26 🂡 krwawa piwonia

190 27 11
                                    

                  — Panie Wilson, pana naprawdę nie powinno tutaj być

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                  — Panie Wilson, pana naprawdę nie powinno tutaj być. To zamknięty dział — szepnęła w postrachu drobniutka i krucha sekretarka, ledwo nadrabiająca kroku za szybkim tempem polityka.

Charlie przemierzał w pośpiechu stanowiska biurowe w dobrze znanej redakcji telewizyjnej. Wszystkie spojrzenia siedzących za komputerami pracowników niczym wpływowa fala umykały w jego stronę z wyczarowanym, majestatycznym szokiem w oczach. Sam mężczyzna jednak nijak przejmował się tym zainteresowaniem. Ludzie patrzyli się już na ulicy, gdy wypalił przez pół miasta bez ochroniarza, ubrany jak na własny ślub z bukietem najpiękniejszych kwiatów, jaki zdobył w kwiaciarni. Niektórzy zaczepiali, drudzy coś krzyczeli, a jeszcze inni obdarowywali jedynie sporadycznym, pełnym zdziwienia spojrzeniem. Nikt nie próbował nawet wejść w drogę zdesperowanemu, rozjuszonemu od skrytych emocji politykowi.

Z wyjątkiem tej jednej, zdyszanej sekretarki, która chwyciła rękaw śnieżystej koszuli tuż przed drzwiami do biura Ruby.

— Panie Wilson, mówię doprawdy poważnie. Jeżeli ktoś z góry dowie się, że pana wpuściłam może to się... — zaczęła mówić, jednak Charlie wszedł prosto w słowo.

— Może pani przez moment udawać Ruby? — wypalił niczym szaleniec.

Straszą, drobniutką kobietę momentalnie zamurowało. Otępiała, zatrząsnęła rzęsami, wyglądając, jakby gotowa była spoliczkować samą siebie, aby zwrócić swój rozsądek na ziemię.

— Co proszę?

Charlie zdusił jęk desperacji. Wysunął przed siebie bukiet złożony z białych róż i delikatnych, różowych piwonii. Bukiet był skromny, uroczy i subtelny — zupełnie tak jak Ruby. Pani w kwiaciarni twierdziła, że nie ma nic bardziej romantycznego niż bukiet namiętnych niczym miłość róż. Dla Charliego był to jednak oklepany schemat. Ani on, ani Ruby nie mieli za grosz namiętności i pożądania. Ich związek był skromny, delikatny, pełen urokliwego, szczerego uczucia.

O które miał zamiar walczyć do ostatniego, zdeptanego pod obcasem kwiatu.

Staruszka spojrzała otępiała na kwiatki, jakby naprawdę skierowane były w jej stronę.

— Proszę, tylko na moment. Nie jestem dobry w spontaniczne love story.

Kobieta nerwowo rozejrzała się po korytarzach, dostrzegając wyłaniających się zza zakrętów współpracowników, zbyt zaciekawionych sytuacją. Ewidentnie jedynie dla świętego spokoju skinęła głowa, sprawiając, że Charlie momentalnie się rozpromienił. Odchrząknął pod nosem, rozpiął guzik bielutkiej koszuli zapiętej pod samą szyję, po czym ustawił się prosto, unosząc dumnie głowę. Wyobraził sobie, że tuż przed nim stoi ukochana, najpiękniejsza kobieta, jaką w życiu poznał, której pragnął od pierwszego zetknięcia się spojrzeń. Trenował to, co chciał powiedzieć, odkąd tylko wyszedł z pracy. Gdy kierowca odwiózł go do domu, umysł przepełniony był już różnymi, możliwymi rozwiązaniami tej sytuacji. Na głównym planie ustawiał jednak najlepsza możliwość — Ruby nie zdepcze kwiatów, nie wezwie ochrony, cały świat nie będzie oglądał w telewizji, jak ochrona wyprowadza zdesperowanego, wrzeszczącego miłosne wyznania kandydata, wrócą do domu szczęśliwie, wszystko sobie wyjaśniając.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz