29 🂡 pierwsza, chińska poszlaka

205 33 2
                                    

              — Nie wierzę w połączenie, które widzę — szarpnął teatralnie przesadzonym tonem Florence, a jego głos niesiony był echem po obskurnych ścianach więzienia

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

              — Nie wierzę w połączenie, które widzę — szarpnął teatralnie przesadzonym tonem Florence, a jego głos niesiony był echem po obskurnych ścianach więzienia. — Przecież wasza dwójka jest jak dynamit i ogień! Jak rozgrzany olej i woda! Jak Jeffrey Dahmer i Ted Bundy!

Dopiero wraz z ostatnim porównaniem Vincent zwrócił znikomą uwagę na Vasqueza, uśmiechając się łobuzersko.

— Ostatnie porównanie powinniśmy uznać za komplement — zakpił, posyłając jednoznaczne spojrzenie w stronę kroczącego tuż obok Charliego.

Wilson natomiast nijak zareagował na tę uwagę ani tym bardziej kolejne, przesadzone i rozżalone męki Florence. Skupiał się wyłącznie na obskurnych, szarych ścianach więzienia na uboczu Waszyngtonu.

Ledwo trzy godziny temu leżał jeszcze półnagi w łóżku z Xiao, słuchając o tym, którą część ciała powinien jeszcze dogolić z zaniedbanego zarostu. Teraz kroczył zimnymi korytarzami niczym zupełnie odmieniony człowiek. Na twarzy nie został nawet najmniejszy ślad niechcianych włosów, kolor skóry nabrał odrobinę żywszego koloru po zjedzeniu poprawnego śniadania i wypiciu kawy, a nawet posilił się o wyprasowanie koszuli. Jednak przez te miesiące nieobecności nawet nie zauważył, kiedy niegdyś zadbane, atramentowe kosmyki zaczęły łaskotać po karku oraz policzkach. Związał je koślawo znalezioną w kuchni gumką recepturką w nieznośną kitkę. Mimo to podmuchy zimnego przeciągu w budynku co rusz roztrzepywały fryzurę, zmuszając do zaczesywania pasemek za uszy.

Dreptający za nimi gęsim krokiem Florence syknął coś nieznośnie pod nosem, musząc co chwilę dobiegać. Nikłe metr sześćdziesiąt i krótkie nogi dawały w kość przy wysokich, równych wzrostem politykach.

— Komplement czy nie komplement, nie zmienia to faktu, że są to dwie postacie, których zjednoczenia świat by nie przetrwał! Vincent Lawrence oraz Charlie Wilson. Nawet wasze nazwiska koligują ze sobą w jednym, płynnym zda...

— Och, Florence, proszę, przestań jazgotać — odezwał się pierwszy raz od wyjścia z mieszkania Charlie.

Vasquez podjechał po nich służbowym samochodem wraz z garścią ochroniarzy po południu, a od tamtego momentu buzia mu się nie zamykała. Gdyby jeszcze mówił jakkolwiek sensowne konkrety, Charlie nie miałby nic przeciwko. Może nawet byłby miły. Ale Florence Vasquez dosłownie od godziny w kółko powtarzał jak mantrę, że będą kolejnymi w kolejce do wizytowania w waszyngtońskim więzieniu, jeżeli to wszystko wyjdzie na jaw.

Postawa Wilsona najwidoczniej ucieszyła Xiao, ponieważ miodowowłosy uśmiechnął się półgębkiem pod nosem, posyłając porozumiewawczy błysk w oku.

Rozbawienia nie podzielał jednak sam Florence, który wciągnął drastycznie i teatralnie powietrze w płuca, czerwieniejąc niczym przekwitły pomidor. Prędko pokonał przestrzeń dzielącą go od dwójki mężczyzn, wpadając między nich niczym domagający się uwagi dzieciak.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz