nosem, a Charlie wpechnął w usta różowowłosej kolejne ciastko.

— Mama cię nie kochała — odparł Xiao.

Shiyun zajęczała, a Charlie zaśmiał się gorzko na tę uwagę. Mingxia opowiadała swojej córce wiele niestworzonych historii. Gdy byli mali Xiao nasłuchał się miliona poprzekręcanych legend od swojej kuzynki, która wierzyła w każde słowo matki. Nie, żeby Vincent uważał się za inteligentniejszego dzieciaka niż jego kuzynka, jednak czasami nie mógł dać wiary, że Shiyun wierzyła w te bajki. Duchy na cmentarzu za domem, budzące się ze snu na sam zapach młodej krwi rodziny Zhang? Ściany z trupich czaszek w lochach? Zamknięta, opętana stara kochanka Chaoxianga w jego starym pokoju? Zatrute przez babkę Ping ciastka w spiżarni? To było wiadome, że Mingxia wymyślała wszystkie bajki na poczekaniu, aby odstraszyć zawsze szukającą przygód, ciekawską córkę od sekretów pałacu. Shiyun miała tendencje do wpadania w tarapaty, a historia o potworze w sadzawce miała zapewne zapobiec utopieniu się niezdarnej Zhang.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz