21 🂡 zwaśniona z tygrysem

198 28 6
                                    


                 Trzask drzwi i mechaniczny dźwięk automatycznie zamykanego zamka popieścił ściany ogromnego apartamentu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                 Trzask drzwi i mechaniczny dźwięk automatycznie zamykanego zamka popieścił ściany ogromnego apartamentu. Spowił marmurowe podłogi, zatrząsnął obrazami na ścianach i spowił falą dreszczy ciało delikatnej, tkwiącej w domu cały dzień kobiety. Vincent nie przywitał się donośnie, ogłaszając swój finalny powrót. Zamiast tego westchnął cierpiąco, a z ramion zrzucił ociężałym ruchem marynarkę. Każdy ruch był przesiąknięty drgającą w żyłach niedbałością. Drogie ubranie od najwybitniejszych projektantów przewiesił na ramieniu, jedna koścista i smukła dłoń pełzła badawczym krokiem po angielskiej boazerii, natomiast druga zaczesała nonszalanckim ruchem miodowe, lekko zmierzwione przez wiatr włosy.

Wypił u Chaoxianga więcej, niż planował. Pierwsza szklanka whisky wylana z drogocennej karafki miała pozostać jedynie w ramach grzeczności. Nie chciał rozmawiać z tym człowiekiem, a co dopiero przepijać długie godziny. Jednak pierwsza szklanka, mimo że miała dostać tytuł ostatniej, stanowiła jedynie początek długiego, ciężkiego wieczoru. Nie był długo u Smoka, może to właśnie dlatego rozmawiało im się minimalnie lepiej, a staruszek nie wypytywał o sfery prywatne. Chaoxiang wybitnie lubował się we wchodzeniu z brudnymi butami do czyjegoś życia. Odwieczną strategią było upijanie rozmówcy, wyciąganie pożądanych, wrażliwych informacji, w zamian za niemówienie o sobie zupełnie nic. Xiao znał już tę metodę, dlatego cieszył się mimowolnie, że gdy dzisiaj zdecydował się popuścić odrobinę z ostrożności, Chaoxiang opierał się na temacie imperium i wewnętrznych sprawach. Rozmawiali o polityce, Yijing, a także połączeniu tych dwóch odrębnych światów. Vincent, mimo pozostania u bram nikłej, umysłowej trzeźwości, sprawnie kodował każde słowo szefa. Raz próbował nawet zaczerpnąć tematem w stronę tego, co czeka zarówno Amerykę, jak i cały świat, gdy uda mu się wygrać wybory.

Chaoxiang zaśmiał się jedynie cicho w odpowiedzi. Potarł siwego wąsa i odparł „W końcu przywrócony zostanie porządek".

Xiao nie dopytywał, jednak całą drogę do domu rozdrabniał tę kwestię w przesiąkniętym smakiem bursztynowego whisky umyśle.

Wchodząc do mieszkania, miał już za to przed oczami tylko jedno pragnienie.

Łóżko.

Ale na drodze do niego stanęła jakby przed chwilą wyrośnięta z ziemi Daiyu.

Blondyn skrzywił się na widok pewnej postawy Chinki. Daiyu opierała się o ścianę w przedpokoju. Ramiona skrzyżowała na piersi, na ustach tkwił szelmowski uśmieszek, a w ciemnych ślepiach bił dziwny, niepokojący, ale jakże kuszący błysk. Mimo późnej pory, sunącej nawet samego Vincenta do łóżka, dziewczyna była w pełni wyszykowana. Jakby miała zaraz gdzieś wyjść. Na długich, chudych nogach rozpościerały się obcisłe, skórzane spodnie, idealnie opinające perfekcyjną, nieskazitelną sylwetkę. Natomiast na ramionach miała jedynie ciemny, wiszący na ramiączkach top, przypominający bardziej skrojony pod indywidualne wymiary stanik, niżeli jakąkolwiek formę bluzki. Długie, bijące atramentową taflą włosy spływały niczym wodospad po ciemniejszym odcieniu skóry. Xiao przyjrzał się jej badawczo, zjeżdżając wręcz nachalnym spojrzeniem od czubka głowy aż po bose stopy. Nikła, czerwona lampeczka zapaliła się w głowie, widząc wykrzywione w pobłażliwym uśmiechu usta Daiyu. Nie pasowało to do jej codziennego wizerunku. Yang lubiła sukienki. Wygodne, gustowne, nadające kobiecości spódniczki, żakieciki oraz drogie torebki. Mimo dawnej przynależności do Xiuying nigdy nie wydawała się drżeć w niej dusza zaciętej, pragnącej krwi wojowniczki.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz